Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin czyli Champions League po dolnośląsku

Michał Sałkowski, Mariusz Wiśniewski
Wielkie derby Dolnego Śląska. We wtorek Zagłębie Lubin zagra na Dialog Arenie ze Śląskiem Wrocław. Początek pojedynku o godzinie 20.45

Lyon, wtorek, 27 kwietnia, godzina 20.45. Wypełniony po brzegi Stade de Gerland wrze i trzęsie się w posadach, bo właśnie w tej chwili arbiter rewanżowego półfinałowego pojedynku Ligi Mistrzów miejscowego Olympique z Bayernem Monachium dał sygnał do rozpoczęcia gry.

Ten sam dzień i ta sama godzina, tyle że około 1400 kilometrów na wschód od Lyonu. Lubin, Polska. Na Dialog Arenie kibice też się ożywiają, bo sędzia Mirosław Górecki rozpoczyna pojedynek Zagłębia Lubin ze Śląskiem Wrocław. Rozpoczyna się finał dolnośląskiej Ligi Mistrzów...

Fani obu naszych drużyn grających w ekstraklasie, niestety, mogą jedynie pomarzyć o prawdziwej Lidze Mistrzów. Ale to wcale nie oznacza, że w konkurencyjnym pojedynku dla meczu w Lyonie nie zabraknie emocji, wspaniałych akcji i cudownych goli. No, przynajmniej można mieć nadzieję, że któraś z tych rzeczy rzeczywiście się wydarzy. W końcu murawa na Dialog Arenie przypomina w tej chwili słynną Copacabanę, a więc może jakiś brazylijski akcent w boiskowych poczynaniach zawodników się pojawi. Jeśli mimo wszystko piłkarze nie postarają się, aby rozgrzać publikę, to sami kibice obu zespołów nie stworzą gorącą atmosferę rodem z niesamowicie barwnych i hucznych karnawałów w Rio de Janeiro.

- Boisko w Lubinie przypomina piaskownicę? Nie wiedziałem - ze zdziwieniem odpowiada Mariusz Pawelec, obrońca Śląska Wrocław. - Nasze na Oporowskiej też nie jest najlepsze. W sumie to nieważne, bo przecież obu drużynom przyjdzie grać w takich samych warunkach. Trzeba będzie się po prostu przystosować i tyle - dodaje zawodnik.

Wiosenne mecze pokazują, że do dzisiejszego spotkania z większym optymizmem powinni podejść gospodarze. Mimo ostatnich dwóch bezbramkowych remisów Zagłębie można śmiało nazwać rewelacją wiosny. W ośmiu meczach lubinianie nie zaznali ani jednej porażki, zdobyli 16 punktów i strzelili 12 goli. Z przodu mają kim straszyć (Micanski, Traore, Kędziora), z tyłu ma kto czyścić ofensywne zapędy rywali (duet Stasiak - Reina, a za ich plecami uosobienie profesjonalizmu Serb Bojan Isailović). Dość powiedzieć, że miedziowi stracili we wspomnianych wiosennych starciach zaledwie cztery gole! Co daje kapitalną średnią 0,5 bramki bagażu na mecz. Isailović w sześciu bataliach skapitulował zaledwie raz, natomiast Ptak w dwóch bojach trzykrotnie wyciągał piłkę z siatki.

Pawelec: Murawa wygląda niczym piaskownica?Co z tego. Obydwie ekipy muszą grać

Jeśli już przy trafieniach własnych jesteśmy. Z rzeczonych dwunastu goli strzelonych rywalom, aż siedem padło łupem bułgarskiego myśliwego Ilijana Micanskiego. Choć w dwóch ostatnich meczach instynkt snajpera trochę zaniemógł. - Nie były to nasze najlepsze mecze. To prawda. Ja z Jagiellonią miałem zaledwie jedną sytuację, ale uderzyłem wysoko nad bramką. Z drugiej strony, taki Frankowski nie miał chyba żadnej - przyznaje popularny Julek. - Tak czy inaczej, chcę dogonić w klasyfikacji strzelców Roberta Lewandowskiego. Gość ma trzynaście goli, ja dziesięć. Więc co mam zrobić w meczu ze Śląskiem, jak nie ustrzelić hattricka? Derby się rządzą własnymi prawami. Nie trzeba nawet tłumaczyć, jakie znaczenie mają dla naszych kibiców - mówi Bułgar.

W podobnym, optymistycznym tonie wypowiada się prezes Zagłębia Jerzy Koziński. Zdobył się on nawet na chwilę derbowych wspomnień. - W dzisiejszym meczu faworytem jest dla mnie Zagłębie. Gramy otwartą piłkę. Mamy mocniejszą kadrę. Liczę na spokojne 2:0. Jeszcze mam w pamięci nasze derby z 26 września 1992 roku, gdy rozgromiliśmy w Lubinie Śląsk aż 7:0. Wrocławski zespół w tym pojedynku nie istniał na boisku, choć grali wtedy tak znani piłkarze, jak Adam Matysek czy Zbigniew Mandziejewicz. Wtedy też pracowałem w Zagłębiu i byłem bardzo dumny z postawy naszych piłkarzy - stwierdza otwarcie prezes.
Dorobek Śląska wygląda przy tym bardzo skromnie. Wrocławianie nie wygrali od ośmiu meczów i wiosną zdobyli pięć punktów i strzelili zaledwie cztery bramki.

Ciekawostką jest fakt, że w rundzie jesiennej Śląsk przed meczem z Zagłębiem zanotował podobną serię. Z tą różnicą, że wówczas była to passa siedmiu spotkań bez wygranej.

- Naprawdę też tak było jesienią? Nawet się nad tym nie zastanawiałem. Dla nas najważniejsze, że nasza forma rośnie i pokazaliśmy w ostatnim meczu z Bełchatowem, że potrafimy stwarzać sytuacje bramkowe i brakuje nam tylko skuteczności - komentuje Pawelec.

Trener wrocławskiej drużyny Ryszard Tarasiewicz natomiast stwierdza: - Jesienią, przed meczem we Wrocławiu, to Zagłębie było faworytem, ale wygrał Śląsk. Jak będzie teraz? Kto jest faworytem derbów? Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym.

Szkoleniowiec Śląska po pojedynku z GKS-em Bełchatów, mimo iż jego zespół nadal nie potrafił przełamać złej passy i wygrać pierwszy mecz, widział pozytywy. - Pocieszające jest to, że możemy we wtorek w Lubinie zagrać w komplecie - stwierdził Tarasiewicz. Później dodał: - Jeżeli zagramy tak jak z GKS-em, to mamy większe szanse na wygranie w Lubinie niż w wyjazdowym starciu z Legią Warszawa czy Wisłą Kraków.

Kto więc wygra dzisiaj w wielkich dolnośląskich derbach? Zagłębie. Dlaczego? Gra zdecydowanie efektowniejszy i efektywniejszy futbol. Traci stosunkowo niewiele bramek, strzela sporo. W normalnych okolicznościach przyrody można by jeszcze mówić o przewadze własnego boiska. Ale to nie jest zbyt celne określenie. Miedziowi będą mieli za to przewagę na trybunach. 10 000 wiernych i szczytowo głośnych kibiców potrafi poderwać do walki. To pewne.

A może jednak Śląsk? Bo w końcu trzeba wygrać, bo wrocławianie są bardziej zdeterminowani, bo Ryszard Tarasiewicz ma do dyspozycji prawie wszystkich graczy, i na koniec, bo we wtorek są 48. urodziny trenera Ryszarda Tarasiewicza. To co, drodzy piłkarze, cukierek czy psikus?

Sprawiedliwy dzisiejszych derbów
Sędzią w dzisiejszym meczu Zagłębia Lubin ze Śląskiem Wrocław będzie Mirosław Górecki z Katowic. Arbiter mało znany w polskiej lidze.

Trudno przewidzieć, na co stać Mirosława Góreckiego. Czy należy on do arbitrów pobłażliwych, czy do tych, którzy po pierwszym ostrym starciu wyciągają kartki. A wszystko dlatego, że Mirosław Górecki nie sędziował do tej pory wielu spotkań. Ostatni raz w ekstraklasie prowadził pojedynek Piasta Gliwice z Polonią Bytom (1:0) i mocno zapadł w pamięć kibicom. W 50 min bramkarz gości dalekim wykopem chciał wznowić grę, ale trafił w plecy rywala. Piłka dotarła do innego zawodnika Piasta, który ze spokojem trafił do pustej bramki. Mirosław Górecki gola uznał. Po protestach gości i rozmowie z arbitrem technicznym, postanowił zmienić swoją decyzję i podyktował rzut wolny pośredni dla bytomian.

W tym sezonie Mirosław Górecki nie sędziował ani razu Zagłębiu, a Śląskowi tylko raz w meczu z Legią Warszawa, który zakończył się bezbramkowym remisem.

Wynik będzie zmierzał ku remisowi
Czesław Michniewicz (były trener między innymi Zagłębia Lubin):

Zagłębie gra zdecydowanie efektowniejszy i efektywniejszy futbol.

Kiedy pracowałem w Lubinie, nie było mi dane zagrać w derbach Dolnego Śląska i trochę żałuję. Wracając do meczu. Na pewno w lepszej sytuacji przed wtorkowym pojedynkiem jest Zagłębie. Grają u siebie i wiosną radzą sobie bardzo dobrze. Jestem zdania, że sukces rodzi sukces i dlatego to gospodarze według mnie są faworytami. Atmosfera w Zagłębiu jest dużo lepsza niż w Śląsku. Wrocławianie coś nie mogą wiosną wygrać i na pewno nie jest tam wesoło. Ale to może działać też na korzyść Śląska. W końcu przecież zespół Ryszarda Tarasiewicza musi wygrać. Nie wiem, czy to będzie akurat teraz, ale z całą pewnością zagrają z ogromną determinacją, bo będą chcieli przerwać tę fatalną passę. Dla Śląska nawet remis na stadionie Zagłębia może być odebrany jako mały sukces, po którym będzie im się w kolejnych spotkaniach grało lepiej. Właściwie w tym meczu wszystko jest możliwe. Dlatego według mnie wynik będzie zmierzał ku remisowi.
Zabawa, w której czytelnicy "Polski-Gazety Wrocławskiej" - mieliście wytypować Złotą Jedenastkę piłkarskiego Zagłębia Lubin, dobiegła szczęśliwego końca. Derbowy pojedynek ze Śląskiem Wrocław to idealna sposobność, by pokazać, kto według kibiców zasługuje na to, by wejść do zestawienia.

Oto złota jedenastka Zagłębia Lubin

BRAMKARZ
Krzysztof Koszarski - W Zagłębiu grał 8 lat (1985-1993), Obecnie dyrektor sportowy drużyny Zagłębia z Młodej Ekstraklasy. W przeszłości trener bramkarzy u miedziowych. Stał w bramce Zagłębia w kilku meczach mistrzowskiego sezonu 1990/91. Etat miał Jarosław Bako.

OBROŃCY
Grzegorz Bartczak - Obecny gracz Zagłębia. W kadrze narodowej już zadebiutował i nadal w orbicie reprezentacyjnych zainteresowań. Po ciężkiej kontuzji jego forma zwyżkuje w zatrważającym tempie. Jeden z lepszych prawych obrońców w ekstraklasie.

Manuel Arboleda - 2006-2008. Groźny pod atakowaną bramką, pewny jak Zawisza pod własną. Dziś w Lechu. W 2007 r. strzelił na Łazienkowskiej, jedną z bramek dającą tytuł.

Romuald Kujawa - 1986-1991. Prestiżowe Złote Buty 1990 dla najlepszego piłkarza ekstraklasy. Jako bodaj jedyny pojawił się na każdym kuponie wysłanym przez naszych Czytelników! Przez całą karierę, nie licząc przygody z francuską ligą, grał w dolnośląskich klubach.

Costa Nhamoinesu - Obecny gracz. Bodaj największe zaskoczenie zestawienia Złotej Jedenastki. Na lewej flance obrony wpisywaliście go zamiennie z Manuelem Arboledą. Dynamiczny gracz rodem z Zimbabwe przybył do Zagłębia niespełna dwa sezony temu. Ciekawostka. Wciąż jest w Lubinie na wypożyczeniu. Trwają negocjacje ws. jego wykupu z rodzimego Africa United.

POMOCNICY
Adam Zejer - 1985-1991. Prawe skrzydło. Cztery bramki w mistrzowskim sezonie, a na koniec czasu okraszonego tytułem transfer do tureckiego Besiktasu. I prestiżowe Złote Buty.

Andrzej Szczypkowski - 1995-2007. Człowiek, który zaliczył 300 ekstraklasowych występów w miedziowych barwach. Defensywny pomocnik idealny.

Maciej Iwański - 2004-2008. Kreator boiskowych wydarzeń mistrzowskiego Zagłębia z sezonu 2007. Popisowe danie - uderzenia z wolnych.

Sławomir Kurant - 1985-1988. Niezmordowany walczak Zagłębia w pierwszych sezonach w ekstraklasie.

NAPASTNICY
Janusz Kudyba - 1989-1992 z półroczną przerwą na Lyn Oslo. Maszynka do strzelania goli. W I i II lidze trafił do siatki łącznie 120 razy!

Eugeniusz Ptak - 1985-1989. Znakomita gra głową. Rok 1985. Jego gol zdobyty w 85. minucie meczu z GKS-em Katowice (1:0) dał miedziowym pierwsze zwycięstwo w ekstraklasie.

Złota Jedenastka WKS Śląska Wrocław

BRAMKARZ
Zygmunt Kalinowski - Nierozerwalnie związany z największymi sukcesami Śląska w latach 70. Był rezerwowym na mistrzostwach świata w 1974 roku.

OBROŃCY
Władysław Żmuda II - Legenda polskiej piłki nożnej. Zagrał na czterech mistrzostwach świata. Na jego pierwszy mecz w barwach Śląska z Pogonią Szczecin przyszło na Stadion Olimpijski około 40 tysięcy kibiców. Ze Śląskiem zdobył w latach 70. wszystko, co było możliwe do zdobycia.

Władysław Poręba - Mały wzrostem, ale wielki sercem do walki. Nieustępliwy i niezwykle twardo grający zawodnik. Jeden z głównych autorów awansu Śląska do ekstraklasy w 1964 i 1973 roku.

Henryk Kowalczyk - Wiosną 1977 roku, kiedy Śląsk kroczył po mistrzostwo, zagrał we wszystkich meczach. Zdyscyplinowany stoper. Bardzo dobrze czytał grę, przez co doskonale potrafił się ustawiać na boisku.

Mieczysław Kopycki - Kolejny gracz kojarzony z sukcesami Śląska w latach 70. Był podstawowym zawodnikiem wrocławskiego zespołu przez 11 lat. W ekstraklasie rozegrał 289 spotkań.

POMOCNICY
Zygmunt Garłowski - Kapitan mistrzowskiej jedenastki Śląska z 1977 roku. Prawdziwy przywódca. Miał pecha do gry w reprezentacji, bowiem o miejsce w kadrze rywalizował między innymi z legendarnym Kazimierzem Deyną.

Ryszard Tarasiewicz - Drugi po Januszu Sybisie piłkarz, który we Wrocławiu ma status legendy. Jako pomocnik umiał wszystko. Jego firmowym znakiem były atomowe i precyzyjne strzały z rzutów wolnych. Zagrał na mistrzostwach świata w Meksyku w 1986 roku.

Waldemar Prusik - Czołowy gracz Śląska w latach 80. Przez pięć sezonów (od 1982/83 do 1986/87) zagrał we wszystkich ligowych meczach. To rekord klubu. Zaliczył też 49 występów w reprezentacji, której był również kapitanem.

Andrzej Rudy - Jeden z największych talentów w polskiej piłce w latach 80. Uniwersalny, dobrze wyszkolony technicznie. Jego karierę skomplikowała ucieczka ze zgrupowania kadry w 1988 roku. Ale wtedy nie grał już w Śląsku.

NAPASTNICY
Janusz Sybis - Żywa legenda Śląska. Filigranowy, doskonale wyszkolony technicznie. W latach 70. we Wrocławiu chodziło się na mecze, aby oglądać Janusza Sybisa.

Tadeusz Pawłowski - Często był ustawiany jako ofensywny pomocnik, ale występował także jako napastnik. Najlepszy strzelec Śląska w historii. Jeden z głównych autorów mistrzostwa Śląska w 1977 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin czyli Champions League po dolnośląsku - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska