Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koziński: Wolę doping od pikników

Michał Sałkowski
Derby Dolnego Śląska - wśród kibiców Zagłebia zapłonęła flaga WKS-u. To też było podstawą dla kary 40 000 zł
Derby Dolnego Śląska - wśród kibiców Zagłebia zapłonęła flaga WKS-u. To też było podstawą dla kary 40 000 zł fot. Piotr Krzyżanowski
- Ja wolę, by przychodziło do nas regularnie po 8000 osób i dopingowało, niż żeby przyszło 1000 osób potocznie zwanych piknikami i tylko sobie siedziało albo podsypiało - mówi w rozmowie z Michałem Sałkowskim prezes piłkarskiego Zagłębia Jerzy Koziński.

Z Jerzym Kozińskim, prezesem Zagłębia Lubin, rozmawia Michał Sałkowski

Kogo obciążyć najbardziej za zajścia podczas derbów? Winna jest głupota poszczególnych ludzi i to ich należy karać, zaniedbania policji czy niedociągnięcia organizacyjne ze strony klubu i ochrony?

Podzielmy okoliczności na etapy. Komisja Ligi nam zarzuciła odpalenie 11 rac w sektorze G. Po drugie, spalenie flag i szalików Śląska w sektorze G - nie ma co do tego wątpliwości. Trzecie, wyjście kibiców z sektora G na wiadomość, że kibice Śląska biją cywili na terenie miasta i rozbijają samochody. A najbardziej głośne wydarzenie to uderzenie prezesa Śląska w toalecie przy sektorze VIP. I zostaliśmy ukarani 40 000 zł grzywny. A za tym idzie efekt medialny haniebnego pobicia. Już mówią, że Dialog Arena, choć nowa, nie jest bezpieczna. To nieprawda.

Czy macie wkalkulowane w budżet klubu kary za race jako fragment dozwolonej oprawy? Nie po raz pierwszy płacicie kilka tysięcy złotych za ich odpalenie. Jest jakieś niepisane przyzwolenie na race czy to przeoczenie ochrony? Prosta zasada: dozwolona luka w przepisach się poszerza, potem naginanie wchodzi już w krew...
Od początku to wyjaśnię, żeby potem znów ktoś mi nie zarzucił konszachtów z bandytami. W naszych regularnych rozmowach ze Stowarzyszeniem Kibiców "Zagłębie Fanatyków" uczestniczą prezesi ze strony samych fanów. Natomiast ze strony klubu uczestniczymy ja, dyrektor Marek Bestrzyński, kierownik obiektu Ryszard Mucha oraz szef marketingu Jacek Jurkiewicz. Naturalny łącznik między kibicami a klubem.

Ale co dokładnie z tych rozmów wynika? Zapalenie flagi mogło spowodować zajęcie się od ognia jednego z kibiców. Żywa pochodnia, nieszczęście gotowe...
W tym dialogu podkreślamy jako klub, że zgadzamy się na każdą dozwoloną formę organizowania dopingu meczowego. Nie zgadzamy się na te niezgodne z prawem. Mówię to twardo: nie ma z naszej strony przyzwolenia na łamanie przepisów - palenie flag, race. Nie bierzemy pod uwagę argumentacji stowarzyszenia, że jak się bezpiecznie odpali race, to one nikomu krzywdy nie zrobią. Więcej, na spotkaniu przed derbami zastrzegliśmy, że każdą ewentualną karę dyscyplinarną nałożoną przez Komisję Ligi za naruszenie tych przepisów (za race na przykład) zapłacą sami kibice ze Stowarzyszenia Fanatyków. Wszyscy, którzy w ten sposób złamali prawo. Jeśli zidentyfikujemy bezpośrednich sprawców na podstawie monitoringu i wywiadu będą oni pociągnięci do odpowiedzialności. Więcej, są duże szansę na zidentyfikowanie ludzi, którzy łamią ustawę i pociągnięcie ich do odpowiedzialności cywilnej.

Czyli odpaleniem rac nie byliście zaskoczeni wcale?
Myśmy się spodziewali takiego scenariusza. Derby ze Śląskiem są meczem specyficznym. Stowarzyszenie Fanatyków mówiło, że podczas meczu z pewnych elementów oprawy nie zrezygnuje. I rozstaliśmy się z takim stanowiskiem - oni nie zdeklarowali się, że rac nie będzie, my uświadomiliśmy im, że poniosą ewentualne konsekwencje finansowe, a i nasza współpraca może ulec zachwianiu. Choćby w pomocy w zdobywaniu środków na oprawy.

Czy można to podciągnąć pod konszachty z bandytami? Jedna z gazet o takie stwierdzenie się już pokusiła.
Dziennikarz, który tak napisał, naruszył tak samo prawo, jak ten, który odpalił race. Naruszył moje dobra osobiste. Ja jestem prezesem danej spółki, klubu piłkarskiego. Ja muszę rozmawiać z kibicami, nie mogę udawać, że ich nie ma i nie liczę się z ich zdaniem. Kibice wspierają ten klub, kupują bilety. Rozmawiam więc z sympatykami ze stowarzyszenia.

Nie za delikatne te rozmowy?
To nie znaczy, że my się spotykamy, poklepujemy po plecach, potakujemy. Oni mają swoje sprawy, swoje interesy. Ja reprezentuję interesy klubu. Ja powiedziałem im na początku: panowie, jestem za stary, żeby przed wami merdać ogonkiem, żeby się wam podlizywać. My się mamy wzajemnie szanować. Dochodzić do jakiegoś wspólnego stanowiska.
I jest jeszcze inna kwestia: łatwo jest wymienić prezesa, trenera. To banalne. Ale kibiców pan nie wymieni, nie będzie ich pan segregował i mówił - wy nie przychodźcie, bo co z was za kibice, bo na wasze miejsce przyjdą lepsi.

To w jakim kierunku ten dialog z kibicami ma zmierzać?
Komuś może nie spodobać się to, co powiem. Uważam, że bez ultrasów czy fanatyków robiących doping widowisko sportowe traci. To jest ważne. To też motywuje piłkarzy. Ja wolę, by przychodziło o nas regularnie po 8000 osób i dopingowało, niż żeby przyszło 1000 osób potocznie zwanych piknikami i tylko sobie siedziało albo podsypiało. Ale podkreślam jedno: chcę, żeby ten doping prowadzony był zgodnie z prawem. I w tym kontekście nie będzie żadnego "ale", będziemy restrykcyjni. Ale nie wkładajmy wszystkich do jednego worka i nie róbmy ze wszystkich bandytów. Rozmawiam ze stowarzyszeniem, ludźmi wpisanymi do rejestru, mającymi odwagę reprezentować grupę kibicowską. Oni nie są anonimowi i im się należy szacunek. To nie kryminaliści. Nikt z tych ludzi nie pobił prezesa.

To wróćmy do sprawców pobicia. Obaj blisko 40 lat, obaj siedzieli na sektorze VIP, obaj powiązani z KGHM-em. Jeden z nich był nadsztygarem, drugi himalaistą. Grozi im do 4,5 roku pozbawienia wolności. Dla przykładu inny pseudokibic - ten Śląska - atakował zwykłych cywili w centrum Lubina, dostał 1000 zł grzywny i dwuletni zakaz stadionowy, choć raczej sam stadion go średnio interesował, bo jechał na mecz w akcji chuliganów, bez biletu. Nie bawią Pana te kary?
W stosunku do tych dwóch osobników my jako klub wydaliśmy zakazy stadionowe. Łącznie wydaliśmy ich 16, więcej ma tylko Legia. Na pewno będą oni ukarani przez sąd, bo prokuratura się tą sprawą zajęła. Być może KGHM pociągnie ich też do odpowiedzialności zawodowej. Jest taka możliwość, ale nie ja tych ludzi zatrudniam i nie ja będę karał. Pewne jest, że pracowali dla kombinatu i mogą na nich co najmniej nałożyć sankcje zawodowe za ewidentne działanie na szkodę spółki, bądź teoretycznie żądać zadośćuczynienia za naganne zachowania, które uderzają w Zagłębie jako jedną z marek KGHM. Gdybym ja poszedł na dół do kopalni na wycieczkę i zepsuł urządzenie po pijanemu, to od razu zostałbym przez pracodawcę ukarany.

Czy ochrona na Dialog Arenie podołała wadze derbów, czy wymogom - na przykład przy tworzeniu kordonu - sprostała policja?
Na derbach ze Śląskiem we Wrocławiu dostaliśmy ponad 400 wejściówek, zorganizowaliśmy pociąg pod mocną eskortą policji na stadion i ze stadionu i żadnych burd nie było. Teraz było inaczej, bo pseudokibice Śląska przyjechali do Lubina na własną rękę, bez biletu i na ulicach miasta zaczęli rozróbę. Mam już za przeciwników niektóre media, które nie obejmują całej sytuacji na derbach. A policja? Nie będę się wypowiadał, bo zaczniemy się zaraz przepychać, kto winien bardziej, kto mniej. Inna sprawa, że u nas cała sytuacja nie zakończyła się regularną bijatyką na trybunach. Jednak jestem z drugiej strony zbulwersowany faktem uderzenia prezesa. Szczęście, że to nie było poważne pobicie, że szybko zjawili się tajniacy, którzy szybko zareagowali i zapobiegli gorszym skutkom. Chwała im. I nie chcę umniejszać występku. Gdyby nie interwencja, to pewnie by go pobili. Chcę wyrazić uznanie dla działania funkcjonariuszy.

Ale na Oporowskiej wejścia dla kibiców gości są z innej strony niż do sektora gospodarzy. Nie ma możliwości kontaktu. Na Dialog Arenie wpuszczano ludzi tymi samymi bramami. O konflikt nie było trudno...

To tymczasowe. Po ukończeniu budowy nie będzie możliwości konfliktu kibiców przy wejściach. Podobnie same trybuny VIP. Teraz może ktoś VIP-owi powiedzieć parę głupich słów, schodząc sobie po schodach. Ludzie się mieszają. Po ukończeniu budowy takiej sytuacji nie będzie.

Pobicie prezesa Śląska dźwignią bezpieczeństwa?

Pozaboiskowe wydarzenia na lubińskiej Dialog Arenie podczas derbów. Uderzenie prezesa Piotra Waśniewskiego, podpalenie flagi WKS-u i tym samym spowodowanie zagrożenia pożarem na obiekcie, a przed meczem - zamieszki sprowokowane w centrum miasta przez kibiców gości i pobicie kilku osób postronnych. Czy winne temu są błędy organizacyjne przy samym meczu, nieudolność policji przy zabezpieczeniu starcia podwyższonego ryzyka, szczytowa ludzka głupota, czy może oderwane od rzeczywistości przepisy niezdatne do egzekwowania? Przepisy prewencyjne, jak i same kary za przekroczenie prawa. Ta cała historia ma być asumptem do dyskusji o bezpieczeństwie polskich stadionów.
Chcielibyśmy, by na dolnośląskie stadiony (czy Dialog Arenę, czy nowo powstający na Maślicach) mógł przyjść także "kibic popołudniowy". Stadion ma na siebie zarabiać. Im więcej fanów, tym większe profity. Obiekt trzeba zapełnić ludźmi. Ma być jedną z części kompleksu rozrywkowego. Z cyklu: najpierw z rodziną na zakupy, do kina, na spacer, a po drodze na stadion. Tacy fani są na stadionie niezbędni. Oni też mają dokładać swoją cegiełkę do - górnolotnie - rozwoju piłki. To ma być teren otwarty dla ludzi. Ale nim tak się stanie, musi być ze wszech miar bezpieczny. MS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Koziński: Wolę doping od pikników - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska