Niewielka hala przy ul. Chełmońskiego we Wrocławiu wypełniła się wczoraj po brzegi. Chyba nigdy w swojej historii nie była tak oblegana. Ale nie ma się co dziwić, skoro gościł w niej Marcin Gortat - najlepszy polski koszykarz, który gra w zawodowej lidze NBA w klubie Orlando Magic.
Wykorzystując przerwę między sezonami, nasz jedynak w NBA zorganizował w Polsce Marcin Gortat Camp 2010. To cykl treningów dla dzieci od 9 do 13 lat, prowadzony pod okiem Gortata w w sześciu polskich miastach.
- Mam dobry wpływ na dzieciaki, które miały okazję ze mną trenować. Jestem spokojny i mam doskonały kontakt z dziećmi. Chyba budzę zaufanie - z uśmiechem wyjaśniał bohater wczorajszego zamieszania w hali. - Podczas treningów chcę wyławiać koszykarskie talenty, ale również promować zdrowy styl życia. Pokazać, że sport rozwija - dodał.
Zajęcia z Gortatem nie są typowymi treningami. Zawodnik pokazuje i wyjaśnia elementy koszykarskiego rzemiosła. Przy okazji bystrym okiem wyławia talenty. Twierdzi, że nie brak ich w Polsce.
- Po zajęciach we Wrocławiu zwróciłem uwagę na trzech chłopców. Moim zdaniem jeden z nich ma ogromny talent - dzielił się spostrzeżeniami Gortat. Ale ostrzegał: - Ten chłopak ma dopiero 13 lat, a fizycznie prezentuje się już jak zawodowiec. Ma doskonałą koordynację ruchową i bardzo dobrze ułożoną rękę. Naprawdę, ma ogromny talent, ale teraz problem w tym, by polscy trenerzy go nie zepsuli. Zdążyłem już poznać, jak to wygląda i wiem, że w Polsce łatwo zmarnować nawet tak wielki talent.
Na zakończenie Gortat odpowiadał na pytania dzieci.
- Ile pan zarobił na grze w koszykówkę? - rzucił jeden z chłopców. Gortat z uśmiechem odpowiedział: - Wielkie pieniądze to wielka odpowiedzialność. Za to, co zarobiłem, mogę kupić samolot lub jacht, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze są zdrowie i przyjaźń, a tego nie da się kupić.
Dziennikarzy interesowała przyszłość i nowy sezon.
- Na sto procent zostaję w Orlando Magic. Trener obiecał mi, że w przyszłym sezonie będę dostawał więcej szans pokazania się na parkiecie. Jest tylko jeden warunek: mam dobrze przepracować okres przygotowawczy. Ale o to jestem spokojny - z przekonaniem mówił Gortat.
Reprezentacyjny środkowy skomentował też sukces polskiej reprezentacji koszykarzy, wicemistrzów świata do lat 17. - Na miejscu tych chłopców zamknąłbym się w domu, odciął od mediów i skoncentrował na treningu. Agenci będą im obiecywać złote góry, a oni muszą dużo pracować, aby coś osiągnąć.
W rozmowach przewinął się temat zniknięcia z koszykarskiej mapy Polski Śląska Wrocław.
- Rozmawiam o odbudowie Śląska z ludźmi, którzy odpowiadają za sport i koszykówkę we Wrocławiu. Namawiam, by tego tak nie zostawiali. Zapewnili mnie, że zrobią wszystko, by Wrocław znów miał wielką koszykówkę.
Gdy gość odpowiedział na wszystkie pytania i rozdał autografy, poszedł na obiad. Zamówił schabowego z ziemniakami i mizerią. Schabowy był naprawdę ogromny.
Dzień wcześniej, wieczorem, po przyjeździe do Wrocławia, Gortat (gra zawsze z numerem 13 na koszulce) wraz z Radosławem Czerniakiem (były gracz Śląska, asystent selekcjonera kadry Polski), ze sztabem towarzyszących mu osób (był wśród nich przedstawiciel NBA), gościł na kolacji w Klubie 13, prowadzonym przez byłego gracza Śląska i reprezentanta Polski, Jerzego Kołodziejczaka.
Tematów do rozmów nie zabrakło. Najczęściej przewijała się kwestia ziejącej dziury po koszykarskim Śląsku. Gortat z sentymentem oglądał imponującą galerię zdjęć i pamiątek z dziesięcioleci, przez które Śląsk był wizytówką Wrocławia. Do zdjęć pozował właśnie przy fotkach legend Śląska.
Teraz Gortat jedzie na zajęcia z dziećmi do Krakowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?