Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Czym jest Licencja UEFA Pro, której nie ma trener Zagłębia

Michał Sałkowski
Marek Bajor i jego papiery. Refren powtarzany od tygodni
Marek Bajor i jego papiery. Refren powtarzany od tygodni fot. piotr krzyżanowski
Licencja UEFA Pro to glejt na trenerskie wyżyny. Kto go nie ma, ląduje na aucie. Jak go zdobyć?

Niespełna dwa lata temu, w czerwcu 2008 roku, Josep Guardiola przejął FC Barcelonę. W ubiegłym sezonie Duma Katalonii grała futbol przenoszący kibiców w zupełnie inny wymiar. Zdobyła wszystkie możliwe trofea, które zdobyć mogła (wygrała choćby Ligę Mistrzów 2009 i wywalczyła mistrzostwo Hiszpanii). O rozmiarze trenerskich umiejętności Guardioli poświadczyły najlepiej piramidalne osiągnięcia jego zespołu. Ironia losu jest taka, że gdyby Pep urodził się w Polsce, albo gdyby polską miarą przydatności trenerskiej go mierzyć, to klepałby szkoleniową biedę po ramieniu niczym najwierniejszego przyjaciela. Trofea oglądałby w telewizji.

Dlaczego? Już wyjaśniamy. Cała sprawa rozbija się o najwyższy trenerski dokument - UEFA Licence Pro (niższe są choćby UEFA A i UEFA B). W życie wszedł po roku 2000. Upoważnia do prowadzenia ekip najwyższych klas rozgrywkowych ze wszystkich lig Europy. W myśl zasad UEFA menedżerowie powinni go zdobyć do końca tego roku.

W Polsce, żeby taki dokument otrzymać, trzeba być co najmniej wpisanym na niezbędny kurs UEFA Pro. Prościej: przynajmniej go rozpocząć. Wtedy można warunkowo ubiegać się o niezbędny glejt. Żeby na listę uczestników trenerskiego kursu być wpisanym, trzeba mieć maturę (!), skończyć kurs szkoleniowy niższego szczebla, czyli UEFA A. W dodatku przepracować przynajmniej rok na stanowisku pierwszego szkoleniowca z zespołami z II ligi (w Polsce obecnej pierwszej). Wyjątek jest jeden. Można przepracować z zespołem z zaplecza najwyższej klasy zaledwie pół roku. Pod warunkiem, że ten okres zakończy się awansem w ekstra-klasowe szeregi.

Na koniec dorzucić jeszcze na biurko zaświadczenie od lekarza o tym, że jesteśmy na tyle gibcy, by praktyczne zajęcia prowadzić oraz przedstawić zaświadczenie o tym, że żyjemy w zgodzie z normami prawnymi (czytaj: niekaralność).

W którym miejscu Guardiola miałby kłopoty? W przypadku długości stażu. Za mało pracował w seniorskiej piłce. Nim usiadł za sterem głównej Barcelony, prowadził, przez rok jedynie, rezerwy Dumy Katalonii.

W Polsce organem decyzyjnym, odpowiedzialnym za przyznawanie dokumentów, jest Komisja Kształcenia i Licencjonowania Trenerów PZPN (Wojciech Łazarek jako przewodniczący, a dalej Piotr Maranda, Jerzy Engel, Andrzej Strejlau , Władysław Szyngiera oraz Dariusz Śledziewski).
Dokument przyznaje się w zwyczajnym trybie minimum na rok, maksimum na trzy lata. I właśnie w tym zwyczajnym trybie opłata za przyznanie bądź przedłużenie licencji to koszt 450 zł za rok.
Istnieją też sytuacje awaryjne. Najbliżej na własnym podwórku. Zagłębie Lubin. Franz Smuda odchodzi do kadry, w jego miejsce klub chce wstawić jego asystenta Marka Bajora, który niezbędnych kursów nie ma. Licencję można przyznać więc w trybie warunkowym. Na sześć tygodni. I to jest awaryjna sprawa. A za sprawy nadwyżkowe uiścić należy nadprogramowe opłaty. Za przyznanie/przedłużenie licencji w trybie nadzwyczajnym klub płaci 10 000 zł. A potem te sześć tygodni mija jak z bicza i temat licencji wraca jak bumerang.

W którym miejscu Guardiola miałby kłopoty? W przypadku długości stażu. Za mało pracował w seniorskiej piłce.

I znów PZPN może nagiąć przepisy, i trochę zarobić. Albo być zgodnym z wszelkimi formalizmami i odmówić przedłużenia licencji. W przypadku Bajora decyzję odwleka, choć jest niemal pewne, że będzie odmowna. A przypomnieć w tym momencie należy o sprawie sprzed ponad roku - trenera Lechii Tomasza Kafarskiego. Objął nadmorski zespół w kwietniu 2009 roku. Nie miał wtedy nie-zbędnej licencji na prowadzenie zespołu w ekstraklasie. PZPN dał mu warunkową. Minęło wspomniane 6 tygodni. I koniec końców, w dużej mierze dzięki dobrym występom Lechii pod wodzą Kafarskiego, związek przedłużył czas obowiązywania dokumentu (dał mu roczną licencję warunkową).

Zagłębie pod wodzą Bajora jeszcze nie przegrało. Ale związek nie przykłada jednakowej miary w tych przypadkach. Miedziowi będą zmuszeni zatrudnić trenera atrapę albo pójść na małą, acz kosztowną wojenkę ze związkiem. Bajor niby może prowadzić zespół bez formalnej podpórki . Jest "ale". Za pierwszy mecz prowadzony przez trenera w takim trybie klub płaci 15 000 zł. Za drugi mecz - 30 000 zł. Za trzeci - znów 30 i zawieszenie licencji. Wprawdzie może się klub zwrócić z odwołaniem do Trybunału Piłkarskiego, ale za pozytywny efekt nikt głowy nie da.
Pojawia się jednak pytanie o jasne kryteria. Czy trzymamy pozory zgodności, czy jedną miarą naginamy przepisy, czy zmieniamy je na lepsze?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Piłka nożna: Czym jest Licencja UEFA Pro, której nie ma trener Zagłębia - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska