To zakrawa na chichot historii: Polska, kraj, który najbardziej ucierpiał przez zbrodniczą ideologię hitlerowców, jest dziś największym w Europie producentem i eksporterem faszystowskich symboli.
Kilka dni temu pojawiły się na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku, ale można je również kupić na Dolnym Śląsku.
Na wrocławskiej giełdzie staroci, na którą raz w miesiącu zjeżdżają zbieracze z całego kraju, można znaleźć swastyki, Żelazne Krzyże, mundury lub czapki wojskowe, flagi i książki- m.in. "Mein Kampf" Adolfa Hitlera. Swoistym zagłębiem są przygraniczne targowiska, np. w Łęknicy niedaleko Zgorzelca. Większość z oferowanych tam rzeczy to polskie produkcje, ale klientom z Niemiec, Danii, Szwecji i Norwegii, którzy najliczniej poszukują nazistowskich gadżetów,wcale to nie przeszkadza.
Interes się kręci legalnie, bo jak dotąd w Polsce prawnicy nie uznali tego typu handlu za propagowanie faszyzmu.
Co więcej - głośny proces, jaki dwa lata toczył się przed wrocławskim sądem przeciwko wydawcy polskiej wersji "Mein Kampf", też nie dotyczył propagowania faszyzmu. Prokuratura oskarżyła go o naruszenie praw autorskich. Marek S. wydał i rozpowszechniał książkę bez zgody rządu Bawarii, który jest jedynym spadkobiercą spuścizny po Hitlerze.
Tymczasem w Niemczech tylko za samo posiadanie emblematów, w które wpisana jest swastyka, grożą trzy lata więzienia. W Polsce trwają prace nad zaostrzeniem przepisu kodeksu karnego, który dotyczy propagowania faszyzmu.
Więcej o tym, jak sprawdzaliśmy skalę handlu nazisymbolami - w piątkowej "Polsce-Gazecie Wrocławskiej".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?