Decyzja zapadła po tym, jak ok. godz. 17 robotnicy pracujący przy przebudowie ul. Strzegomskiej pół metra od jezdni znaleźli pocisk moździerzowy z II wojny światowej. Saperzy odmówili natychmiastowego przyjazdu po niewybuch.
- Powiedzieli, że są już po pracy. I że na Strzegomskiej zjawią się dopiero w piątek - mówił nam Krzysztof Zaporowski z biura prasowego policji.
W całym Wrocławiu jest tylko jeden patrol saperski. Pracuje w nim 8 żołnierzy. - Obowiązuje nas ośmiogodzinny czas pracy. Na dłuższą nie pozwalają przepisy. Nie przewozimy przecież jajek, ale niebezpieczne przedmioty - bronił się Przemysław Parol, szef patrolu saperskiego. - Zgodnie z przepisami, mamy 24 godziny na odebranie niewypału.
Dopiero gdy cały zachód Wrocławia stanął w korku, wojsko zmieniło zdanie. Saperzy tłumaczyli, że odmówili przyjazdu do innego niewybuchu, który znaleziono kilkaset metrów dalej, przy ul. Granicznej.
- To nieporozumienie. Niewybuchem z Granicznej zajmiemy rano - tłumaczył chorąży Parol. - Na Strzegomską przyjechaliśmy, bo dostaliśmy zgłoszenie, jako pilne. Było duże zagrożenie, jeśli chodzi o wstrzymanie ruchu, poza tym pocisk leżał zbyt blisko drogi.
W końcu przed godz. 22 saperzy zabrali oba niewybuchy, a ruch wrócił do normy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?