18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel w mieście Breslau

Sławomir Szymański
Sporty motorowe przyciągały tłumy : fascynował je ryk silników, zapach paliwa, adrenalina...
Sporty motorowe przyciągały tłumy : fascynował je ryk silników, zapach paliwa, adrenalina... fot. http://www.dolnyslask.org.pl
Pierwsze wyścigi na żużlu odbyły się w Breslau 22 września 1929 roku. Jeźdźcy na pełnym gazie tak wchodzili w wiraże, że błoto aż pryskało wysoko w górę... - o żużlu w przedwojennym Wrocławiu pisze Sławomir Szymański.

Na Stadionie Olimpijskim znów warczą silniki żużlowych motocykli. Zawodnicy zapoznają się z nowym torem. Dzięki jego przebudowie publiczność może ponownie zobaczyć walkę na dystansie. Jednak mało kto wie, że jesienią zeszłego roku obchodziliśmy 80. rocznicę powstania pierwszego toru żużlowego we Wrocławiu. W 1929 roku nie brakowało ani emocji na torze, ani widzów na trybunach.

Tor w zoo...
Pierwszą areną wyścigów motocyklowych w mieście był tor kolarski na Dąbiu. Stał mniej więcej na wschodnim skraju obecnego zoo (rozebrano go w 1935 r.). Od początku XX wieku motocykle były tam co prawda codziennością, ale głównie w roli maszyn dyktujących tempo kolarzom długodystansowym. Wyścigi motocyklowe na tym cementowym torze odbywały się raczej rzadko i cieszyły się umiarkowanym zainteresowaniem publiczności. Bywało, że oglądało je po kilka tysięcy widzów, podczas gdy wyścigi kolarskie śledziło regularnie po kilkanaście tysięcy. Najbardziej charakterystyczną cechą rywalizacji motocyklistów były mrożące krew w żyłach wypadki. Niekiedy były one niebezpieczne również dla publiczności. Zdarzało się, że w stronę trybun szybowały części maszyn uszkodzonych w karambolach lub nawet sami zawodnicy.

...na Partynicach oraz...
Sporadycznie odbywały się we Wrocławiu również wyścigi na trawie (ze świetną obsadą). Po raz pierwszy w 1929 r. na torze wyścigów konnych na Partynicach (a w latach 30. również na Polach Marsowych). Czasami towarzyszyły im dodatkowe atrakcje. W czasie zawodów w 1933 r. partynicką trawę rozjeżdżały również samochody. Odbyła się także mieszana sztafeta (wzięli w niej udział biegacze, jeźdźcy, kolarze, motocykliści i automobiliści) oraz pokazy akrobacji na motocyklu.
W tamtych czasach we Wrocławiu można było zobaczyć również mecze piłki motocyklowej czy zawody w sko-ku na motorze na odległość. Kryzysową formą zawodów motocyklowych była jazda na odległość na jednym litrze benzyny (prędkość była dowolna, obowiązywał tylko zakaz pomagania sobie nogami). "Jazda samochodem i motocyklem stanie się w przyszłości iluzją, jeśli nie uda się osiągnąć możliwie dobrego wyniku przy pomocy minimalnej ilości materiału napędowego" - pisała wrocławska prasa w 1923 roku w okresie szalejącej inflacji. Zawody "jednego litra" odbyły się wtedy na fragmencie obecnej ul. Lotniczej przy parku Zachodnim. Zwycięzca przejechał 68,82 km za 80 miliardów "papierowych marek" (tyle kosztował litr benzyny).

Pierwsze wyścigi na żużlu odbyły się 22 września 1929 r

... na zamarzniętej Odrze
Najbardziej ekstrawagancką areną wyścigów motocyklowych w dawnym Wrocławiu była jednak Odra. Zima na przełomie lat 1928/29 przyniosła rekordowe mrozy. Grubość pokrywy lodowej na rzece wynosiła aż 70-80 centymetrów (czegoś takiego nie notowano od 140 lat). Na Odrę bez obaw wjechać mogły nawet ciężkie pługi przygotowujące trasę. Tak niezwykłe wyścigi stanowiły sensację w mieście. Nabrzeża zaludniło wtedy, jak szacowała prasa, 30-40 tysięcy widzów.
W 1929 r. we Wrocławiu pojawiła się nowość. W wewnętrznej części toru kolarskiego na Dąbiu powstał tor żużlowy, nazywany wtedy dirt-trackiem. Był to dopiero trzeci taki tor w Niemczech. W ogóle wyścigi na żużlu uprawiano w Europie zaledwie od dwóch lat, w odrzańskiej metropolii trzymano więc rękę na pulsie. Wrocławski dirt-track mierzył: 312 metrów długości, 8 metrów szerokości na prostych i 15 metrów szerokości na wirażach. Był krótszy niż podobne w ówczesnych Niemczech, ale to akurat stanowiło jego zaletę. "W pierwszym rzędzie jest to sport wymagający zręczności, dopiero potem chodzi tu o szybkość - pisała wrocławska prasa. - Przede wszystkim trzeba mieć serce do walki w zakrętach".
Pierwsze wyścigi na żużlu odbyły się 22 września 1929 r. (od razu w międzynarodowej obsadzie: wystartował niejaki Butler z Anglii). "Było trochę ekscytujących momentów - opisywał to wydarzenie dziennik "Breslauer Neueste Nachrichten"- kiedy poszczególni jeźdźcy na pełnym gazie tak wchodzili w wiraże, z rozmachem i w eleganckim telemarku, że błoto aż pryskało wysoko w górę".

Widok zapierał dech
Było sporo upadków, niektóre wyglądały groźnie, ale nikomu nie stało się nic poważnego. Tego dnia rozegrano pięć wyścigów. W jednym z nich wystartowały motocykle z przyczepkami. Tu również było ciekawie,"kiedy szerokie pojazdy wyprzedzały się na wąskim torze, a zawodnicy w przyczepkach tak daleko wystawali z maszyn na wirażach, że aż zapierało dech w piersiach". Sprawozdawca narzekał tylko, że nie wszystko było widać, bo zapadały już ciemności.
Niedługo potem, kiedy dirt-track zaczął bić rekordy popularności, ten problem zniknął. "Przy okazji tego rodzaju wyścigów pokazało się, że ich rozgrywanie przy sztucznym oświetleniu przynosi wiele sensacyjnych efektów" - zauważał pewien wrocławski dziennikarz w 1930 r.
Oprócz zwykłych wyścigów ze startu wspólnego, na Dąbiu rozgrywano również tak zwane handicapy (teoretycznie słabsi zawodnicy otrzymywali po kilka sekund przewagi) oraz wyścigi drużynowe (na dystansie 30 rund; każdy team liczył trzech zawodników, na torze znajdował się zawsze tylko jeden z nich, a zmiany mogły następować w dowolnym momencie). O ile jednak w pierwszym roku działalności toru żużlowego kibice nie walili na Dąbie drzwiami i oknami, o tyle już rok później nie było we Wrocławiu popularniejszej dyscypliny sportu!

Na żużlu ścigali się również wrocławianie. Początkowo nie mieli odpowiednich maszyn ani nie znali techniki jazdy.

Na Dąbiu pojawiali się również coraz to nowi zawodnicy (niemiecka czołówka oraz przedstawiciele znanych dziś nacji żużlowych: Duńczycy, Anglicy, a nawet jeden Australijczyk). W 1930 r. liczba widzów na Dąbiu rosła lawinowo. 4 lipca zawody o Złoty Hełm oglądało 10 tysięcy, a 23 lipca mecz Niemcy - Australia - Dania 12 tysięcy widzów. Tuż przed rozpoczęciem zawodów trzeba było czasowo zamknąć kasy, ponieważ napór kibiców był zbyt duży. Na torze pojawiła się również pierwsza kobieta (w rywalizacji z mężczyznami) i, jak twierdził sprawozdawca, "znalazła powszechne uznanie". 5 września 1930 r. wyścigi oglądało już 15 tysięcy widzów. Wypełnione były nie tylko trybuny: ludzie siedzieli nawet na zimnym cemencie toru kolarskiego, ale emocje związane z rywalizacją rozgrzewały ich do białości.

Tylko dwa lata kariery
Na żużlu ścigali się również wrocławianie. Początkowo nie mieli odpowiednich maszyn ani nie znali techniki jazdy. Szybko się to jednak zmieniło. Pierwszym wrocławskim żużlowcem z prawdziwego zdarzenia był graf Schweinitz. Żaden z miejscowych zawodników nie opanował tajników dirt-tracku tak dobrze, jak on. Schweinitz świetnie radził sobie nawet z mocną zagraniczną konkurencją.
Błyskotliwa kariera tych wyścigów we Wrocławiu trwała jednak tylko dwa lata. Na początku lat 30. XX wieku Wrocław gnębił już ciężki kryzys gospodarczy. Organizowanie wyścigów, nawet przy pełnych trybunach, straciło ekonomiczny sens. Żużel zniknął z Wrocławia tak samo nagle, jak się pojawił. Powrócił dopiero po 20 latach, już w powojennym Wrocławiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska