Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mysłakowice: Zdesperowana załoga "Orła" zamknęła prezesa

Rafał Święcki
Pracownicy zapowiadają, że nie odejdą spod gabinetu prezesa, dopóki nie ogłosi upadłości
Pracownicy zapowiadają, że nie odejdą spod gabinetu prezesa, dopóki nie ogłosi upadłości Marcin Oliva Soto
Pracownicy mysłakowickich Zakładów Lniarskich "Orzeł" zamknęli w środę prezesa firmy w jego gabinecie. 180 osób żądało wypłaty zaległych wynagrodzeń, których nie otrzymują od czterech miesięcy.

- Pensje będą za tydzień. To zdanie słyszymy już od stycznia - mówi Aleksandra Markiton. Pracodawca jest jej winien ponad 8 tys. zł wraz z dodatkami. - Od miesięcy obiecuje nam pieniądze, a później znika i nie pojawia się w umówionym terminie. Niech prezes ogłosi upadłość zakładu, wtedy mamy szansę, by dostać zaległe wypłaty - dodaje Edyta Szaciło-Kulikowska.

Pracownicy "Orła" liczą, że po ogłoszeniu upadłości, pieniądze wypłaci im Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Jednak prezes "Orła" Rafał Czupryński uważa, że firma nie jest w aż tak dramatycznej sytuacji, by ją zamykać. Chce zaproponować załodze zwolnienia grupowe.

- W przyszłym tygodniu wypłacimy miesięczne pensje - obiecuje Czupryński.

Antoni Zakrzewski, szef zakładowej Solidarności, nie zgadza się na takie rozwiązanie. - Przy zwolnieniach grupowych możemy liczyć na odprawy. Jednak nie wiadomo, kiedy je dostaniemy, podobnie jak zaległe pensje. Dlatego wolimy, żeby zakład upadł - mówi Zakrzewski.

Firma jest winna pracownikom około 700 tys. zł. Ma też innych wierzycieli, wśród nich ZUS i urząd skarbowy oraz gminę Mysłakowice, wobec której ma zaległości podatkowe. Prezes nie chce ujawnić wysokości zadłużenia. Według Antoniego Zakrzewskiego, "Orzeł" ma w sumie kilkanaście milionów złotych długu.

Tarapaty, w których znalazł zakład, według prezesa nie są spowodowane błędami zarządu. Rafał Czupryński uważa, że źródłem kłopotów są związki zawodowe, które wypłoszyły ze spółki chętnych, gotowych zainwestować w nią miliony złotych.

Atmosfera w firmie jest napięta, bo związkowcy i załoga od miesięcy domagają się wypłaty wynagrodzeń. Produkcja została wstrzymana dwa miesiące temu. Problemem jest zakup podstawowych surowców. Brakuje przędzy i węgla. Bez niego nie ma pary, więc maszyny stoją. Według prezesa, pieniądze na wynagrodzenia znajdzie wyprzedając majątek i zmagazynowane wyroby.

Po 10 godzinach załoga wreszcie wypuściła prezesa z gabinetu. Zarząd obiecał ludziom, że wypłaci im zaległe pensje 5 maja.

- Jeśli tego nie zrobią, sami zgłosimy wniosek o upadek zakładu - zapowiadają pracownicy "Orła".

Upadłe dywany

W lipcu ubiegłego roku sąd ogłosił upadłość słynnej Fabryki Dywanów w Kowarach. Syndyk, który przejął zakład, wstrzymał produkcję. Zakład upadł, gdy jego długi przekroczyły 8 mln zł. Przed zamknięciem zakład zatrudniał 180 osób. Był to zaledwie cień dawnej dywanówki, która u szczytu swej świetności dawała pracę ponad dwóm tysiącom osób. Zainteresowanie zakupem majątku po upadłej fabryce jest spore. Produkcja może być wznowiona, ale nie wiadomo kiedy. Syndyk czeka na wycenę majątku firmy. Gdy będzie gotowa, ogłosi przetarg na sprzedaż zakładu. Możliwe, że zakład kupi producent wykładzin - białostocka "Agnella".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska