Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stu tysięcy nie zapłacimy

Krzysztof Paluszek
Fot. Michał Pawlik
Nie tak dawno Krzysztof Paluszek objął funkcję dyrektora sportowego piłkarskiego Śląska Wrocław. Przed nim niezwykle trudne zadanie. Musi wzmocnić zespół przed rozpoczęciem rozgrywek.

Wahał się Pan przyjmując posadę dyrektora sportowego w piłkarskim Śląsku Wrocław?
Nie, nie wahałem się. Wiem, że rada nadzorcza prowadziła rozmowy z kilkoma osobami, w tym także ze mną. Przedstawiłem swój plan działania dostosowany do obecnych możliwości klubu i zostało to zaakceptowane. Poza tym pracuję w Śląsku już blisko półtora roku, znam realia w nim panujące i dzięki temu powinno być mi nieco łatwiej niż osobie całkowicie z zewnątrz.

Pytam się o to, bo teraz będzie Pan często atakowany przez kibiców, media. Już teraz niektórym decyzja, że to Pan został dyrektorem sportowym w Śląsku, się nie podoba, a minęło zaledwie kilka dni od objęcia przez Pana tego stanowiska.

Zdaje sobie sprawę, że tak będzie. Nie mam się jednak czego wstydzić. Jestem już trenerem od 20 lat. Zaczynałem w małych klubach, najpierw we Wratislavii, później pracowałem w sztabach trenerskich reprezentacji, odbyłem staże w kilku zagranicznych klubach, pracowałem w Śląsku i w Zagłębiu Lubin. Przez te lata nawiązałem kontakty zagraniczne i mam też spojrzenie na naszą ligę nie tylko z polskiej strony. Wiem, że dla wszystkich najważniejsze będą transfery, ale moja praca nie będzie się tylko do tego sprowadzała. Tyle że pewnie na to nikt nie będzie zwracał uwagi. A przynajmniej niewielu. Ja wiem jedno - mam pracę do wykonania i tylko na tym zamierzam się koncentrować.

Pracowałem z wieloma wybitnymi trenerami i mimo upływu lat nadal mam z nimi dobry kontakt

A jak Pan reaguje na takie uwagi - trener Ryszard Tarasiewicz nie przepada za Krzysztofem Paluszkiem i teraz będzie mocno iskrzyło na Oporowskiej.
Jestem mocno zdziwiony tego typu opiniami. Zacznijmy od tego, że nie jestem konfliktowym człowiekiem. Pracowałem z wieloma wybitnymi trenerami i mimo upływu lat nadal mam z nimi dobry kontakt. Zawsze byłem lojalny wobec swoich współpracowników i nie inaczej jest w Śląsku. Nie wiem, skąd ten obraz Ryszarda Tarasiewicza jako demona, który chce o wszystkim sam decydować i wszystko wie najlepiej. Pracuję już w Śląsku półtora roku i nigdy nie zauważyłem, by trener tak postępował. Rozmawiamy normalnie, wymieniamy poglądy i nasza współpraca zawsze się dobrze układała. Jestem pewien, że nadal tak będzie. Nie rozumiem i nie wiem, dlaczego niektórzy na siłę stwarzają problemy i szukają konfliktów. Może mają w tym interes?

Przejdźmy do transferów. Kiedy możemy się spodziewać pierwszych wzmocnień w Śląsku Wrocław?
Daty dokładnej nie podam. Jestem podobnego zdania, jak prezes Piotr Waśniewski: najpierw trzeba wszystko dopiąć i jak już będzie pewne na sto procent, że dany piłkarz jest nasz, możemy podać jego nazwisko. Trzeba sobie zdać sprawę, że to nie jest taka łatwa sprawa, sprowadzić nowego zawodnika. Nie jest tak, że ktoś się nam spodobał i jutro już jest nasz. Negocjacje, rozmowy mogą trwać tygodniami. Niektóre tematy zaczęliśmy już pół roku temu i dalej są otwarte i trwają rozmowy.
To może chociaż zdradzi Pan, czy pierwszy transfer do Śląska będzie z Polski, czy z zagranicy?
Wszystko wskazuje na to, że zaczniemy od polskiego gracza. Chociaż zaznaczam, że szukamy i prowadzimy rozmowy zarówno w kraju, jak i za granicą.

Nie będziemy płacili zawodnikowi, który teraz zarabia 50-60 tysięcy

Nie uważa Pan, że ceny polskich zawodników są szalone, nieadekwatne do umiejętności?
Zgadzam się z tym. Niestety, jesteśmy w tej chwili w trzeciej lidze europejskiej, co najlepiej pokazują europejskie puchary i rankingi. Biorąc to pod uwagę, ceny są szalone i nie przystają do rzeczywistości. Oczywiście, jeżeli kogoś stać, aby płacić takie pieniądze, nie możemy mu zabronić. To jego pieniądze. My jednak nie będziemy płacili zawodnikowi, który teraz zarabia 50-60 tysięcy, po 80 czy nawet 100 tysięcy pensji na miesiąc. Zwłaszcza że nie mamy gwarancji, iż taki piłkarz rzeczywiście zapewni nam odpowiedni poziom. I nie chodzi o wywalczenie miejsca w europejskich pucharach, ale o zaistnienie w tych rozgrywkach, a nie odpadnięcie we wstępnej rundzie. Rynek jest wydrenowany, bo najlepsi zawodnicy idą do ligi francuskiej, włoskiej, hiszpańskiej, angielskiej czy niemieckiej. Aby naprawdę kogoś dobrego znaleźć, trzeba się nieźle napracować. Ale spokojna i systematyczna praca przyniesie w końcu nam efekty. Jestem tego pewien.

Z Krzysztofem Paluszkiem rozmawiał Mariusz Wiśniewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska