Zapewne w moim spostrzeżeniu najpierwszym nie ma niczego oryginalnego, ale przez większość czasu spędzonego w zoo nie mogłem pozbyć się wrażenia, że oto obserwuję przedstawicieli mojego gatunku w stanie czystym, pierwotnym, jak powiedziałby zakochany w tautologicznych sformułowaniach znany prezes, nadspodziewanie łatwo osiągających status zoologiczny.
Specjalnie się temu nie dziwię, bo przecież wyższość rodzaju ludzkiego w rodzinie człowiekowatych, w rzędzie naczelnych, w gromadzie ssaków i królestwie zwierząt została już dawno dowiedziona, więc jej demonstrowanie wobec braci mniejszych jest jak najbardziej uzasadnione. Z drugiej jednak strony nie wywołuje również mojego zdziwienia zachowanie makaka czarnego, tego bezogonowego, który braciom większym najchętniej prezentuje owo jaskrawo czerwone miejsce na ogon z niedwuznaczną propozycją złożenia na nim (tym miejscu) pocałunku.
Nie najpierwsze spostrzeżenie w zoologu wstrząsnęło jednak mną najbardziej. Raczej następne, które odnotowałem, przyglądając się "zakale ludzkości", której przecież w zoo najwięcej. Z rodzicami, samopas, w kolonijnych grupach, harcerskich zastępach przelewają się przez ogród dzieci i najmłodsze nastolatki, że do nich się ograniczę. Ich zachowanie, od razu powiem, wcale mnie nie razi. Jest, jakie jest. Razi mnie, wprawiając w stan osłupienia, ich wygląd. Przede wszystkim rzucająca się w oczy... otyłość. I ręce zajęte już to paczką czipsów czy innym batonem oraz czerwoną puszką z napojem powszechnie uznawanym za niezdrowy.
Przyznaję, coś wiedziałem, że to problem, ale myślałem, że głównie amerykański. Tam przecież aż 25 proc. dzieci uznaje się za otyłe. W Europie ten odsetek wynosi procent 20, w Polsce podobno waha się między 12 a 16 procentami. Sprecyzujmy - 16 procent dotyczy dzieci z nadwagą, 10-12 z otyłością. Straszne. Straszne tym bardziej że w ciągu 20 lat polskie wskaźniki wzrosły trzykrotnie. Badacze alarmują: -roczny wskaźnik wzrostu otyłości u dzieci jest obecnie 10 razy większy niż w roku 1970-.
Roczny wskaźnik otyłości u dzieci jest obecnie 10 razy większy niż w roku 1970
Patrzyłem na dzieci wtłaczające w siebie te czipsy i batony, starając się nie myśleć o tym, co będzie za lat, powiedzmy 30. Wiadomo, że dzieci te czeka o co najmniej 5 lat krótsze życie. Wiadomo, że choroby, jakie je dotkną, już w wieku 30 lat, znane były dopiero ich dziadkom.
Pomyślałem, że dzieci z otyłością dlatego jest coraz więcej, iż dzieci w ogóle jest coraz mniej, więc rodzice z różnych powodów dopieszczają je. Tylko że prognozy demograficzne są koszmarne: w przyszłości dzieci będzie jeszcze mniej. Więc?
Może jednak nie należy chodzić do zoo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?