Nie wiedzą. Więc wyjaśniam: będzie nas pięćdziesięciu czterech. I wyruszając na poszukiwanie imienia Księcia, znajdziemy na widowni szarfy z różnymi imionami. Stanę twarzą w twarz z widzami! A jak już znajdę swoją szarfę, to razem z pozostałymi pięćdziesięcioma szarfiarzami będę szła trzymając ją w rękach do środka sceny. I kiedy uklękniemy przed Księciem, on zaśpiewa "Nessun dorma".
- Kiedy usłyszycie "vincero", łagodnie unosicie szarfy do góry i opuszczacie w dół. Przy drugim "vincero" ten gest powtarzają osoby o nazwiskach od A do K, przy trzecim "vincero" od L do Y - tłumaczy Michał Znaniecki, reżyser "Turandot". Pierwsza próba chyba nie wyszła nam najlepiej, bo słyszę zza pleców głos: - Panowie, wolniej, wolniej. Ja wiem, że do tego się dojrzewa, ale uczcie się już teraz. Kiedyś wam się przyda.
W tłumie słychać śmiech i cichą ripostę: - Ale dziewczyn nie ma.
A ja już wiem, że praca statysty to ciężki kawałek chleba. Im bliżej premiery, tym mam większego stracha, że coś mi nie wyjdzie, że pomylę krok albo w najmniej odpowiednim momencie zacznę się śmiać. I zaczynam rozumieć, co Znaniecki miał na myśli, mówiąc o poczuciu odpowiedzialności wobec tysięcy widzów za spektakl.
"Turandot" pod patronatem "Gazety Wrocławskiej", 18, 19 i 20 czerwca. Stadion Olimpijski we Wrocławiu. Bilety w kasie opery
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?