Jej matka, Wiesława Terka, walczy o 1,6 mln zł (1 mln zł zadośćuczynienia i 600 tys. zł odszkodowania) oraz 21 tys. zł miesięcznej renty od urzędu marszałkowskiego.
Dlaczego od urzędu? Bo to on przejął zobowiązania zlikwidowanego szpitala im. Rydygiera, gdzie we wrześniu 2002 r. 25-letnia wówczas Edyta Terka, matka dwójki dzieci, miała zabieg. Po jego przeprowadzeniu okazało się, że ma kłopoty z oddychaniem, a lekarze za późno zorientowali się, że jej stan jest poważny i zaczęli akcję ratunkową.
Ryszard M., ordynator oddziału, który przeprowadzał operację, w 2008 r. został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Natomiast Ryszard S., który pełnił dyżur po operacji, został uniewinniony. Prokuratura odwołała się od tego wyroku, a sąd okręgowy przyznał jej rację i nakazał powtórzenie procesu. Matka Edyty Terki zaczęła wtedy w osobnym (kończącym się teraz) procesie walczyć o pieniądze.
- Mam nadzieję, że 7 maja wreszcie będzie koniec. Mam długi, zapożyczam się, żeby pielęgnować córkę - mówiła nam wczoraj.
Mecenas: gdyby matka oddała córkę do zakładu, wydałaby mniej pieniędzy
Mecenas Artur Nowicki, pełnomocnik urzędu, w ostatniej mowie stron wnosił o przyznanie Terce jak najniższej kwoty.
- To są pieniądze publiczne - argumentował. Dodał, że gdyby Wiesława Terka oddała córkę do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, nie ponosiłaby tak ogromnych kosztów opieki.
- Gdyby córka była z ZOL, matka zapłaciłaby 1,5 tys. zł - wyliczał mecenas Nowicki. Nie chciał jednak wczoraj sam określić pełnej kwoty, jaką urząd marszałkowi mógłby zapłacić.
Z kolei pełnomocnik matki Edyty Terki przekonywała wczoraj sąd, że każdy dzień młodej kobiety w śpiączce jest wart milion złotych, bo nieudana operacja przerwała jej plany życiowe. Dowodziła, że wysokie odszkodowania nie są czymś nowym Polsce. W ubiegłym roku w Poznaniu prawie 2,5 mln zł zasądzono dla chłopca, który w wyniku niedotlenienia mózgu przestał mówić i nie może chodzić po operacji wycięcia migdałków.
Jak się dzisiaj czuje Edyta Terka? - Dobrze - wzdycha jej mama. - Czuje, wszystko słyszy, uśmiecha się i płacze, ale nie ma z nią żadnego kontaktu.
Najbardziej cierpią 11-letni dzisiaj Rafał i 10-letnia Paulina, dzieci Edyty Terki.
Wciąż nie mogą się doczekać, kiedy z długiego snu mama się obudzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?