Zdobyty punkt w kontekście porażki Odry Wodzisław może praktycznie zapewnić wrocławianom ligowy byt. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza mogą nawet przegrać dwa pozostałe do rozegrania mecze, a i tak się utrzymają. Stanie się tak, jeżeli na przykład Odra nie wygra ostatniego meczu z Wisłą Kraków.
Wrocławianie mogli już przestać w ogóle się interesować tabelą i wynikami innych drużyn, gdyby pokonali Piasta. I pierwsza połowa wskazywała, że tak może się stać. Co prawda to gospodarze mieli od pierwszych minut optyczną przewagę, ale gola zdobył Śląsk.
Zaczęło się od Antoniego Łukasiewicza, który przejął piłkę w środku pola i zagrał do Sebastiana Mili. Rozgrywający wrocławskiego zespołu popisał się fenomenalnym podaniem do wybiegającego Vuka Sotirovicia, a ten minął Macieja Nalepę i posłał piłkę do pustej bramki. Warto zaznaczyć, że był to pierwszy celny strzał Śląska w tym meczu.
- Po stracie bramki z mojego zespołu zeszło powietrze. Stracił morale i jakby nie wierzył w swoje możliwości - przyznał po meczu trener Piasta Ryszard Wieczorek. - Dobrze, że mamy przerwę, bo uważam, że reakcja zawodników po wyjściu na drugą połowę to było to, co chciałoby się widzieć u każdego zawodnika w każdym zespole, kiedy wynik jest niekorzystny - dodał szkoleniowiec.
Piast ruszył po przerwie z impetem do ataku, a piłkarze Śląska sprawiali wrażenie, jak gdyby myślami byli jeszcze w szatni. Inaczej trudno wytłumaczyć to, co wyprawiali na boisku. Właściwie można powiedzieć, że to nie Piast strzelał gole, ale piłkarze Śląska je wykładali rywalom na tacy.
Tarasiewicz: Podnieść się przy prowadzeniu Piasta Gliwice nie było łatwo
Pierwszą bramkę trzeba zapisać na konto Piotra Celebana. Najpierw obrońca Śląska spóźnił się z wyjściem, kiedy na spalonego był łapany jeden z graczy Piasta, a następnie próbując wybić piłkę, podał ją pod nogi nadbiegającego Sebastiana Olszara. Chwilę później ponownie nie zadziałała komunikacja wrocławskich obrońców i po podaniu Kamila Wilczka z kilku metrów Olszar wpakował piłkę do siatki.
Gdyby takim wynikiem zakończył się mecz, sytuacja w tabeli Śląska byłaby bardzo trudna. Na szczęście jest Mila, który nawet w słabszej formie potrafi błysnąć genialnym zagraniem.
Rozgrywający wrocławskiego zespołu w 68 minucie przejął piłkę i popędził na bramkę rywali. Będąc tuż przed polem karnym rywali, popisał się dokładnym zagraniem do nadbiegającego Tomasza Szewczuka, a ten pięknym strzałem z powietrza posłał piłkę do siatki. Akcja, podanie i strzał były rodem z ligi hiszpańskiej czy angielskiej.
- Podnieść się przy prowadzeniu Piasta, który zaczął grać dobrze i strzelił szybko dwie bramki, nie było łatwo - komentował po spotkaniu trener Śląska Ryszard Tarasiewicz. - Dlatego wielkie słowa uznania należą się chłopakom. W meczu o takim ciężarze gatunkowym potrafili wyrównać i wywalczyć cenny punkt - dodał.
Następna kolejka już we wtorek. Śląsk gra na wyjeździe z Odrą. Wystarczy remis, aby już nie oglądać się na nikogo i być pewnym utrzymania.
Piast Gliwice - Śląsk Wrocław 2:2 (0:1)
Bramki: Olszar 48, 53 - Sotiroović 29, Szewczuk 68
Sędziował: Marek Karkut (Warszawa)
Widzów: 3000.
Piast: Nalepa - Michniewicz, GamlaI, Glik, Szary - OlszarI (62. Smektała), Muszalik, Zganiacz, Iwan (73. Maciejak), BiskupI - Wilczek (85. Chylaszek).
Śląsk: Kelemen - WołczekI, Celeban, Pawelec, Spahić - Szewczuk (87. GancarczykI), ŁukasiewiczI, SztylkaI, Mila, Ćwielong (59. Dudek) - SotirovićI.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?