Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strach to dopiero początek tej ostrej gry

Marta Wróbel
"Piątek trzynastego" - krwawo, okrutnie. I choć niektórzy oburzają się, że takie kino to kicz, nie brakuje nie tylko nastolatków, którzy oglądają tego typu horrory
"Piątek trzynastego" - krwawo, okrutnie. I choć niektórzy oburzają się, że takie kino to kicz, nie brakuje nie tylko nastolatków, którzy oglądają tego typu horrory Materiały prasowe
W ten weekend wraca koszmar z ulicy Wiązów, czyli Freddy Krueger, straszący fanów horrorów na całym świecie od 26 lat. O sile horrorów klasy B, krwawych klasyków kultury masowej uwielbianych nie tylko przez amerykańskie nastolatki, i o tym, dlaczego tak wielu z nas tak bardzo lubi się bać, choć wydawałoby się, że od dobrowolnie zadawanego sobie strachu powinniśmy uciekać jak najdalej

Nie jest przystojny jak Johnny Depp (ale wypruł mu kiedyś wszystkie flaki, aż krew tryskała jak z fontanny, jednak o tym później). Nie ma w sobie takiej dawki ironii i tak demonicznego typu urody jak Jack Nicholson (bo posiada tych cech o niebo więcej). Nie ma też tylu dzieci, co Brad Pitt (ale zabił ich setki). Freddy Krueger - psychopatyczny morderca z nożami zamiast palców i poharataną twarzą, odziany w nieodłączny kapelusz i podziurawiony sweter w paski, jest większym bohaterem masowej wyobraźni niż wszyscy wymienieni idole, w jakichkolwiek filmowych rolach, razem wzięci.

W ten weekend do polskich kin wchodzi dziewiąty film z Freddym w roli głównej. "Raz, dwa - Freddy idzie po Ciebie...

Trzy, cztery - lepiej zamknij drzwi, pięć, sześć - weź krzyż, siedem, osiem - lepiej nie kładź się spać do późna, dziewięć, dziesięć - nigdy więcej nie zasypiaj".

Tę makabryczną kołysankę w "Koszmarze z ulicy Wiązów" Wesa Cravena z 1984 r. usłyszał także Johnny Depp, który zadebiutował wtedy na dużym ekranie. Debiut był to skromny, ale zapadł wszystkim w pamięć. Nic dziwnego - graną przez niego postać zaopatrzona w noże ręka wciągnęła w głąb łóżka i pocięła na drobne kawałki. Autorka tego tekstu zobaczyła po raz pierwszy postać Kruegera, będącą nawiązaniem do ożywionej Mumii, hrabiego Draculi i monstrum Frankensteina w wieku 12 lat na taśmie VHS w domowym wideo kolegi i bawiła się znakomicie. Przerysowane postaci, przewidywalny scenariusz kolejnych części filmu i... poczucie humoru samego oprawcy sprawiły, że wracałam do sequeli niejednokrotnie. Nie tylko ja.

Pojawienie się filmu Cravena było przełomem. Po raz pierwszy oprawca w horrorze zyskał "twarz" i charakter

- Pojawienie się filmu Cravena było przełomem. Po raz pierwszy oprawca w horrorze zyskał "twarz" i charakter. Był na tyle charakterystyczny, że się go pamiętało. Poza tym, mimo wszystko, wzbudzał sympatię widza - tłumaczy Dominik Panek, twórca popularnego bloga o horrorach www. horrorowisk0.blogspot.com i dziennikarz Polskiego Radia.

Budżet remake'u "Koszmaru z ulicy Wiązów" wyniósł ponad 35 milionów dolarów, czyli 35 razy więcej niż pierwowzór. To mówi samo za siebie. Producent filmu Michael Bay, który stał też za takimi kasowymi hitami, jak "Bad Boys" czy "Pearl Harbour", musiał być pewny, że zainwestowanie w film o Freddym mu się opłaci. Wygląda na to, że się nie mylił. Na razie obraz zarobił ponad sto milionów dolarów na całym świecie. Remake innego kultowego horroru - "Piątku trzynastego" z 1980 r., który trafił do kin w ubiegłym roku, też był komercyjnym sukcesem.

Trzy, cztery - slasher, kicz i toksyny

Duża frekwencja w kinach zatem oznacza, że wciąż chętnie płacimy za to, żeby porządnie się przestraszyć. Po drugie, horrory klasy B, kręcone za małe pieniądze z dużą dawką flaków, sztucznej krwi, często idiotyczną fabułą i jeszcze większą dawką kiczu, wciąż mają się świetnie. Szczególnie te z gatunku "slasher films", gdzie psychopata, zwykle zaopatrzony w ostre narzędzie, bez skrupułów morduje swoje ofiary. A temu procederowi towarzyszą kałuże krwi.
- Popularność tych filmów tkwi nie tylko w powtarzalności zawartego w nich schematu. Po prostu lubimy się bać. Dlaczego? To dodatkowa dawka energii i kontrolowanego strachu. I bezpieczna zabawa. Często z fragmentami humorystycznymi - dodaje Panek.

No właśnie. Przed premierą pierwszego filmu z serii "Teksańska masakra piłą mechaniczną" Tobe'a Hoopera, w którym morderca - sadysta Leatherface pozbawia mieszkańców pewnego miasteczka życia za pomocą piły właśnie, horrory często szokowały. Natomiast po dużym sukcesie filmu, podobne produkcje były już przyjmowane przez publiczność z lekkim uśmiechem (a przez krytykę często z grymasem zażenowania), a obraz stał się inspiracją do powstania kolejnych, podobnych produkcji". Na wyżyny kiczu wyniósł horrory klasy B jednak dopiero "Toksyczny mściciel" Lioyda Kaufmana.

Główny bohater filmu po tym, jak wpada do beczki z toksycznymi chemikaliami, staje się odrażającym monstrum, które sieje spustoszenie wśród lokalnej społeczności. Nie jest to co prawda horror typu slasher, raczej gore (charakteryzujący się dużą ilością brutalności, scen z krwią i wnętrznościami) z domieszką czarnego humoru.

Pięć, sześć - nóż i faceci w maskach

Maski w horrorach psychopaci nosili już wcześniej, jednak dzięki "Halloween" po raz pierwszy ten rekwizyt wszedł do popkulturalnego mainstreamu

Cofnijmy się jednak siedem lat wstecz. Jest rok 1978. Młody wówczas reżyser John Carpenter kręci za około trzysta tysięcy dolarów film na podstawie swojego i Debry Hill scenariusza z młodą Jamie Lee Curtis w jednej z głównych ról. Aktorka debiutuje w niskobudżetowym obrazie (częsty potem przypadek, jeśli chodzi o późniejsze gwiazdy ekranu i horrory klasy B), który opowiada o perypetiach Michaela Myersa, sześcioletniego mordercy z Haddonfield w Illinois. Chłopak po latach spędzonych w szpitalu psychiatrycznym powraca, by odnaleźć młodszą siostrę Laurie. Potem, oczywiście, następuje ciąg morderczych zdarzeń. A oprawca, który posługuje się ostrym nożem, podczas krwawych czynów ma na twarzy białą maskę.

Maski w horrorach psychopaci nosili już wcześniej, jednak dzięki "Halloween" po raz pierwszy ten rekwizyt wszedł do popkulturalnego mainstreamu.

Film okazał się kasowym sukcesem. Od tamtej pory nakręcono jedenaście jego części (sequeli i remake'ów razem wziętych). A maska i ostre narzędzia zadomowiły się na dobre w kolejnych horrorach typu slasher. Weźmy następny kultowy film, który powstał dwa lata po "Halloween" i także doczekał się pokaźniej ilości obrazów, które w mniejszym lub większym stopniu do niego nawiązywały. Mowa o wspomnianym już "Piątku trzynastego" Seana S. Cunninghama (tu z kolei jedną ze swoich pierwszych ról na dużym ekranie zaliczył Kevin Bacon). Oprawca Jason nie ma litości dla grupy nastolatków biwakujących nad jeziorem. Siedem lat temu Jason miał możliwość stoczyć pojedynek z samym Freddym w obrazie "Freddy vs. Jason" Ronny'ego Yu.
Siedem, osiem - martwica mózgu i pszczoły

Ale zaciachanie grupy młodych ludzi aż do ich wykrwawienia się to jeszcze nic. Zostawmy na chwilę horrory slasher. I przejdźmy do horroru klasy B, który uważany jest za najbardziej krwawy (a przez niektórych za najbardziej obrzydliwy) film w historii kinematografii. Chodzi o "Martwicę mózgu" Petera Jacksona z 1992 r. Późniejszy reżyser sagi "Władca pierścieni" nie bez powodu reklamował swoje dzieło hasłem "Produkcja dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach i jeszcze mocniejszych żołądkach". W horrorze kobieta-zombie kąsa wszystkich mieszkańców małego miasteczka i zaraża ich tytułową martwicą mózgu. Takiej ilości wnętrzności kino wcześniej nie widziało. W finałowej scenie z kosiarką do trawy zużyto trzysta litrów sztucznej krwi. A w wielu krajach w wypożyczalniach do filmu dołączano torebki na wymioty. Film do dziś cieszy się statusem kultowego.

Lubimy oglądać obrzydliwości czy rozrywanie części ciała na strzępy

- Lubimy oglądać obrzydliwości czy rozrywanie części ciała na strzępy z takiego samego powodu, z jakiego lubimy się bać. To kontrolowana dawka ekstremalnych emocji - wyjaśnia Dominik Panek.

A skoro o obrzydliwościach mowa, nie sposób nie wspomnieć o "Candymanie" ( też z 1992 r.), w którym czarnoskóry mężczyzna-upiór ciacha ostrym narzędziem, a jego nieodłącznymi towarzyszami są... pszczoły.

Dziewięć, dziesięć - parodie i marihuana

W obrazach z cyklu "Straszny film" Keenana Ivory'ego Wayansa (pierwsza część weszła do kin w 2000 r.) faceci w maskach palą razem marihuanę i serdecznie się do siebie uśmiechają. Te komedie są parodiami prawie wszystkich możliwych horrorów, z "Krzykiem" (1996 r.) Wesa Cravena włącznie. W tym filmie reżyser przygód Freddy'ego Kruegera pokazał, jak udanie można połączyć horror z komedią.

Może więc to właśnie śmiech jest najlepszą metodą na rozbrojenie własnego strachu, nawet jeśli przeraża nas - na szczęście - tylko horror.

Lubimy się bać w kinie od blisko stu lat.

Subiektywny wybór najważniejszych, czasem też i najlepszych horrorów w historii światowego kina, przygotowany przez Katarzynę Kaczorowską

"Nosferatu - symfonia grozy" - wielkie dzieło Friedricha Wilhelma Murnaua, oparte na książce Brama Stokera "Drakula". Oczywiście opowiada o wampirze. Wdowa po Stokerze, walcząca z Murnauem o prawa autorskie, wygrała w sądzie nakaz zniszczenia wszystkich kopii nakręconego w 1922 roku filmu, ale na szczęście kilka się uratowało. W 1931 roku Amerykanie nakręcili na podstawie powieści Stokera "Drakulę" z Belą Lugosim. Po latach do tego dzieła twórczo wrócili Werner Herzog, Francis Ford Coppola, a prześmiewczo zajął się nim niezmordowany Mel Brooks.

"Frankenstein" - to historia potwora stworzonego z trupów przez pewnego lekarza. Boris Karloff wcielający się w to monstrum do dziś mógłby straszyć małe dzieci, a sam film doczekał się wielu kontynuacji, remake'ów i parodii. Na pewno do udanych należy zaliczyć obraz Brooksa "Młody Frankenstein" i szalenie egzystencjalny film, ze świetnymi rolami Roberta de Niro i Heleny Bonham Carter, który w 1994 roku wyreżyserował Kenneth Branagh.

"Mumia" - i tu znów straszył Boris Karloff. Historia mumii wstającej z grobowca i mordującej wszystko, co napotka na swej drodze, doczekała się ponad dziesięciu wersji. Również najnowszych, z zapierającymi dech w piersiach efektami.

"Ludzie-koty" - amerykański horror z 1942 roku, doskonale straszący bez rozlewu krwi. Młoda Serbka Irena poznaje w ogrodzie zoologicznym chłopaka. Zakochuje się w nim, wychodzi za niego za mąż, ale boi się, że kiedy będą się kochać, dopadnie ją klątwa - stanie się morderczą panterą. Klątwa i tak ją dopada, a sam film doczekał się kilku nowszych wersji. Ja wolę tę pierwszą...

"Noc żywych trupów" - istna makabra z 1968 roku, która wprowadziła do światowego kina zombie i kult voodoo. Żywe trupy cieszyły się takim powodzeniem, że straszą do dzisiaj w kolejnych produkcjach. Jedną z ostatnich był film Quentina Tarantino, zafascynowanego niskobudżetowymi filmami grozy z lat 60. A jednym z ciekawszych horrorów z motywem kultu voodoo był oczywiście "Harry Angel" z Mickeyem Rourke'em w szczytowej formie.

"Carrie" Briana de Palmy to pierwszy horror w stylu gore. Historia odrzuconej przez rówieśników nastolatki, dodatkowo obciążonej psychopatyczną matką (dodajmy, że fanatyczką religijną porzuconą przez męża), do dzisiaj budzi grozę. Sissy Spacek grająca tytułową Carrie rozprawia się z okrutnymi koleżankami i kolegami w sposób masowy (swoją drogą, w tym filmie debiutował John Travolta). Mówiąc wprost - krew tryska po ścianach.

"Lśnienie" Stanleya Kubricka - horror idealny. Jest pusty hotel, do którego na zimę zjeżdża trzyosobowa rodzina - ma pilnować tego miejsca do wiosny. On jest niespełnionym pisarzem. Ona zahukaną kurą domową. I jest jeszcze ich dziecko - kilkuletni chłopiec, który widzi ludzi, których nie ma, słyszy głosy, których słyszeć nie powinien. Robi się strasznie, tajemniczo i z minuty na minutę narasta poczucie zagrożenia. Jack Nicholson chyba w żadnym filmie nie był tak przerażający. Dla mnie absolutny hit.

"Egzorcysta" - jaką postać może przybrać diabeł? 12-letnia Regan podczas zabawy spirytystycznej nawiązuje kontakt z duchem. I zaczyna się prawdziwe piekło... Jedynym, który może stawić czoło szarańczy, przekleństwom, obscenie, jest ksiądz znajdujący się w kryzysie wiary (w tej roli świetny Max von Sydow).

"Dziecko Rosemary" - i kolejne arcydzieło, tym razem Romana Polańskiego. Ambitny mąż, samotna żona i oczekiwana ciąża. Czy naprawdę ojcem dziecka jest szatan? Czy matka je pokocha? Mia Farrow stworzyła w tym filmie kreację wielką, a kołysanka Krzysztofa Komedy to klasyka muzyki filmowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska