Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Szulc - przeczołgał Wałęsę pod ziemią

Artur Szałkowski
Dariusz Gdesz
W sierpniu 1980 roku stał na czele strajku w Wałbrzychu. Dziś na życie zarabia pracami dorywczymi.

Jerzy Szulc urodził się 29 sierpnia 1954 roku w Wałbrzychu. Dokładnie 26 lat później , w wigilię swoich urodzin, został wybrany przewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Wałbrzychu z siedzibą na terenie kopalni Thorez. Była to pierwsza kopalnia w kraju, która w sierpniu 1980 roku przyłączyła się do strajku stoczniowców z Gdańska i Szczecina.

- Dziś wspominam tę sytuację z uśmiechem - mówi Jerzy Szulc. - W postulatach domagaliśmy się od władz między innymi podniesienia płac, ale także rzeczy banalnych. Chcieliśmy na przykład, by... worki, w których sprzedawano mleko, nie pękały.

Szulc przyznaje, że decydując się na działalność związkową, liczył się z represjami Służby Bezpieczeństwa. Bał się przede wszystkim o żonę, 2-letnią córkę i urodzonego kilka tygodni wcześniej syna. W chwili wyboru na przewodniczącego MKS w Wałbrzychu był górnikiem dołowym i ratownikiem w kopalni Wałbrzych. Na pracę w zakładzie wydobywczym zdecydował się w połowie lat 70., by nie trafić do wojska. Nim dostał etat w kopalni, pracował na stanowisku spedytora w Wojewódzkiej Spółdzielni Trans-portu Wiejskiego w Wałbrzychu, a wcześniej ukończył technikum mechaniczne. We wrześniu 1980 roku, jeszcze przed porozumieniami jastrzębskimi, doszło do podpisania porozumienia wałbrzyskiego. Pod dokumentem podpisy złożyli wiceminister górnictwa oraz Jerzy Szulc, w imieniu MKS Wałbrzych. Natomiast w listopadzie tego samego roku na zaproszenie Szulca przyjechał do Wałbrzycha Wałęsa.
- Zaprosiłem go do kopalni Wałbrzych i, jak to się popularnie mówi, "przeczołgałem" po najbardziej ekstremalnej trasie w podziemiach - wspomina Szulc. - Podobno po tej wizycie Wałęsa już nigdy nie zjechał w podziemia kopalni, mimo wielu zaproszeń.

Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego Szulc znalazł się na liście osób do internowania. Ukrywał się trzy dni. Po zatrzymaniu przez milicję trafił do aresztu w Wałbrzychu, później w Świdnicy, a następnie do miejsca odosobnienia, które utworzono w filii byłego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen na terenie Kamiennej Góry. Szulc był jeszcze więziony w Głogowie, Grodkowie i Uhercach Mineralnych w Bieszczadach. Na wolność wyszedł 7 grudnia 1982 roku. Na trzy lata powrócił do kopalni. Później z kolegami założył grupę robót wysokościowych. Działalność była dochodowa, dopóki potencjalnych kontrahentów nie zaczęli zastraszać funkcjonariusze SB. Podobnie było z handlem zabawkami. Obecnie Jerzy Szulc jest osobą bezrobotną, utrzymuje się z prac dorywczych. Cieszy się jednak, że większość spraw, o które walczył, została zrealizowana.

- Nie ma w Polsce wojsk rosyjskich, więźniów politycznych, jest wolność słowa - wylicza Jerzy Szulc.
Artur Szałkowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska