Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczna miłość w Małej Moskwie

Zygmunt Mułek
Rodzina Lidii Nowikowej odwiedziła w tym tygodniu Legnicę i jej grób
Rodzina Lidii Nowikowej odwiedziła w tym tygodniu Legnicę i jej grób Piotr Krzyżanowski
Historię wielkiej miłości Lidii Nowikowej, pokazaną w filmie "Mała Moskwa", ludzie oglądali ze łzami w oczach. Jej rodzina odwiedziła właśnie Legnicę. - Moja mama żyje w sercach legniczan. Chciałbym, żeby jej grób, który stał się nieodłączną częścią historii miasta, został w Polsce, w Legnicy... - mówi Siergiej Zinowiewicz, jej syn.

Legnicki cmentarz komunalny, 7 czerwca 2010 r., południe. Siostra Lidii Nowikowej Wiera Siergiejewna Szeremenko całuje jej zdjęcie na pomniku. Płacze. Starsza pani jest bardzo wzruszona. Potem kwiaty układa na grobie syn Siergiej Zinowiewicz Nowikow, jego żona Tamara zapala świeczki. Podchodzą wnuk Aleksander z małżonką Larisą. Fotoreporterzy i kamerzyści filmują... Historia zatacza koło. Rodzina zdecydowała, że mogiła zostaje na legnickiej nekropolii.
***

8 października 1965 r. Ośmioletni Siergiej wraca z radzieckiej szkoły. Jest już dosyć późno. Spotyka mamę w parku.

- Mama mnie ucałowała i powiedziała, żebym szedł do domu. - Mówiła, że zaraz wróci - wspomina Siergiej Zinowiewicz.

Powiesiła się na apaszce. Ptaki podziobały jej twarz. Przeżyłam traumę. Kolega musiał odprowadzić mnie do domu

Syn już nigdy nie zobaczył mamy. Po kilku dniach jej ciało znalazło w Lasku Złotoryjskim dwóch młodych Polaków.

Próżno o tym szukać informacji w ówczesnej prasie. To traumatyczne zdarzenie utkwiło jednak w pamięci Jadwigi Mamoń, wówczas rozpoczynającej pracę w Milicji Obywatelskiej. Miejsce tragedii oświetlały reflektory samochodów. Młoda milicyjna praktykantka po raz pierwszy w życiu zetknęła się z nagłą śmiercią.

- Była blondynką. Pamiętam jej ubranie: czarną spódniczkę i czarną bluzkę z krótkim rękawkiem. Powiesiła się na apaszce. Ptaki podziobały jej twarz. Przeżyłam traumę. Kolega musiał odprowadzić mnie do domu. Przez wiele dni spałam w łóżku z siostrą, bo sama się bałam - opowiadała nam Jadwiga Mamoń.

Gdy znaleziono ciało Lidii, nikt nie powiedział o tragedii Siergiejowi i jego starszemu o cztery lata bratu Walerijowi. Przyjaciel ojca, też radziecki oficer, odwiózł ich do Brześcia. Tam przez kilka dni czekali na przyjazd rodziców, nie zdając sobie sprawy, że mama zmarła. W tym czasie ojciec pochował Lidię na legnickim cmentarzu, w kwaterze przeznaczonej dla żołnierzy i cywilów radzieckich.

Siostra - Wiera Siergiejewna, dziś już starsza, zadbana pani, też była blondynką. Przypomina sobie lato 1964. Wówczas Lidia przyjechała do ich rodzinnej wsi Kustowicze, koło Brześcia.

- Siostra przywiozła ze sobą różę - mówi Wiera Siergiejewna. - Cieszyła się, bo kwiat rzucił jej polski oficer, w momencie gdy jej pociąg odjeżdżał do Brześcia. Nigdy nie wymieniła imienia tego oficera.

Lidia poznała go w radzieckim Domu Oficera w Legnicy. Zwierzała się siostrze, że świetnie tańczył. Ona też.

- Ale ona tańczyła z wieloma mężczyznami. Kochała jednak swoją rodzinę. U Nowikowów nie było rozwodów - zapewnia siostra Wiera.

To była dosyć typowa rodzina. Lidia urodziła się we wsi Kustowicze, rejon kobryński, obwód brzeski, 60 kilometrów od granicy z Polską. Siostra wspomina, że w rodzinie było czworo rodzeństwa.

Mąż Lidii Zinowij Dmitriewicz Nowikow był technikiem pokładowym w samolotach. Walczył podczas II wojny światowej. Do Legnicy przyjechali w 1962 r. Zamieszkali na II piętrze kamienicy przy ul. Buczka (dzisiaj Kwiatkowskiego), w pobliżu lotniska.

- Niewiele pamiętam z tamtych czasów - mówi Siergiej. - Chodziłem do przedszkola przy lotnisku. Z bratem przeskakiwaliśmy przez płot, bo było bliżej. W szkole miałem kolegów Rosjan, Ukraińców, a nawet Tatara.

- Zinowij Dmitriewicz Nowikow, mąż Lidii, kontynuował służbę wojskową w pułku lotnictwa transportowego, który był odpowiedzialny za zaopatrzenie dowództwa armii lotniczej. Był z zawodu technikiem pokładowym w randze starszego lejtnanta na pokładzie samolotu Li-2, popularnie zwanego douglasem - przytacza dzieje rodziny Wojciech Kondusza, historyk, autor książki "Mała Moskwa". - Lidia wkrótce podjęła pracę jako bufetowa w żołnierskiej stołówce pułku lotniczego. W wolnych chwilach szyła i robiła na drutach, także na zamówienie. Klientów nie brakowało. Miała gust, potrafiła doradzić, sama też się szykownie ubierała i dbała o estetyczny ubiór synów.

Siostra Wiera: - Była piękna. - Taki dobry duch. Kochała ludzi.

Mąż Lidii dużo pracował. Bywał w domu gościem, w niedziele, podczas urlopu. Lidia zajmowała się dziećmi. W tamtych czasach spotykanie się prywatnie z Polakami było zakazane. Ale mało kto patrzył na te zakazy. Ludzie spotykali się potajemnie w domach, bawili się. Romansowali, zakochiwali się, co już było srogo karane.

- W domu o tym się nie mówiło - wspomina Siergiej. - To była bolesna historia. Ojciec ją przeżywał do końca swych dni.

Sąsiadami Nowikowów byli polscy żołnierze.

- Lidia Nowikowa była żoną radzieckiego oficera. Potajemnie spotykali się z polską rodziną, mieszkającą w sąsiedztwie. Piękna Rosjanka zakochała się z wzajemnością w polskim sierżancie. Jego żona doniosła o tym romansie. Przybysze z ZSRR musieli natychmiast wyjechać z Polski.

- Mąż nie wypuszczał jej z domu, gdy się pakowali - opowiada Jadwiga Mamoń. - Pilnował na każdym kroku. Powiedziała mu, że idzie po papierosy. Uwierzył. Wyszła w letnim ubraniu. Już nie wróciła.

To jedna z wersji tej tragicznej historii. Waldemar Krzystek, urodzony w Legnicy reżyser filmu "Mała Moskwa", przypomina sobie, że mieszkał blisko ul. Buczka, na Podchorążych.
- Być może w tamtych czasach spotkałem starszego z braci Nowikowów - zastanawia się reżyser. - Jesteśmy rówieśnikami.
Kilka lat po tej tragedii Waldemar Krzystek poszedł z mamą na legnicki cmentarz.
- Mama mi wtedy opowiedziała o tej tragicznej miłości - wspomina reżyser. - Było w tej historii coś wstrząsającego i niewiarygodnego. Podobnych, ale nie tak tragicznych były może tysiące.

Po wielu latach nakręcił obsypany nagrodami film "Mała Moskwa". Ten obraz odbiega trochę od historii miłości Lidii i sierżanta. Akcja filmu rozpoczyna się w 1967 r. Wówczas połowa mieszkańców to radzieccy żołnierze. Do Legnicy przyjeżdżają Jura, lotnik oblatywacz, z żoną Wierą. On nie poleciał w kosmos z powodów zdrowotnych. Ona - piękna, utalentowana kobieta. Chce być szczęśliwa. Młoda, piękna Rosjanka wpada w oko Michałowi, przystojnemu polskiemu oficerowi.

Powoli zaczyna się rozwijać uczucie. Spotykają się potajemnie. Rodzi się córka. Rosjanka chce rozwieść się z mężem. Ale to niemożliwe. Finał jest tragiczny. Kobieta popełnia samobójstwo lub zostaje zabita - tego do końca nie wiadomo. Po wielu latach Jura przyjeżdża z córką do Legnicy. Zupełnie już innego miasta...

A jak potoczyły się losy męża Lidii i jej synów?

Brześć, październik 1965 r. Od ojca chłopcy słyszą, że mamy już nie ma. Osiedlają się w miasteczku Stiepanka pod Mińskiem. Dzieci wychowuje początkowo babcia, a rok po śmierci Lidii Zinowij Nowikow żeni się po raz drugi. Niebawem na świat przychodzi trzeci syn.

- Druga żona taty była dla nas drugą mamą - mówi Siergiej. - Dobrze nas wychowała. I po chwili: - Ona też była blondynką.

Ojciec nadal jest lotnikiem. W 1972 odchodzi z wojska. Umiera 20 lat później. Rodzinną tragedię każdy przeżywa na swój sposób.

- Mówiło się w domu, że mama popełniła samobójstwo - wspomina młodszy syn. - Była też druga wersja, że jej w tym ktoś pomógł.

Siostra Wiera: - Kochała życie i dzieci. Ciężko uwierzyć w samobójstwo. Stało się to, gdy przygotowywali się do wyjazdu z Polski.

Siergiej też marzył o lataniu. Nie dostał się do szkoły lotniczej. Ukończył studia techniczne. Wstąpił do Armii Radzieckiej, służył w wojskach lotniczych. Odszedł w stopniu podpułkownika już z armii białoruskiej, bo ZSRR się rozpadł. Mieszka w Mińsku, wraz z żoną, którą poznał na studiach, zajmuje się biznesem.

Starszy brat Walery był kolejarzem. Teraz jest emerytem. Żyje na Uralu, w azjatyckiej części Rosji.

- W Brześciu mieszka rodzony brat mamy Stiepan Siergiejewicz. To on w 1978 r., w czasie służby w Polsce, postawił mamie pomnik z białego marmuru z pięknym żeliwnym ogrodzeniem. W końcu lat 90. jacyś wandale ukradli to ogrodzenie, a także rozbili fotografię na pomniku, którą później ponownie umieściłem - wspomina Siergiej.

- Mama mnie ucałowała i powiedziała, żebym szedł do domu. Mówiła, że zaraz wróci...

Podczas jednego z przyjazdów na grób mamy spotkał przy nim panią Marię. - Ona też opiekowała się grobem. Zapytała nas, kim jesteśmy. Opowiedziała, że moja mama przyjaźniła się z jej rodziną. Chcielibyśmy ją odnaleźć, a także innych ludzi, którzy znali naszych rodziców - zwierza się Siergiej.
O filmie Waldemara Krzystka "Mała Moskwa" dowiedzieli się z internetu. Obejrzeli z zainteresowaniem. - To wzruszający film. Chociaż niektóre sceny mi się nie podobają - mówi siostra Wiera. - Aktorka grająca główną rolę jest nawet trochę podobna do Lidii. Nomen omen, w filmie nosi ona imię Wiera.

- To, że jej mąż jest lotnikiem, wyszło przypadkowo. Tak mi pasowało do scenariusza. Podczas kręcenia filmu nie chciałem się kontaktować z rodziną. Mogłoby to dla nich być bolesne - zwierza się Waldemar Krzystek.

7 czerwca 2010 r., Legnica.

- Postanowiliśmy, że grób mojej mamy zostanie w Legnicy na zawsze - mówi wzruszony Siergiej Zinowiewicz. - Jest zadbany, zawsze stoją na nim kwiaty. Stał się nieodłączną częścią historii miasta. Moja mama żyje w sercach legniczan.

Tak kończy się pewna historia. A może zaczyna się nowa opowieść...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska