Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogatynia: Turów walczył o swoje firmy

Janusz Pawul
Jeszcze w sobotę rano w kopalni węgla brunatnego PGE Turów w Bogatyni nic nie wskazywało na to, że wieczór, noc i niedziela będą tak dramatyczne. Jednak już około godz. 14 okazało się, że ci górnicy, którzy zjechali na pierwszą zmianę o 14, nie skończą jej normalnie. Wzrastający gwałtownie poziom wód gruntowych sprawił, że zapadła decyzja o zabezpieczaniu maszyn, wycofywaniu ich na bezpieczne pozycje i ewakuacji górników z odkrywki. Ich zmiennicy, którzy mieli pracować na drugą i trzecią zmianę, już do pracy nie dojechali.

Gdy rzeka Witka przerwała zaporę w Niedowie, miliony ton wody rozlały się na szosę ze Zgorzelca do Bogatyni. Zarówno miasto, jak i kopalnia zostały odcięte od świata. Co gorsza, oprócz wód gruntowych gwałtownie zaczął wzrastać także poziom Nysy Łużyckiej, której koryto zbliża się do odkrywki w niektórych miejscach na zaledwie kilkaset metrów.

Woda z rzeki zalała biegnącą wzdłuż wyrobiska kopalni drogę wojewódzką nr 354 z Zatonia do Sieniawki i podchodziła już dramatycznie blisko do krawędzi odkrywki. Dlatego ci górnicy, których ewakuowano z najniższych poziomów, po krótkim odpoczynku zostali skierowani do budowy wałów zabezpieczających turoszowski dół przed wlaniem się do niego wody z Nysy. Do akcji skierowany został także ciężki sprzęt.

W niedzielę z wodą walczyło już prawdziwe pospolite ruszenie górników. Ci, którym udało się dojechać do kopalni okrężną i jedyną możliwą drogą przez Zawidów i czeski Frydlant, dostawali do rąk łopaty i układali wały z worków. - Nikt się nie oszczędza. Bronimy przecież swojego miejsca pracy - mówił nam w niedzielę Józef Bukowski. Mimo zaangażowania górników wody nie udało się powstrzymać - zalała najniżej położone poziomy kopalni. Zatopione zostały taśmociągi, ciężki sprzęt, a co najgorsze - dwie olbrzymie koparki.

Gigantyczne ulewy wymusiły na kopalni i elektrowni Turów ograniczenia w pracy i produkcji

- W wyniku zalania dolnych poziomów wyrobiska wydobycie w kopalni Turów zostało wstrzymane. Szacuje się, że z chwilą ustąpienia opadów pełne wydobycie będzie możliwe w ciągu kilku dni - mówi Joanna Zając z biura prasowego PGE SA.

Elektrownia Turów też ma problemy. - W chwili przerwania zapory w Niedowie w elektrowni Turów pracowało 7 bloków. Ze względu na ograniczenia w przesyle wody kłopoty z odprowadzaniem popiołów do wyrobiska kopalni, a także wstrzymanie wydobycia węgla, zarząd spółki podjął decyzję o pozostawieniu w ruchu jedynie dwóch bloków energetycznych - mówi Joanna Zając. - Mniejszej produkcji prądu nie odczujemy.

Bogatynia - miasto zniszczone przez żywioł

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bogatynia: Turów walczył o swoje firmy - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska