Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jelenia Góra: Chciał odwołać prezydenta, teraz sam ma problemy

Rafał Święcki
Janusz Jędraszko tłumaczy, że był chory i nie odbierał poczty
Janusz Jędraszko tłumaczy, że był chory i nie odbierał poczty fot. marcin oliva soto
Dane osobowe dwóch tysięcy jeleniogórzan zalała woda z pękniętej rury.

Szef Jeleniogórskiego Stowarzyszenia Osób Bezrobotnych, który próbował zorganizować referendum w sprawie odwołania prezydenta Jeleniej Góry, znowu ma problemy. Nie rozliczył się z dwóch tysięcy podpisów złożonych przez jeleniogórzan pod wnioskiem o głosowanie. Prawdopodobnie będzie musiał się tłumaczyć z tej akcji przed sądem.

Jeleniogórska policja wszczęła śledztwo w sprawie naruszenia ustawy o ochronie danych osobowych. Do Prokuratury Rejonowej wpłynęło bowiem doniesienie z Państwowej Komisji Wyborczej w Jeleniej Górze. Jędraszko powinien tam złożyć listy z nazwiskami, dokładnymi adresami, numerami PESEL i podpisami osób, które poparły inicjatywę referendum.
Nie zrobił tego, choć komisarz wyborczy, zanim zawiadomił prokuraturę, przypominał mu o tym obowiązku.

- Wysłaliśmy taką informację 17 marca i czekaliśmy ponad miesiąc na przesłanie dokumentów. Według ustawy o referendum lokalnym wykazy z podpisami są dokumentami referen-dalnymi i jako takie wymagają przekazania, nawet jeśli nie udało się zebrać wymaganego poparcia. W takim przypadku wykazy są komisyjnie niszczone - tłumaczy Janina Nowakowska, dyrektor biura Państwowej Komisji Wyborczej w Jeleniej Górze.

Prokurator rejonowy Adam Kurzydło dodaje, że to dane wrażliwe, które podlegają ochronie. - Dlatego każda z osób, które złożyły podpisy, mogłaby złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa - tłumaczy.

Janusz Jędraszko przyznaje, że inicjatywę referendum poparło około dwóch tysięcy jeleniogórzan. By zorganizować głosowanie, konieczne było ok. 7 tysięcy podpisów. Na ich zbiórkę miał 60 dni. - Możliwe, że byliśmy zbyt mało aktywni, akcja była słabo rozpropagowana - uważa szef stowarzyszenia bezrobotnych.

Janusz Jędraszko przyznaje, że inicjatywę referendum poparło około dwóch tysięcy jeleniogórzan

Dlaczego nie zwrócił wykazów? - Byłem chory, nie odebrałem korespondencji z poczty. Nie wiedziałem, że mam przekazać te listy. Poza tym część wykazów uległa zniszczeniu - tłumaczy Jędraszko. Jak mogło do tego dojść? Według niego dokumenty zostały zalane. W biurze stowarzyszenia bezrobotnych pękła rura i zalała stojący na podłodze karton z papierami.
Jędraszko zapewnia, że ocalałe listy z podpisami już przekazał policji. Jednak zrobił to dopiero wtedy, gdy powiadomiono prokuraturę. Jeśli sprawa trafi do sądu, Jędraszce grozi grzyw-na, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Miał kłopoty

Janusz Jędraszko miał już wcześniej problemy związane z próbą zorganizowania referendum. Oskarżał prezydenta Marka Obrębalskiego (PO), że ten mści się za zbieranie podpisów pod wnioskiem. Władze miasta, zdaniem Jędraszki, w akcie zemsty odmówiły sfinansowania transportu żywności, którą członkowie stowarzyszenia bezrobotnych rozdają najbiedniejszym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska