Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Antkowiak: We Wrocławiu bawiłem się modą.

Jerzy Antkowiak
Jerzy Antkowiak, guru mody lat 80.
Jerzy Antkowiak, guru mody lat 80. fot. Archiwum
Z Jerzym Antkowiakiem, projektantem mody oraz dyrektorem artystycznym nieistniejącej już Mody Polskiej, o tym, jak przez lata zmieniały się nasze stroje, czemu miał być dziewczynką i co go przeraża, rozmawia Magdalena Nowacka

Urodził się Pan 18 maja i miał być... dziewczynką.

Rodziłem się w domu, tata bił głową w piec kaflowy, a ja faktycznie miałem być dziewczynką, Danusią. Ostatecznie otrzymałem imiona Zbigniew Jerzy, a babcia dorzuciła jeszcze Włodzimierza. I tak mam w metryce. Pierwszego imienia nie używam. Ale oczekiwania rodziców chyba w jakiś sposób spełniłem biorąc ślub z Danusią. Wszyscy wtedy wołali na nas Zbyszko i Danuśka.

Co Pana inspirowało na początku kariery projektanta? W smutnej Polsce, gdzie na ulicach nie było praktycznie czegoś takiego, co można określić mianem stylu, mody.

No tak, wtedy ta moda przypominała koniec XIX wieku. Ja miałem jednak szczęście. Najpierw studia we Wrocławiu, gdzie próbowaliśmy się bawić modą w życiu studenckim, a nasze studentki biegały na sesje do studia filmowego w ramach hasła "Piękne dziewczyny na ekrany". Potem wyjechałem do Paryża. I tam inspiracją było wszystko. Atmosfera, klimat miasta i pokazów, nawet pewien snobizm. Ale bardziej niż same pokazy, modelki na wybiegu, interesowała i inspirowała mnie publiczność. Bo i jaka to była publiczność! Po prostu międzynarodowa. Sophia Loren, Gina Lollobrigida. Na ich styl się patrzyło...

Potem Pan wrócił, a tu te szare ulice prosiły się, aby je ożywić. Pełni kompleksów łaknęliśmy tej zachodniej mody...

To prawda, u nas był wtedy inny świat, tak bardzo niestety socrealistyczny. Nie mogłem się do końca przyznawać, że taki mi się nie podoba. Ale nowości wprowadzało się poprzez różnorodność materiałów. Ruszyły tweedy, flausze, nadruki na jedwabiu, takie "drożdże mody", trochę wariactwa. Jak Pierre Cardin pokazywał kogoś w złotych kombinezonach, to znaczy, że miał taką wizję mody ulicznej, nie dla kosmonautów, i to aż prosiło się, by wykorzystać. Z drugiej strony trzeba było też robić trochę tzw. mody przyzwoitej dla wszystkich żon partyjnych sekretarzy, jakieś grzeczne garsoneczki. Ale tak naprawdę wtedy brakowało w tzw. szeregach wyraźnego podziału na płeć.

W końcu jednak zmienił się ustrój, Zachód wciąż był modny, ale już nie tylko stamtąd czerpaliśmy inspiracje modą.

Koniec lat 80. i lata 90. to inspiracja Wschodem, głównie Indiami i Tajlandią. I to, niestety, wiele złego w naszej modzie narobiło. Miałem szczęście porównania chłamu ze Wschodu z prawdziwą tamtejszą egzotyczną modą. Byłem w firmie Deni Cler w Mantui we Włoszech. Tam zobaczyłem przepiękne jedwabie. Byłem zachwycony, a oni pokazując te cuda mówili - to Hongkong, Tajlandia i Korea. Wtedy zrozumiałem, że jest różnica. I zacząłem się zastanawiać, dlaczego u nas pod tym względem taka nędza? A wynikała ona z prostego faktu kompletnej ignorancji osób, które te rzeczy sprowadzały za przysłowiowe grosze. Bo facet, który zajmował się hurtem papierosów, z dnia na dzień stawał się hurtownikiem odzieży ze Wschodu. To kaleczyło modę.

I jesteśmy już w XXI wieku. Nie ma kompleksów wobec Zachodu, wiemy już, co to tandeta pseudowschodnia. Jak teraz jest z tą naszą modą? Dostrzegł Pan jakieś różnice regionalne?

Teraz mamy i bogato, i średnio. Tyle, że wiele firm kusi nas malowniczymi nazwami. Obecnie różnice w modzie wynikają z tego, czy coś jest od Dolce Gabbana czy Dude di Gabano. I na te "naszywki" trzeba uważać. Co do różnic w regionach, miastach czy wsiach, nie rzucają się jakoś wyjątkowo w oczy. Najmniej to widać wśród dzieci. One wszystkie, niezależnie od miejsca zamieszkania, inspirują się podobnym. Co do mody dorosłych, jest jedna rzecz, która jest eksponowana, przede wszystkim latem. Kompletny brak wyczucia. Ludziom latem wydaje się, że są w uzdrowisku. I idą w stroju, który pasuje na deptak w Międzyzdrojach, na przykład do banku. Albo w cekinach do warzywniaka. I to chyba charakterystyczne dla współczesnej, naszej polskiej mody. Dlatego apelowałbym o to, aby zastanowić się, czy nasz strój pasuje do miejsca. To w zasadzie najważniejsze. I jeśli będziemy na to zwracać uwagę, będziemy ubrani i stylowo, i modnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska