18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojewoda dolnośląski: Ostrzegaliśmy, ale nie posłuchali

Rafał Jurkowlaniec
fot. Tomasz Hołod
- W piątek w południe, na 24 godziny przed tymi opadami Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego wysłało ostrzeżenie o gwałtownych, bardzo intensywnych opadach deszczu i burzach - mówi w rozmowie z Jackiem Antczakiem wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec.

Z Rafałem Jurkowlańcem, wojewodą dolnośląskim, rozmawia Jacek Antczak

Noc, poranek z soboty na niedzielę i wczorajszy spędził Pan w Bogatyni. Niedawno nazywał Pan to miasto najpiękniejszym miejscem na Dolnym Śląsku...
W Bogatyni mieszkałem kilkanaście lat, do 19. roku życia. Wiele rzeczy tam widziałem, ale że kiedyś dotknie je taki kataklizm ani ja, ani nikt z mieszkańców nie mógł spodziewać. Miasto, które znam od 40 lat, żywioł zmienił w kilka godzin nie do poznania. Dom, w którym mieszkałem, stoi w wyższej części miasta. Nic mu się nie stało. Ale wiele miejsc, w których spędziłem swoją młodość, jest nie do poznania - zerwane mosty, drogi, gdzie teraz nie ma śladu po asfalcie. Piękna górna Bogatynia, czyli Markocice, jest zupełnie zniszczona, ruiny domów - to wygląda tragicznie.

Burmistrz Bogatyni powtarzał, że nikt ich nie ostrzegał. Po co mamy Wojewódzkie Centra Kryzysowe, Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, jeśli ludzie nie dostają informacji, że grozi im niebezpieczeństwo?
To bzdura. Ostrzeżenia przygotowane przez służby hydrologiczne i meteorologiczne poszły. One zawsze są przekazywane do powiatowych centrów zarządzania kryzysowego. Problem w tym, że samorządy lekceważą je.

Kiedy zostały przekazane?
W piątek w południe, na 24 godziny przed tymi opadami Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego wysłało ostrzeżenie o gwałtownych, bardzo intensywnych opadach deszczu i burzach. Natychmiast wysłaliśmy także ostrzeżenie hydrologiczne, że znacząco przekroczone zostaną stany alarmowe na rzekach w tym rejonie.

Do kogo wysłano ostrzeżenia?
Działamy według ścisłej procedury. Wojewódzkie centrum informuje powiaty, które koordynują akcję ratowniczą na swoim obszarze. Powiaty przekazują te informacje do gmin. Tak to działa na Dolnym Śląsku i w całej Polsce. Problem w tym, żeby odbiorcy na poziomie samorządów robili użytek z tych informacji. Do podobnej dyskusji o ostrzeżeniach doszło rok temu, gdy huraganowy wiatr przetoczył się przez Legnicę. Wtedy też samorządowcy mówili, że nikt ich nie ostrzegał. Dopiero gdy przejrzeli dokumenty, zobaczyli, że ostrzeżenia o możliwości wystąpienia takich zjawisk do nich dotarły. Burmistrz Bogatyni też w niedzielę już nie mówił o braku ostrzeżeń.

Rozumiem, że takie informacje są lekceważone. Ale dlaczego tak późno dotarło tam wojsko - szczególnie śmigłowce i amfibie, które mogłyby pomóc w ewakuacji ludzi?
Sytuacja w Bogatyni była wyjątkowo trudna. W gotowości i do dyspozycji starosty oddano 6 śmigłowców - dwa policyjne, z obsadą strażacką (ewakuacyjną) i cztery wojskowe. Mały śmigłowiec Mi-2 dotarł na miejsce i przeprowadzał akcję ewakuacyjną, natomiast duże Mi-8 nie mogły tam wlecieć - był zakaz lotów, widoczność była tak niewielka, że groziło to katastrofą. Śmigłowce podleciały do Lubania i czekały na możliwość lecenia do strefy, by prowadzić działania operacyjne. Mieliśmy więc siły i środki, ale nie mogliśmy ich użyć.

Amfibie, łodzie też dotarły tam późno.
Po mojej rozmowie z ministrem Klichem ciężki sprzęt został zadysponowany do powiatu zgorzeleckiego natychmiast. Kiedy pierwszy transporter dojechał, okazało się, że most na Witce, między Zgorzelcem a Bogatynią, już jest nieprzejezdny. Wojsko dotarło do Bogatyni przez Czechy. Najszybciej były tam jednostki straży pożarnej przerzucone z innych rejonów Dolnego Śląska. Ale rzeczywiście to, że część gminy Bogatynia została praktycznie odcięta od świata, skomplikowało sytuację.

Co się dzieje z urządzeniami hydrologicznymi na Dolnym Śląsku? Zbiornik, który został przerwany, zbudowano w latach 50. Nie obejmuje go program przeciwpowodziowy.

To zbiornik do wewnętrznego użytku elektrowni Turów, zaprojektowany na określony przepływ. A to, co się wydarzyło w sobotę, znacząco przekroczyło te przepływy - to się musiało przelać. Podobnie było z rzeką Miedzianką. JA

Powódź na Dolnym Śląsku - relacja na żywo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wojewoda dolnośląski: Ostrzegaliśmy, ale nie posłuchali - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska