Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzyka z zagajnika

Piotr Kanikowski
Ogólnopolski Konkurs Sygnalistów Myśliwskich  zawsze przyciąga nie tylko miłośników polowań, ale też i tych, którzy lubią wiedzieć, czego człowiek nauczył się od natury
Ogólnopolski Konkurs Sygnalistów Myśliwskich zawsze przyciąga nie tylko miłośników polowań, ale też i tych, którzy lubią wiedzieć, czego człowiek nauczył się od natury Piotr Kanikowski
Na potrzeby ekranizacji "Pana Tadeusza" Polski Związek Łowiecki użyczył Andrzejowi Wajdzie ozdobny bawoli róg - trofeum dorocznego Ogólnopolskiego Konkursu Sygnalistów Myśliwskich. Róg pięknie zagrał w filmie. Za tydzień wypróbują go najlepsi spośród czterystu trębaczy, którzy przyjadą do Złotoryi - pisze Piotr Kanikowski

Jacek Kramarz, złotoryjski nadleśniczy, powtarza za przyjacielem, że dźwięki rogów myśliwskich zmieniają zwyczajne polowanie w łowy, królewską rozrywkę. Zapewne przez to skojarzenie komunistyczne władze krzywo patrzyły na wszystkich, którzy idąc na zwierza, poza flintą zabierali instrumenty muzyczne.
Wyśmiewano ich za wielkopańskie przyzwyczajenia. Znajomość sygnałów myśliwskich - przed wojną tak powszechna, że nikomu nie przyszło do głowy, aby dokonać nutowego zapisu tych drobiazgów - zanikła. Sztukę gry na rogu ocaliła od zapomnienia garstka przedwojennych leśników z ważniejszych ośrodków łowieckich, takich jak Białowieża, Pszczyna czy Spała. Dopiero z odzyskaniem niepodległości muzyka wróciła do lasów. Stanowi artystyczną oprawę polowań, które coraz częściej rozpoczynają się odgrywaną na rogach "Pobudką", "Zebraniem myśliwych" lub "Powitaniem myśliwskim". Gdy martwe lisy, zające i dziki leżą pokotem na sosnowych gałęziach, łowcy zdejmują czapki z głów i sięgają po instrumenty, by pożegnać zwierzynę jak szlachetnego przeciwnika. Każdemu ustrzelonemu gatunkowi jest przypisana osobna melodia. Muzyką oddaje się również honory królowi polowania.
Pradziadom, uganiającym się po kniei za jeleniami, sygnałówka zastępowała telefon komórkowy. Za jej pośrednictwem porozumiewali się między sobą i wydawali polecenia wszystkim uczestnikom polowania.
Jeden zestaw dźwięków znaczył, że naganka ma ruszyć, drugi zakazywał strzału w miot, jeszcze inny polecał rozładować broń. Wprawiona w łowach naganka rozpoznawała, jaka melodia każe wysforować się do przodu idącym na lewym skrzydle, a jaka zagina prawe. Kiedy iść cicho, a kiedy hałasem wypłoszyć zwierzynę. Odegrana na rogu krótka i zdecydowana komenda "Stój" wstrzymywała pędzenie.
- Wśród myśliwych szli starzy, wąsaci leśnicy, którzy mieli sygnał na każdą okoliczność - mówi Jacek Kramarz. - Istniał nawet dźwiękowy odpowiednik numeru alarmowego 112, nakazujący wszystkim jak najszybciej biec w kierunku, skąd dochodził dźwięk.
Na początku sygnały były równie proste, co instrumenty używane przez łowców: kościane piszczałki, rogi zwierząt czy trąby z drewna lub kory. W średniowieczu podobny róg był też nieodzowną częścią rycerskiego ekwipunku. Można na nim było wydać - w najlepszym wypadku - trzy buczące dźwięki, donośne, ale równie subtelne, co zbójecka maczuga. Do wykonywania muzyki niespecjalnie się nadawał, więc w XIV wieku pojawiły się metalowe rogi myśliwskie w kształcie długiej, ślimakowato wygiętej rury. Wraz z upowszechnieniem się takich instrumentów, zaczęto komponować coraz bardziej rozbudowane utwory, z hymnami i fragmentami oper włącznie. Dźwięki polowania inspirowały twórców muzyki poważnej, między innymi Karola Marię Webera czy Stanisława Moniuszkę, a wykonywana na rogach muzyka myśliwska ewoluowała w osobny gatunek. Wyszła z lasu. Sygnalistów można spotkać na pogrzebach, ślubach i innych uroczystościach towarzyskich.

Tylko z pozoru to ciągi chaotycznych pisków. Kryje się za nimi skomplikowana wiedza o zwierzętach

Kolebką polskiej sygnalistyki jest Pszczyna, a jej patronem książę Jan Henryk XI von Pless, miłośnik lasów, koni, tradycji rycerskich i wystawnych polowań. Przez wiele lat był nadwornym łowczym cesarza niemieckiego. Jan Henryk XI polecił J. Rosnerowi, mieszkańcowi Pszczyny, zebranie i opublikowanie wszystkich sygnałów łowieckich. Tak powstał zbiór, z którego korzystają po dziś dzień sygnaliści myśliwscy w całej Europie.
Na Dolnym Śląsku istnieją obecnie cztery zespoły sygnalistów. Pierwszy - "Odgłosy Kniei" - działa przy wałbrzyskim okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. Swoje grupy mają technika leśne w Miliczu i w Głogowie. Czwarty zespół sygnalistów myśliwskich 10 lat temu założyli Andrzej Majewski, Jerzy Bajowski i Jacek Kramarz z Nadleśnictwa Złotoryja, wspierani przez ówczesnego nadleśniczego Czesława Ziemkiewicza.
- Bez muzyki polowania były niepełne. Czuliśmy, że czegoś brakuje - wspomina Jacek Kramarz.
Gdy nadleśnictwo za kilka tysięcy złotych kupiło instrumenty, żadną miarą nie szło się już wycofać. Z muzyką niewiele mieli wcześniej wspólnego. Uczyli się więc nut na wspak: znając melodię, zgadywali, jakie dźwięki kryją się za zapisem na pięciolinii. Jeździli na warsztaty, trenowali, koncertowali. Tak doszli do wprawy.
Dziś jako kilkunastoosobowa formacja złotoryjanie zdobywają laury na regionalnych i ogólnopolskich konkursach sygnalistów myśliwskich. Najbardziej cieszy ich trzecie miejsce zdobyte na mistrzostwach Polski w Olsztynie.
W okolicach Złotoryi rośnie już młode pokolenie sygnalistów. Na rogu myśliwskim piccolo ćwiczy czteroletni Michał Majewski. Także dwie córki Jacka Kramarza grają na sygnałówkach przy akompaniamencie siostry. Leśnicy cieszą się, że będzie komu przekazać pałeczkę.
Gry na rogu najłatwiej nauczyć się w ramach zajęć pozalekcyjnych którejś ze szkół leśnych. Pierwsi trębacze w latach siedemdziesiątych uczyli się samodzielnie. Swe umiejętności przekazywali później kolegom.
W Polsce co roku odbywa się około 20 konkursów dla sygnalistów myśliwskich. Każdy ma swoją specyfikę. W Spychowie tłem gali jest zachodzące w mazurskim jeziorze słońce. W Węgorzewie koncerty odbywają się na statku. Uczestnicy Kaczawskiego Konkursu Sygnalistów w Złotoryi dostawali na pamiątkę słynne na cały kraj agaty.
Złotoryjski agat jest piękny, ale jednak każdy polski sygnalista marzy o "Rogu Wojskiego". Tym samym, który zagrał w filmie Andrzeja Wajdy. Należał niegdyś do wyjątkowo dorodnego bawołu. Ozdobiony metalem, od piętnastu lat stanowi przechodnie trofeum Ogólnopolskiego Konkursu Sygnalistów Myśliwskich. W tym roku muzycy będą o niego rywalizować w Złotoryi i na zamku w Grodźcu. Tam 11, 12 i 13 czerwca odbędzie się XV Ogólnopolski Festiwal Muzyki Myśliwskiej z udziałem ponad 400 trębaczy z kraju i z zagranicy.
Podczas polowań myśliwi wydają też dźwięki innego rodzaju. Przy pomocy muszli, piszczałek i innych instrumentów imitują odgłosy zwierząt w rui, aby wywabić je z leśnego gąszczu. Tylko z pozoru to ciągi chaotycznych pisków, pochrapywań i mruknięć. Kryje się za nimi skomplikowana wiedza o zwierzętach i lata obserwacji.
- Najlepsi specjaliści od wabienia są tak przekonujący, że nawet przyroda daje się im oszukać - zachwala Jacek Kramarz.
Przy okazji festiwalu sygnalistów na zamku w Grodźcu rozegrane zostaną mistrzostwa Polski w wabieniu jelenia. Najlepsi specjaliści będą naśladować dźwięki wydawane np. przez byka szukającego łani lub tryumfującego po zwycięskiej walce.
Organizatorzy festiwalu zapowiadają też pokazy sokolnicze nad złotoryjskim zalewem. Goście z Czech przywiozą ptaki ułożone do polowania. W programie festiwalu jest prezentacja psów myśliwskich i biesiada z dziczyzną w roli głównej.

Piotr Kanikowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska