Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku znakomity monodram oparty na tym dziele przygotował Janusz Stolarski, przedstawiając w formie spowiedzi jaźń wybitnego myśliciela. Oczywiście, pokazywał ten spektakl, chyba nawet dwukrotnie, na Wrocławskich Spotkaniach Teatrów Jednego Aktora.
To zdanie w różnych parafrazach ciągle bywa przywoływane i to dosłownie. Młodzi mówią: co mnie nie zabije, to mnie wzmocni i mają na myśli najróżniejsze używki oraz życiowe fanaberie oraz upadki.
Hipochondrycy kierujący się tylko swoim zdrowiem, też myślą o używkach i jedzeniu.
Ten wyraz desperacji jest świetnym pretekstem do wakacyjnego felietonu. Brytyjski dziennik "The Times" w swoim serwisie sprzed paru dni uraczył czytelników spisem "10 dobrych dla nas, lecz zaskakujących rzeczy".
Na pierwszym miejscu była gorzka czekolada, bo ma polifenole, czyli związki służące naszemu zdrowiu. Zaraz za nią, ku mojej uciesze, pojawiło się czerwone wytrawne wino. Jego taniny, flawonoidy i procyjaniny walczą z naszym cholesterolem. Ta lista tajemniczych nazw jest dłuższa.
Trzeci, o dziwo, był stres mobilizujący nas do działań niezwykłych.
Numer cztery to lody, bo uwalniają z krwi cukier. Biały chleb zajął piątą pozycję ze względu na niacynę, witaminę B1, żelazo i wapno. Dzieciom zdrowiej jednak podawać ciemne pieczywo.
Złapmy oddech, bo następna jest... ciężka praca, która nie tylko nie zabija, ale i uszlachetnia.
Siódma była kawa ze swoimi przeciwutleniaczami i taninami.
Ósmy punkt tego dekalogu chyba wszystkich rozbawi. To fasolka z kawałkami mięsa, u nas nazywana kompletnie bez sensu - fasolką po bretońsku - dobrze wpływającą na serce. To ulubione danie byłego premiera Wielkiej Brytanii Johna Majora oraz wielu biedniejszych Brytyjczyków. Dla Polaków w tym miejscu pasowałaby golonka. Dla jednych największy przysmak, dla innych sam cholesterol. Jej entuzjastą był amerykański dietetyk dr Robert Atkins.
Słynny irlandzki porter, "Guinness" pojawił się dopiero na przedostatniej - dziewiątej pozycji. Dziwne, bo jest lepszy od aspiryny.
Wreszcie pointa tej wakacyjnej zabawy - pozycja numer dziesięć, to różne takie właśnie listy, których pełno w prasie i internecie.
Rzecz się zaraz bardzo komplikuje. Na końcu należy podkreślić, iż owe cuda trzeba sobie dawkować w małych ilościach. Znaj proporcją, mocium panie - zapisał nasz komediopisarz, siedzący na wrocławskim Rynku - Aleksander hr. Fredro i przyjemność z czytania od razu pryska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?