Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z marzeniami w wielki świat

Katarzyna Kaczorowska
Jeden z projektów Pawła Świerczyńskiego z kolekcji "Okeanid"
Jeden z projektów Pawła Świerczyńskiego z kolekcji "Okeanid" Fot. Justyna Bień
Miuccia Prada nie owijając w bawełnę ogłosiła, że nie wierzy ludziom, którzy twierdzą, że ubranie nie jest ważne. Takich jak ona jest więcej. Niektórych z nich można spotkać we Wrocławiu w pewnej szkole.

Paweł Świerczyński co chwilę składa i rozkłada ręce. To z nerwów. Za chwilę wejdzie na egzamin końcowy. Jeszcze nie nie wie, że za kilka dni zdobędzie I miejsce na tegorocznej Gali Policealnej Szkoły Projektowania Ubioru - jedynej takiej na Dolnym Śląsku - i dostanie pierwsze poważne zaproszenie. Swoją kolekcję pokaże na najbliższej Gali Mody i Sztuki.

Nic banalnego

Przedstawia się "Paveau". Na przedramionach ma wytatuowane japońskie ideogramy. Kiedy tłumaczy, co znaczą - bogactwo, szczęście, ciało, człowiek, dziwny, wyróżniający się i najlepszy - już wiadomo, że taki Pawła sposób na budowanie w sobie poczucia wartości. I choć kręci nosem, że są za mało artystyczne i chyba je zmieni, widać, że wybrał je nieprzypadkowo.

Głogowian (szczerze przyznaje: - Nie znoszę tego miasta, takie jest zwyczajne), technikum odzieżowe wybrał na złość bratu. Niechętnie przyznaje, że pracuje w jednym z wrocławskich supermarketów - w końcu musi się z czegoś tu utrzymać. I dodaje, że najwięcej wymagają od niego rodzina i znajomi, którzy często proszą, by uszył dla nich coś niebanalnego.

- Moda to dla mnie kreacja. Możliwość tworzenia. Artystyczna wypowiedź. Naprawdę sposób na życie i wyrażenie siebie - tłumaczy Paweł i przyznaje, że do swojej zwycięskiej kolekcji inspirację znalazł w muzyce Lady Gagi, a dokładnie w utworach "Monster", czyli "Potwór" i "So Happy I Could Die", "Tak szczęśliwa, że mogłabym umrzeć".

- Ona pokazuje, że haute couture, wielkie krawiectwo, nie zginęło, a to daje mi nadzieję - podkreśla chłopak, który swoją pierwszą wielką kolekcję nazwał "Okeanid", nawiązując do dziwnych stworów zamieszkujących morza starożytnych Greków.

Coś dla elegantek

Basia Dubownik z Piechowic, jego koleżanka z roku, ma 24 lata, ale ambitne plany na co najmniej najbliższych dziesięć lat. Na Uniwersytecie Ekonomicznym studiuje finanse i bankowość, na Politechnice ekonomatematykę, a do szkoły projektowania przyszła, by realizować swoje hobby. I już wie, że tym, co zdecyduje o jej sukcesie, będzie połączenie wiedzy o finansach z umiejętnościami projektanta, czyli własna firma.

- Chcę ubierać kobiety w rzeczy piękne, wyrafinowane - mówi subtelna, ciemnowłosa dziewczyna sama ubrana z dyskretną elegancją. Nic dziwnego, że na swój dyplom stworzyła kolekcję wieczorowych sukni.

- Piekielnie trudnych - podkreśla Beata Pławczyk z pracowni wytwarzania modeli odzieży.
Elegantkę zachwyci połączenie czerni, bieli i różnych faktur szyfonu, szantungu i jedwabiu, ale krawcowi wystarczy rzut oka, by zorientować się, że efektowne pomysły Basi to nie lada wyzwanie.

-Lubię podnosić sobie porzeczkę - uśmiecha się dziewczyna, która do szkoły projektowania przyszła nie mając zielonego pojęcia o szyciu.
Teatr na wybiegu

Ukończyła szkołę baletową w Łodzi. Trenuje taniec towarzyski i studiuje filologię angielską. No i założyła własną firmę, bo chce ubierać kobiety odważne. Ma też jasny cel: rzucić Paryż na kolana. A jeszcze niedawno nie miała zielonego pojęcia ani o rysowaniu projektów, ani o szyciu (ale projektowałam sobie sukienki do tańca - przyznaje z przekorą w głosie).

- Uwielbiam to, co teatralne, widowiskowe - podkreśla Dorota Matykiewicz, która przyznaje, że często przygląda się mijanym na ulicach Wrocławia kobietom. Z wielobarwnego tłumu wyławia te odważne i te, które ubrałaby "po swojemu".

- Za dużo jest tego, co nazywam metodą "kopiuj - wklej", przenoszenia żywcem gotowych zestawów, jakie można znaleźć w gazetach dla kobiet. A ja bym chciała, żeby każda z nas umiała znaleźć swój własny styl, i nie bała się tego, że nie jest dokładnie taka jak setki mijanych kobiet - mówi dziewczyna, która z tego tłumu wyróżnia się i odważną fryzurą, i odważnymi, bo własnej produkcji ubraniami. I już ma na koncie nie tylko II miejsce na szkolnej Gali, ale i wyróżnienie w VI edycji międzynarodowego konkursu "Off Fashion" dla młodych projektantów oraz pokaz podczas Warsaw Fashion Street

W meandrach rynku

Idą na projektowanie do łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, mekki polskich projektantów mody. Zakładają swoje firmy, tak jak Marta Nieradka ze Strzegomia, która trzy lata temu - tak jak Paweł Świerczyński w tym roku - wygrała szkolną Galę. Pracują w znanych w kraju firmach odzieżowych i w pracowni kostiumów Opery Wrocławskiej. Jednym udaje się przebić i pracują pod własnym nazwiskiem, inni sprzedają swoje umiejętności tym, którzy zdążyli się już osadzić na rynku i zbudować pozycję.

- Szkoła daje im kapitał: wiedzę i umiejętności. O resztę muszą już powalczyć sami - przyznaje Teresa Maziarz-Machay, prezes zarządu Centrum Edukacji Zawodowej "Mur", w której skład wchodzi szkoła projektowania. - Dla mnie każdy dyplom to równie duże przeżycie, jak dla nich. Widzimy, jak dojrzewają, pokonują własne braki, stawiają sobie ambitne cele. I kibicujemy im, kiedy już wyfruwają spod naszych skrzydeł prosto w świat.

Coco Chanel powiedziała, że moda przemija, ale styl pozostaje. Młodzi, którzy we Wrocławiu uczą się projektowania, już to wiedzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska