Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kocham Cię przez ten SMS

Bernard Łętowski
SMS-y zniewoliły Dorotę Jaróg niemal od razu. Nikt wcześniej tak do niej nie pisał...
SMS-y zniewoliły Dorotę Jaróg niemal od razu. Nikt wcześniej tak do niej nie pisał... Bernard Łetowski
Ma około pół miliona długów, które codziennie rosną o około 300 złotych. Zadłużona jest w około czternastu bankach i tak zwanych instytucjach finansowych. Te "około" wynikają z tego, że Dorota przestała już ogarniać swoje zadłużenie. A wszystko przez miłość i zaufanie. Do kobiety, która podszywała się pod jej ukochanego.

Dorota Jaróg ma 36 lat, choć wygląda na mniej. Jest sympatyczną, wykształconą kobietą pracującą jako malarka w jednym z bolesłwieckich zakładów ceramicznych. To spod jej rąk wychodzą zdobienia tutejszej kamionki. Spod jej rąk wyszły też dziesiątki tysięcy SMS-ów ściągających tragedię na nią samą.

Dorota nie pali, nie obgryza paznokci, nie wygląda na potwornie zestresowanego człowieka żyjącego pod opieką psychologa i pod presją komorniczych wezwań oraz dostającego jedynie czwartą część własnej pensji. Nie wygląda na człowieka, który skasował własny samochód, wjeżdżając pod tira, bo ukochany miał przyjechać, a nie przyjechał, i nerwy nie wytrzymały.

Obraz tej tragedii to Dorota idąca do kolejnego banku i zaciągająca kolejny kredyt, najlepiej tam, gdzie nie sprawdzają, czy człowiek ma już inne pożyczki. Kiedy skończyła się wyrozumiałość banków, były prywatne pożyczki od znajomych, które jeszcze pięć lat temu wydawały się Dorocie czymś równie niestosownym, jak niepotrzebnym w jej życiu. Z banku czy od znajomych raz w tygodniu, czasem rzadziej, biegła na Pocztę Główną w Bolesławcu przy ulicy Kaszubskiej i wypełniała blankiet przekazu pocztowego.

- Czasem na 500 złotych, potem było już tysiąc tygodniowo, czasem nawet sześć czy osiem tysięcy - mówi.

Z wypełnionym blankietem stawała w kolejce do okienka, wysyłała pieniądze i miała spokój i miłość. Na jakiś tydzień.
***
Wszystko zaczęło się od samotności. Jedyną bliską osobą dla Doroty była matka, która zmarła w święta, w grudniu 2004 roku. Widziała, jak bez skutku reanimują matkę - powiernicę, przyjaciółkę, najbliższego człowieka. Mieszkały we dwie, została sama. Przyszła wiosna i samotność stała się nie do zniesienia.

- Wracałam do pustego domu, ale miałam nadzieję, że zaraz zobaczę mamę i będę mogła z nią porozmawiać, lecz jej już nie było - opowiada cicho Dorota.

Aby nie była sama, wprowadził się do niej brat. To też nie pomogło.

Cztery lata temu we wrześniu słuchała kącika samotnych serc w Muzycznym Radiu i wysłała esemesa. Nie wie, dlaczego, jakoś tak spontanicznie, bez wielkich planów na wielkie miłości. Dostała kilkanaście odpowiedzi. Odpisała. Wkrótce z grona samotników pozostał dla niej jeden, który ją zauroczył.

Wiele z tych SMS-ów wysłanych do niej przez cztery lata ma do dziś. Spisanych na małych karteczkach. Nie wiadomo, co ją w nich urzekło.

Każda myśl, gest jest dla Ciebie. W każdym śnie, w każdą noc widzę Ciebie. Czekać dzień, tydzień, godzinę to zbyt wiele, lecz naprawdę jesteś Ty! Więc warto, mój aniele. (26 września 2009, godz. 21.31)

Takie SMS-y zniewoliły Dorotę Jaróg niemal od razu. Nikt wcześniej tak do niej nie pisał. Dopiero Grzegorz ujął ją słowami. Grzegorz? Nie, raczej Szymon, bo mężczyzna zmienił w trakcie korespondowania imię. Wytłumaczył to brakiem zaufania do kobiet.

- Miesięcznie wysyłaliśmy do siebie pięćset, potem tysiąc, a potem nawet dwa tysiące SMS--ów - mówi Dorota. Szymon budził Dorotę, kołysał ją do snu. Jego rymy stały się dla niej uzależnieniem. Słoneczko z nieba dawno zeszło, więc Ty kochanie oczka swe zmruż. Wtul się w podusię swą, bo wszystkie dziewczyny o tej porze już śpią. (5 maja 2005, godz. 21.53)

Nie tylko pisali, zaczęli rozmawiać przez telefon. Często to on puszczał sygnał, a Dorota oddzwaniała, bo on, biznesmen z własną restauracją, piekarnią, sklepami i Bóg wie czym, nie miał akurat pieniędzy, żeby doładować konto w swojej komórce.

- Po tygodniu mieliśmy się spotkać, ale zadzwonił, że miał wypadek w Poznaniu i nie dojechał.
Potem były kolejne próby spotkań. Szymon przeprowadzał się kilka razy. Mieszkał we Wrocławiu, Poznaniu, Krotoszynie. Plagi egipskie przy jego życiorysie to żart. Wychowany w domu dziecka, prześladowany przez los, miał operację krwiaka mózgu, wypadki, szukał w Anglii zaginionej siostry oszustki, unikał zabicia go przez chorą ciotkę. Do tego miał kłopoty z mafią, od której musiał pożyczyć pieniądze. Wszystko to przez te cztery lata. Wszystkimi tymi historiami obciążał Dorotę, która przeżywała, płakała, cierpiała i... pomagała.

Niech księżyc do snu Ci nuci, że jest ktoś, kto musi Ci powiedzieć, jak bardzo Cię kocha. (27 września 2005, godz. 20.10)

Chciała pojechać do Poznania, do szpitala, zobaczyć Szymona, który czekał na operację. Nie chciał, żeby go zobaczyła w takim stanie. Zrozumiała. Innym razem miał przyjechać do niej. Ba, był już nawet z kolegami w Chojnowie, ale dowiedział się, że w domu jest jej brat. Brat Doroty, jak cała rodzina, był podejrzliwie nastawiony do telefonicznego podrywacza, który opętał jego siostrę.

Rachunek telefoniczny na 500o złotych wzmocnił tę podejrzliwość. Szymon w Chojnowie zawrócił, Dorota płakała.

O wyznania miłości Szymon prosił w sytuacjach podbramkowych. Na przykład przed wjazdem na salę operacyjną, z której mógł wyjechać do kostnicy. Kto by nie powiedział, że kocha?

O pieniądze też prosił w sytuacjach podbramkowych. Chory w szpitalu, konto mu zablokowali, a tu leki trzeba kupić. Głupie 500 złotych, odda przecież, ma pieniądze. I Dorota słała. Nawet jej serce nie zadrżało i cień podejrzenia nie przemknął, gdy Szymon poprosił, by słać pieniądze nie do niego, a do Małgorzaty W., która była przyjaciółką i jego wspomożycielką. O tym, że była również Szymonem, Dorota nie mogła wiedzieć. O tym, że czeka na kasę od niej, bo chciała poimprezować - też. Miała przecież zdjęcia Szymona, całkiem przystojnego faceta, nawet fotkę w mundurze marynarza na tle statku. I zdjęcie jego siostry też dostała. Wszystkie ma do dzisiaj.

- Nie mam pojęcia, kto naprawdę jest na tych zdjęciach - mówi Dorota.

Pozwól mi się kochać chociażby z daleka. Przed moją miłością dłużej nie uciekaj. Wzdychać mi do Ciebie dzisiaj nie zabraniaj, bo zapomnieć Ciebie dzisiaj już nie jestem w stanie, kochanie. (25 listopada 2005, godz. 22.25)

Między jednym a drugim wierszykiem z 500 złotych zrobiło się dwa tysiące. Brat Doroty znalazł przekaz dla Małgorzaty W., przełknął kłamstwo, że to pożyczka dla koleżanki. Nieufność rodziny wobec Szymona jednak pozostała, więc napisał on list, który miał go uwiarygodnić.

Jesteś jasną gwiazdką na niebie. W błękicie i jedwabiu szukam Ciebie, Twego głosu w melodii i śpiewie, pamiętaj, że ja bardzo kocham Ciebie... sam to napisałem. (5 listopada 2005, 22.36)

Inwencja Małgorzaty/Szymona była niewyczerpana. Na Dzień Dziecka potrafił opowiedzieć wzruszającą historię o odnajdywaniu rodziców. Opowiadał, brał na litość, odbierał kolejne przekazy, a oszczędności Doroty stopniały do zera. Szymon miał pieniądze na koncie, wielkie pieniądze, zaraz mu je odblokują, trzeba tylko pięciu tysięcy. Gdy Dorota mu pomoże, odzyska i swoje pieniądze.

Zaczęły się kredyty, w których braniu Dorota straciła miarę, ale zachowała odrobinę zaskakującego w tym omamieniu rozsądku. Bo na przykład konsolidowała pożyczki. Jednym kredytem spłacała drugi i coś jeszcze zostawało dla biednego Szymona, który serią SMS-ów od niego i od innych nieistniejących osób, takich jak lekarz, pielęgniarka czy pracownik banku oczekującego spłaty jakiegoś zadłużenia ukochanego, potrafił sprowadzić Dorotę do okienka przy ul. Kaszubskiej. W ostateczności zawsze pozostawał niezbędny do przeżycia lek albo przeszczep nerki. Prosił, groził, radził, ale i miał pretensje, gdy pożyczyła za mało. Koleżanki ostrzegały, ale ona, jak sama dziś mówi, była w amoku. I była samotna. A on ją przecież kochał.

Bardzo chciałbym Cię zobaczyć, ujrzeć Twoją piękną twarz. (22 grudnia 2005, godz. 16.31)

Czy banki mogą zarabiającej 2 tys. zł osobie udzielić 400 tys. zł kredytów? Mogą, przecież udzieliły. Ale kiedy udzielać przestały, a znajomym skończyła się kasa i cierpliwość - skończyła się miłość.

Gadałaś, że mnie kochasz, że mi pomożesz... (27 czerwca 2009, godz. 13.57)

Jest ktoś, kto musi Ci powiedzieć, jak bardzo Cię kocha

Nerwy puściły chłopakowi siostry Małgorzaty W. To on powiedział Dorocie, że jest oszukiwana, że Szymon to nie Szymon. Że to Małgorzata W. tak zmieniała głos, rozmawiając z nią przez telefon. Że była tak pewna kolejnych przekazów, że potrafiła sobie wcześniej zamówić na przykład nowy telewizor i zapłacić po odebraniu przekazu. Małgorzata W. z Raciborowa koło Krotoszyna została zdemaskowana w czerwcu 2009 roku, ale jedyny skutek tego zdemaskowania to ból Doroty.

- Płakałam, a potem poczułam się tak, jakby odeszło ode mnie jakieś zło - opowiada kobieta.

Cieszę się, że się z tobą nie ożeniłem. (27 czerwca 2009, godz. 13.31)

"Przesłuchana w charakterze świadka Małgorzata W. (...) nie przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu i wyjaśniła jedynie, iż Dorota Jaróg prosiła, by przed jej rodziną przedstawiała się jako mężczyzna. W trakcie dalszego przesłuchania podejrzana skorzystała z przysługującego jej ustawowego prawa do odmowy składania wyjaśnień.

Powołani lekarze psychiatrzy i psycholog orzekli, iż Małgorzata W. nie jest chora psychicznie ani upośledzona umysłowo, a jedynie wykazuje osobowość dysocjacyjną, pogranicze upośledzenia umysłowego oraz zespół zależności alkoholowej".
(Z pisma Prokuratury Rejonowej w Bolesławcu)

Zwiedzimy mroczne księżyce, uśniemy w gwiezdnym promieniu. A ja się rano obudzę z głową na Twoim ramieniu... co Ty na to? (28 czerwca 2006, godz. 16.01)

Dorota mówi, że teraz stara się nie ufać ludziom. Nie wierzy, że odzyska swoje pieniądze.

Małgorzata W. nie stawia się na rozprawy. Przysyła usprawiedliwienia lekarzy. W jej rodzinie zamieszkującej barak socjalny nie przelewa się. Po czterech latach tłustych wróciła bieda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska