Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie, wyhamujcie!

Robert Migdał
Zespół De Mono (w środku lider - Andrzej Krzywy)
Zespół De Mono (w środku lider - Andrzej Krzywy) materiały promocyjne sony music
O tym, kiedy czuje się jak "Miś z Zakopanego", a kiedy jest leniwcem. Oraz o plastikowych pannach z różowymi konikami, robieniu zdjęć oraz o marzeniu, żeby wyjechać do Chin na miesiąc i poczuć się prawdziwym tubylcem. Z Andrzejem Krzywym, liderem zespołu De Mono, którego płyta "No stress" trafiła dzisiaj do sklepów, rozmawiał Robert Migdał

Dzisiaj premiera Waszej najnowszej płyty. Stresujecie się?

No właśnie nie. Może to kwestia wprawy. To już przecież nasza kolejna płyta. Gramy 25 lat. Szmat czasu.

I już nie gonicie za sławą, blichtrem i splendorem...

Jesteśmy na to za starzy i za mądrzy. Cieszymy się, że nie musimy brać udziału w wyścigu szczurów, który jest tak bardzo odczuwalny w dzisiejszym życiu: wszechobecny pośpiech, gonitwa. Tą płytą chcieliśmy dać ludziom sygnał: wyhamujcie trochę, przystopujcie. Bo przecież warto coś więcej mieć z życia, a nie tylko gonić, gonić i zarabiać pieniądze.

Trochę luzu?

Bo przecież warto coś więcej mieć z życia, a nie tylko gonić, gonić i zarabiać pieniądze

Pewnie, że tak. Zwłaszcza w tym naszym świecie, w którym jest dookoła tyle stresu: jak nie tajfun, to powódź, jak nie powódź, to gradobicie... a do tego szaleństwo pędu do bycia lepszym, sprawniejszym, piękniejszym, mądrzejszym... Jasne, że trzeba się rozwijać, ale po co ten rozwój, jak nie mamy czasu nacieszyć się życiem. Naszą płytą namawiamy do zatrzymania się.

Nie każdy może sobie pozwolić na taki luz.

Mówię o luzie mentalnym. Nie namawiam, żeby teraz, zaraz wszyscy Polacy rzucili robotę. Chodzi mi o to, żeby po robocie rozejrzeć się wokół siebie, zagrać z dzieciakami w piłkę, pogadać z najbliższymi, bo czas płynie. Trzeba zastanowić się, czy tak chcę żyć, a może jest coś, o czym marzyłem, ale nie zrobiłem tego, bo oszczędzałem na pralkę, bo dzieci małe itp. Warto nawet zrobić krok do tyłu po to, żeby potem przyspieszyć i zrobić trzy kroki do przodu. Każdemu jest potrzebna chwila oddechu.

A jaki jest Pana sposób na stres - taki, który zawsze się sprawdza?

Koszenie trawnika i przebywanie z najbliższymi w domu.

I leniuchowanie?

Nie da się ukryć - nie jestem jakimś megapracowitym człowiekiem. To nie jest tak, że narzucam sobie jakieś ramy i codziennie, od 16 do 22, siedzę, kombinuję, pracuję. Leniem bym się jednak nie nazwał. Staram się zajmować pracą, pisaniem muzyki, gdy mi coś wpadnie do głowy. A dom, atmosfera domu, mnie wycisza. Potrzebuję tego po koncertach, po tym, kiedy jeździmy z miasta do miasta, występujemy... Nie odpoczywam jak wielu ludzi, chodząc na przykład po galeriach handlowych.

Wcale się nie dziwię, że Pan tam nie chodzi: godzina zakupów, a pewnie dwie godziny rozdawania autografów i pozowania do wspólnych zdjęć.

Niekiedy rzeczywiście czuję się jak Miś z Zakopanego. Do tego Warszawa jest cała zakorkowana - stanie w takich korkach to jest dopiero stres.

Narzeka Pan na warszawskie korki? No to nie stał Pan jeszcze na zakorkowanych ulicach Wrocławia. Tutaj dopiero by się Pan zagotował. A wracając do lekarstw antystresowych: tylko koszenie trawnika Pana wycisza? Może coś jeszcze?

Robienie zdjęć.

A co Pan najchętniej fotografuje?

Jestem obserwatorem tego, co się dzieje dookoła. Fascynują mnie ludzie, ich historie... wszystkie historie, te radosne i te tragiczne. Lubię fotografować upływający czas. Nie traktuję fotografii jako wielkiego wyzwania - staram się tak robić zdjęcia, żeby intrygowały, nie były jednoznaczne.

Będzie się Pan nimi chwalił? Jakaś wystawa?

Raczej nie. Nie będę wszystkim, na siłę pokazywał, jaki to ja jestem zdolny (śmiech). Zdjęcia robię dla siebie. Na te 10 tysięcy fotek, jakie zrobiłem, to myślę, że może by się zebrało z 50, które uważam za dobre.

Skromny z Pana człowiek. Ale wróćmy do płyty. Jakie niespodzianki na niej czekają? Mnie na przykład zaskoczyła pierwsza piosenka, nagrana w duecie z kobietą o pięknym, zmysłowym głosie. Kto to jest?

Aktorka Ania Dereszowska...
Oooo. Złoty Samowar za pierwsze miejsce na ostatnim Festiwalu Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze.

Ale Złoty Samowar dostała już po nagraniu tej piosenki. Z Anią pracujemy od kilku lat. Przy płycie 7 dni wystąpiła w trzech teledyskach. Tak się zaczęła nasza współpraca, potem przyjaźń, aż w końcu stwierdziliśmy, że pójdziemy krok dalej... Ania przekonała nas swoim głosem, że ma talent, że potrafi śpiewać. I jak słychać, świetnie sobie poradziła z tą piosenką. To był drzemiący talent. Praca z nią to była wielka przyjemność.

Trochę jej pomogliście...

Myślę, że my pomagamy jej, a ona nam - na przykład swoim wizerunkiem, graniem w naszych teledyskach. To pomoc dwustronna. Obie strony mają satysfakcję.

Po przesłuchaniu płyty jedno uderza - są na niej głównie piosenki o współczesnym świecie, bieganinie, wariactwie, jakie nas otacza, pogoń za sławą... Pisaliście ze swoich doświadczeń?

Chcieliśmy, żeby płyta pokazywała rzeczywistość. To, co się dzisiaj dzieje z ludźmi.

Jedna z piosenek to taka satyra - i to prosto z mostu - na wszystkie panie w różowym, plastik fantastik, białe kozaczki, tleniony blond... Chodzi mi o utwór Moja Lady.

Dzisiaj niestety w modzie jest ten plastik, szmira, kiczowatość - okazuje się, że niestety nie trzeba nic umieć, a wystarczy wyjść z różowym konikiem na scenę i nagle ta osoba staje się sławna...

Ooo, pisząc tę piosenkę myśleliście o Joli Rutowicz.

Nie, akurat nie o niej. Myśleliśmy o innej pani. To jest piosenka z przymrużeniem oka. Śpiewamy: Obudź się dziewczyno, bo nie o to chodzi w szołbiznesie. To, że ludzie ci mówią, że jesteś super, fajna - nie będzie trwało wiecznie. Uważaj!.

Może weźmie to sobie do serca - w końcu mówią to jej doświadczeni muzycy, od lat na scenie.

Już ćwierć wieku gramy, wydajemy płyty - nie da się ukryć.

I im dłużej żyjecie, gracie, tym bardziej interesują Was inne rzeczy.

Teraz bardziej nas interesują emocje, relacje międzyludzkie. Jesteśmy dojrzałymi facetami, a nie dzieciakami, które będą śpiewały o tym, jak to się urwać z lekcji czy jak pierwszy raz pocałować dziewczynę. Opisujemy rzeczywistość młodzieży w średnim wieku.

To Wasze wyciszenie, dystans, świetnie widać w balladach To stanie się jutro, Życie to sen...

Są takimi wyciskaczami łez, które pozwalają się emocjonalnie wyładować. De Mono jest zespołem, który przede wszystkim jest znany z ballad. Na tej płycie staraliśmy się odejść od spokojniejszych, wolniejszych kawałków. Ale nie udało nam się (śmiech). I tak jest na niej o wiele szybszych kawałków, weselszych, niż na poprzednich naszych krążkach. Teraz wiem, że ballady były na tej płycie potrzebne - są takim oddechem. I co ważne - w balladach można przekazać inne wartości niż w szybszych piosenkach.

Oprócz miłości, stresu, laskach plastik fantastik - śpiewacie też o pieniądzach. Tak nawet zatytułowaliście jedną z piosenek. Pieniądze są dla Pana ważne?

Dla każdego są ważne. Nie da się bez nich żyć. Lepiej być pięknym i bogatym niż biednym i brzydkim (śmiech). Ta piosenka to jest takie puszczenie oka do naszych byłych kolegów z zespołu, którzy starają się z nami walczyć o stare historie.

O pieniądze?

O duże pieniądze.

Pieniądze mogą skłócić przyjaciół?

Oj, i to bardzo. Niestety. Ale nie chcę wchodzić w szczegóły. Nie będę prał brudów publicznie.

Gdyby miał Pan jedno życzenie - i cytując Pana piosenkę - Bóg je by spełnił....

To chciałbym mieć trochę czasu do stracenia, żeby nic nie musieć, żeby leżeć i leniuchować. Marzę o tym.

I co jeszcze?

Rok urlopu. Ruszyłbym wtedy z plecakiem na plecach w świat. Oczywiście z pełną kartą kredytową.

A kierunek numer jeden?
Chiny. Byłem w tych rejonach raz: Hongkong, Macao. Bardzo bym chciał zobaczyć mur chiński. A potem Australia - do niej już jest rzut beretem. Ale nie wpadłbym do niej tak na chwilę, z objazdową wycieczką, jak Japończycy. Chciałbym z tymi ludźmi posiedzieć, miesiąc, dwa - żeby ich lepiej poznać, wyczuć, posmakować rzeczy, które im smakują. Pożyć ich życiem. Wejść w ich buty - stać się choć na chwilę tubylcem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska