Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapuściński i tak zasługiwał na Nobla

Jacek Antczak
"Kapuściński non-fiction"
"Kapuściński non-fiction" Artur Domosławski, wydawnictwo Świat Książki
Z Arturem Domosławskim, autorem biografii Ryszarda Kapuścińskiego, "Kapuściński non-fiction", rozmawia Jacek Antczak

130 tysięcy sprzedanych egzemplarzy po kilku tygodniach. Profesor Stanisław Bereś zastanawiał się, czy ten nieprawdopodobny sukces to wynik przełamania tabu i nowego sposób opowiadania o życiu znanych Polaków. To takie proste?
Na pewno nie proste. Obserwacja profesora Beresia jest celna i celne są także obserwacje tych, którzy mówią, że próby zablokowania publikacji zrobiły książce niesamowitą reklamę. Obie te sprawy złożyły się na tak wielkie zainteresowanie czytelników.

Przyjechał Pan na Uniwersytet Wrocławski, którego Ryszard Kapuściński jest doktorem honoris causa. We Wrocławiu do dziś wspomina się także spotkanie autorskie z bohaterem Pana książki, na którym było 1200 osób i po każdym zdaniu wybuchała owacja. Tymczasem podczas debaty zarówno naukowcy, jak i studenci mówili że z Pana biografii wynika iż, Kapuściński kłamał, był tchórzem i komunistą. Walczy z taką recepcją książki? Jest niesprawiedliwa?
O ile zrozumiałem, w czasie debaty przytaczano opinie, jakie dotarły na temat mojej książki do niektórych dziennikarzy na Zachodzie i oni je w taki sposób upowszechnili. To marny standard: pisać recenzję bez przeczytania książki. Ale winnymi tej zapośredniczonej recepcji są w przede wszystkim ci w kraju, którzy za swoje pierwsze zadanie uznali dokopać mi, a żeby to było łatwiejsze, musieli najpierw zniekształcić treść tego, co napisałem. Na szczęście pojawiły się również - i to w kilku językach - teksty tych, którzy książkę czytali i ocenili wysoko: Timothy Garton Ash, Zugmunt Bauman, Andrzej Stasiuk...

Nigdzie w mojej książce nie ma zdania o tym, że Kapuściński był tchórzem

Nigdzie w mojej książce nie ma zdania o tym, że Kapuściński był tchórzem. Jeden z przyjaciół mówi w pewnym momencie, że swoją odwagę tworzył w literaturze i że wiedział, że jest inny. Jako kontrapunkt do tej opinii piszę od siebie, że przecież przez całe życie pchał się tam, gdzie było niebezpiecznie; że zarażał się chorobami, na które chorowali ludzie, których opisywał. Czyli napisałem, że był tchórzem czy nie? Owszem, piszę o jego zupełnie innym strachu - przed tym, że prawica zrobi mu krzywdę, że go zlustruje i zdekomunizuje. I rozumiem ten jego strach - strach człowieka, który ma cienką skórę i źle znosi krytykę oraz ataki na siebie.

Nie piszę też, że kłamał. Piszę o legendach, które tworzył bądź współtworzył na własny temat i staram się wyjaśnić, dlaczego to robił. To słowa tworzą melodię opowieści: napisać o "legendach" i napisać o "kłamstwach" to są dwie różne opowieści. Rzeczywiście piszę, że zdarzało się Kapuścińskiemu koloryzować, przedstawiać jakieś zdarzenie groźniejszym niż były - i znów: to nie to samo, co powiedzieć: "kłamał". Nie kłamał. Tam z kolei, gdzie sprawa dotyczy pisania piszę o granicach między reportażem a literaturą.

A Kapuściński - komunista?
Czy piszę, że był komunistą? Tak, przez wiele lat był komunistą, tylko że w mojej książce to nie jest oskarżenie. Człowiekiem myślącym lewicowo i "trzecioświatowo" Kapuściński pozostał do końca życia. I to mi się w nim bardzo podoba. Wiele się z tego sposobu myślenia od niego nauczyłem.
Wielu czytelników - mimo iż Pan zachęca do śledzenia opowieści o drodze wielkiego reportera w PRL-u - i tak najbardziej ekscytują fragmenty o jego życiu rodzinnym . Nie obawia się Pan, że otworzył Pan drogę biografom do wyciągania na światło dzienne najintymniejszych szczegółów życia prywatnego swoich bohaterów? "Domosławski pisze, że Kapuściński lubił kobiety, to ja pójdę dalej wytropię nazwiska jego kochanek". I zamiast refleksji będzie magiel.
Trudno mieć pretensje do wynalazcy prądu, który daje światło o to, że wiele lat później ktoś inny wymyślił, że za pomocą prądu można torturować ludzi. Biografia to opowieść o człowieku we wszystkich jego wymiarach, także osobistym.

Byłoby fatalnie, gdyby opisy takich sfer życia ktoś chciał zamieniać w magiel. Jak do tej pory, nawet tabloidy nie poszły drogą magla, więc bądźmy optymistami. Obawy, że ktoś coś opacznie odczyta jako uzasadnienie twórczych zaniechań uważam za słaby argument. To byłaby dezercja.

W kulturze zachodniej opisywanie życia osobistego znanych postaci jest normą. U nas zresztą jest to również akceptowane, tylko w osobliwy sposób: gdy dotyczy kogoś z zagranicy, a nie "naszego".

Podłożył Pan bombę pod polską szkoły reportażu? Podpadł Pan najlepszym reporterom? Każdy marzył dotąd by być jak Kapuściński, a po pana książce czytelnicy mogą nieufnie patrzyć na ich książki, relacje, opowieści o ludziach i świecie?
Różnym podpadłem, różnym się książka podoba. Jeśli ktoś kiedyś przekroczył jakieś granice, to jest dobry czas i powód, żeby się nad tym zastanowić, pogadać i pójść inną drogą. Albo wybrać drogę literatury. Może dobrze, że odbędziemy rozmowę o granicach reportażu. Myślę, że na dłuższą metę, ona przysłuży się wiarygodności ludzi naszej profesji. Ale chciałbym też, żeby odbyły się inne rozmowy: o świecie, o tym co i w jaki sposób opisujemy; i czego nie opisujemy. O manipulacjach, selektywności, przemilczeniach w mediach, na co zwracał uwagę Kapuściński i z czym starał się walczyć. Dość bezskutecznie.

Zdawał sobie Pan sprawę, że będzie awantura. Czy jakieś zarzuty przeciwników lub argumenty zwolenników książki potrafią Pana zaskoczyć?
Zaskoczył mnie śmieszny i niedorzeczny "zarzut", że ta książka nie ukazuje nic nowego, że wszystko o Kapuścińskim było już wiadomo: o przekraczaniu granic między reportażem i literaturą, o jego funkcjonowaniu w establishmencie PRL... Skoro wszystko było wiadomo, to o co awantura?
Zaskakiwały mnie "pochwały", że słusznie "zdemaskowałem" Kapuścińskiego jako komunistę - ci jednak nie zauważyli, że w kluczowych sprawach podzielam światopogląd mojego bohatera, czyli go nie zdemaskowałem. No chyba że przy okazji siebie samego też.

Pisze Pan o "obsesji" Nagrody Nobla, jaką miał Kapuściński. Czy Pan zdaniem - po tym wszystkim, co Pan napisał o nim i jego książkach uważa Pan, że na nią zasługiwał?

W kulturze zachodniej opisywanie życia osobistego znanych postaci jest normą

Nie mam wątpliwości, że zasługiwał. I proszę nie czytać słowa "obsesja" jako jakiegoś wyrzutu. Ludzie miewają różne obsesje: pozytywne, negatywne i takie, których w ogóle nie warto klasyfikować w kategoriach dobre-niedobre. Ta Kapuścińskiego wydaje mi się najzupełniej naturalna: który to pisarz trafiający na "giełdę" kandydatów do Nobla nie chciałby dostać tej nagrody, nie przestawałby o takiej szansie myśleć, marzyć?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska