Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Para w gwizdek. Zagłębie kontra Lechia 2:2 (ZDJĘCIA)

Michał Sałkowski
Piotr Krzyżanowski
Cztery zwycięstwa z rzędu. Łata niepokonanych wiernie przylegająca. Apetyty na więcej. Ale nienasycone. Zagłębie zremisowało.

W pojedynku trenerów (Marek Bajor-Tomasz Kafarski), licencjonowanych swego czasu a conto. Mimo początkowych problemów z przyznaniem niezbędnego glejtu na ekstraklasę (ostatecznie dostali warunkowy), swoją pracą pokazali, że warto w nich inwestować.

Marek Bajor dostał papier 3.03. 2010 r. na sześć tygodni. A to oznacza, że za tydzień znów nadejdzie czas ferowania wyroków. - Marek Bajor powinien bez problemów dostać przedłużenie licencji. I nie wątpię, że PZPN zrobi to automatycznie, bo on już pokazał, że potrafi prowadzić zespół jako pierwszy trener i nie musi tego udowadniać przez rok. Trzymam za niego kciuki. Ja kończę kurs UEFA Pro i myślę, że w moim przypadku już nie ma żadnych przeciwwskazań, by już ten dokument otrzymać na stałe - ocenił trener Lechii.

Smaczki sędziowskie. Rozjemcą tego meczu był pan Marcin Borski ze stolicy. Niegdyś pracownik biura zarządu KGHM, analityk giełdowy, zatrudniony tam przez Stanisława Speczika. W 2004 roku posady w KGHM się zrzekł, bo Zagłębie awansowało do I ligi i zachodził między dwiema funkcjami konflikt. Od kilku lat jest towarem eksportowym polskiego gwizdania. Od niespełna dwóch zawodowym arbitrem. A że to gorące krzesło...

Przypomnijmy historię Marcina Szulca, arbitra poprzedniego jesiennego starcia Zagłębia z Lechią. Tego, co uznał zwycięską bramkę dla gdańszczan po skoku Ivansa Lukjanovsa z piątego piętra na plecy Michała Łabędzkiego (czytaj: faul). Już w Lubinie sobie nie pobiega, bo PZPN przychylił się po tym błędzie do prośby zarządu miedziowego klubu, by odsunąć go od sędziowania spotkań lubinian w tym sezonie.

Rozjemcą tego meczu był pan Marcin Borski ze stolicy. Niegdyś pracownik biura zarządu KGHM

Słowo o meczu. Miał dwie zgoła odmienne połowy. Na górze Zagłębie, na dole Lechia i na odwrót. Już w pierwszej zaczepnej akcji meczu (2 minuta), zainicjowanej przez Ekwueme, Wojciech Kędziora wdarł się w pole karne i z linii końcowej wyłożył piłkę na patelni Ilijanowi Micanskiemu. No to wio! 10 bramka (7 wiosną) w tym sezonie stała się faktem.

A to Lechia kierowała grą i sytuacje sobie stwarzała. W 19 minucie po centrze z wolnego Pawła Nowaka o milimetry łebskim strzałem chybił Lukjanovs. W 21 minucie po faulu na rozpędzonym Hanzelu Zagłębie miało wolny na wysokości szesnastki. Przekombinowanie skończyło się groźną kontrą i minimalnie niecelnym strzałem Tomasza Dawidowskiego. W przekroju całego meczu każdy rzut wolny był ładnie zapakowanym prezentem dla Lechii. Dla Zagłębia był strzałem w stopę. Czasami idealny plan w swojej prostocie daje więcej niż błyskotliwe pomysły. Minutę po Dawidowskim z dystansu postraszył Lukjanovs, Ptak z klasą wybił piłkę nad poprzeczkę. Tak samo było po próbie Nowaka z wolnego.

A Zagłębie, co miało - wykorzystało. W 32 minucie Grzegorz Bartczak zacentrował w pole karne. Piłkę musnął głową Micanski. Ta zaś padła łupem Momo Traore. Precyzyjny strzał w długi róg. 2:0.

Miedziowi uspokoili się nadmiernie. Przebudziła ich dopiero bramka kontaktowa Krzysztofa Bąka w doliczonym czasie I połowy. - Bramka kontaktowa dała impuls, że jesteśmy w stanie zrobić to, co zrobiła z nami Legia ostatnio, gdy po ośmiu minutach prowadziliśmy 2:0 - tłumaczył Kafarski. A Zagłębie przebudziła, acz nie pobudziła.

Był to mecz dwóch wyrównanych ofensywnych drużyn. Z ofiarami w ludziach, bo z murawy musiał zejść pod koniec pierwszej połowy Łukasz Hanzel. Rywal poczęstował go nokautującym łokciem. Na boisku pojawił się zań Przemysław Kocot, bohater ostatnich dni. I nie o piłkę tu chodzi, a o korupcję w Górniku Polkowice. - Sytuacja Przemka jest nie do końca wyjaśniona i po rozmowie z prezesem uznaliśmy, że nie będzie żadnych problemów, by go włączyć do meczowej osiemnastki - uciął trener Bajor. Pomijając całą aferę, jego wejście nie było świeżym powiewem. Może lepiej spróbować Dinisa bądź Błąda? Retorycznie. Choć gdybanie można już włożyć między bajki.

Druga połowa upływała pod jednostajne dyktando Lechii. Miedziowym zupełnie nie kleiła się gra w środku pola. A dodatkowo Dawidowski kilkakrotnie wygrał pojedynki z Reiną i bramką zapachniało coraz intensywniej. - Od początku meczu było widać, że w środkowej strefie nie za bardzo możemy sobie poradzić. Strzeliliśmy jedną bramkę, strzeliliśmy drugą, ale było widać, że zespół Lechii grał w tej strefie lepiej od nas. Mam małe pretensje o brak asekuracji, o to, że nikt nie był w stanie mu tam pomóc. Uczulaliśmy zawodników przed meczem, że musi być podwojenie czy przy Reinie, czy przy Stasiaku w zależności, w której strefie Dawidowski się znajduje - ocenił racjonalnie Marek Bajor.

Był to mecz dwóch wyrównanych ofensywnych drużyn

A lider środka pola? Ten, co trzyma za uzdę? Mateusz Bartczak grał zadziwiająco słabo. - Zgadza się. Mecz jak mecz - czasami wychodzi świetnie, czasami zdarzają się słabsze dni. I ja taki miałem dzisiaj. Dodatkowo, zdarzyło się mi takich katastrofalnych 15 minut, gdzie praktycznie każde moje podanie lądowało u rywali z Lechii Gdańsk. Więc mówiąc bardzo delikatnie - musiałem się troszkę na siebie wkurzyć i zrobić w końcu coś pożytecznego. Musiałem się przełamać, bo miałem w drugiej połowie taką piętnastominutową zawieszkę - tłumaczy pomocnik. No i - na około kwadrans przed końcem - oddał groźny strzał z 30 metrów na bramkę Kapsy. Ten z trudem wybił piłkę do boku.

Ale wciąż pachniało bramką dla Lechii. No i Zagłębiu się nie upiekło. W 83 minucie przy zdezorientowanej obronie miedziowych prostopadłe podanie od Dawidowskiego i sytuację sam na sam z Ptakiem wykorzystał Buzała. - Przy drugim podaniu spalonego nie było, przy pierwszym zagraniu do asystującego Dawidowskiego powtórka nie daje jasnej odpowiedzi - skwitował ekspert sędziowski Sławomir Stępniewski.

- Czekaliśmy na gwizdek sędziego. Ale z tego, co mówią redaktorzy w telewizji, to offsajdu nie było, choć z płyty boiska ciężko w to uwierzyć. Cóż, bramka zaliczona, jest 2:2 - komentował Mateusz Bartczak. I pomyśleć, że niespełna pięć minut wcześniej piłka po strzale Costy wylądowała na poprzeczce, a dobitkę Micanskiego wybił z linii bramkowej obrońca.
Już w piątek trenerski wyga Orest Lenczyk (obecnie Cracovia) przyjedzie do Lubina sprawdzić swoich byłych podopiecznych. Pikantne.

Dialog Arena. Zagłębie Lubin - Lechia Gdańsk 2:2 (2:1)
Bramki: Micanski 2, Traore 32 - Bąk 45, Buzała 83. Widzów: 9129. Sędziował: Marcin Borski (Warszawa)

Zagłębie: Ptak - G. BartczakI, Stasiak, ReinaI, Costa - Hanzel (42 Kocot), M. Bartczak, Ekwueme - Micanski, Kędziora (89 Dinis), Traore.
Lechia: Kapsa - Bąk, KozansI, Wołąkiewicz, KosznikI - Wiśniewski (89 Piątek), Bajić (78 Pietrowski), Surma - Nowak (68 Buzała), Lukjanovs, Dawidowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska