18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień z wesołego kurnika

Anna Gabińska
To ja w rękach gospodarza chwilę po tym, jak wyjął mnie z dziury w siatce
To ja w rękach gospodarza chwilę po tym, jak wyjął mnie z dziury w siatce Paweł Relikowski
Kury mają ptasi móżdżek? Zapomnij... W ich łebku aż się kotłuje od myśli: jedne knują, jak zdobyć koguta, inne zadowalają się zdobyciem robaka. Plotkują, kierują kurzym pędem i nienawidzą. Psa gospodarza szczególnie...

Ko-ko-ko-kochana, źle nie trafiłam. Dom jest naprawdę nowy i wygodny, z ładnym dachem z blachy falistej, pomalowanej na zielono. Mają rację naukowcy - ten kolor wszystkim dobrze robi na nerwy. Zwłaszcza teraz, gdy jeszcze całe towarzystwo słabo się zna, denerwuje i podnieca byle czym. W całym domu jest nas 24. 6 pań szatynek, które już znoszą jajka, to nioski rasy Isa Brown. Ponoć to wynik zmieszania krwi Rhode Island Red i Rhode Island White, ale to chyba plotki - wyglądają, jakby na ich drzewie genealogicznym siedziało większość z 400 wszystkich ras, jakie występują na świecie, kur de balans. Brąz piór to nie wszystko. Jeszcze trzeba mieć coś w tym kurzym móżdżku. Niby takie doświadczone (mogą już mieć okrągły rok na karku), któraś twierdzi, że już była nawet kwoką, ale wszystkie, jak jedna, marzą, by wstąpić do haremu Liliputa. Porażką jest to, jak potrafią go godzinami kokietować po całym podwórku.

O, idzie Liliput ze swoją małżonką. Mówi się, że ona mu zniosła kilka kop jaj i doczekali się już razem pięciu lęgów. On wygląda jak generał z tymi swoimi ostrogami na nogach, ale jak mu się przyjrzeć, to grzebień i dzwonki pod dziobem to ma dokładnie takie, jak ten z Teleranka, co pieje na początku programu na płocie. Albo piał, bo chyba go zdjęli. Jest faktycznie mały i szybko się rozindycza. Za to małżonka to bardzo stateczna dama. Zawsze przy nim, nigdy nie nafoszona, niezazdrosna, choć wszystkie Isy Brown przy nim się kręcą. No ale on też poza nią świata nie widzi.
Trudno w kurniku dojść, kto z jakiego rodu się wywodzi. Papierów nie mam, ale podejrzewam, choć może po urodzie tego nie widać, że moja babcia była najczystszej krwi zielononóżką kuropatwianą. Ale o tym potem. Jest nas pięć dziewczyn: dwie brunetessy, dwie pieprz z solą (nie lubią, jak mówi się o nich jarzębate, bo to je niby postarza), jedna platynowa blondynka i jej brat - taki sam blondyn.

Ja to jedna z tych brunetek - ta ładniejsza, oczywiście. Wszystkie chciałybyśmy już znieść pierwsze jajko, ale to dopiero po 5. miesiącu życia. Wtedy też nareszcie będzie można spróbować odkryć, jak się przedłuża gatunek. Ja już chyba wiem, o co chodzi, ale z kim mam tego spróbować? Ten blondyn to jeszcze dzieciak, a Generał jest dla mnie za stary. Muszę sobie coś wypatrzeć u sąsiadów.
10 Rosołowiczów - to taka banda 4-tygodniowych brojlerów, co to wiadomo, jak i kiedy skończą. Siedzą pod lampą w odgrodzonej części kurnika, właśnie puch z nich opada i zaczynają rosnąć prawdziwe pióra. Ale tu nie ma po co dzioba otwierać. Ich przeznaczenie to garnek, a chów ściółkowy to szczyt ich marzeń. A moje życie będzie długie i szczęśliwe. Na wolnym wybiegu!
Jak mi się żyje? Wiosna jak się patrzy, więc dzień zaczyna się koło szóstej (przed zmianą czasu o piątej), a kończy około 19, czyli 18. No, zależy kto do czego się przyzwyczaił.

Godz. 6. Pierwszy budzi się Generał, bo śpi na skrzynkach z gniazdami z tą swoją połowicą jak w okopie na froncie. Pierwszy promyk słońca, już otwiera oczy i zaczyna pogdakiwać. Czasem zaraz po przebudzeniu, jak widzi, że Generałowa całkiem obudzona, potrafi zapiać, aż spadamy z żerdzi. Wielki mi samiec alfa! Zajęli sobie najlepszą miejscówkę, naprzeciwko okna prawie do samej ziemi, więc nic dziwnego, że pierwsi się budzą. Cała reszta drzemie na grzędach naprzeciwko drzwi, gdzie jest najciemniej. Ja na najwyższej i najbliżej kąta, ale kij w to, przynajmniej się wysypiam w tych ciemnościach. Potem mam siłę cały dzień dziobać. A wiadomo - co nadziobię, to moje. Pająki jeszcze leniwe są po zimie, ale potem trzeba będzie się nabiegać, żeby któregoś upolować. A może nawet tygrzyka? Pychota! I co z tego, że pod ochroną?

Stary pieje tak, że umarłego by postawił na nogi.

Godz. 7. Stary pieje już tak, że umarłego by postawił na nogi, my to już żadne ko-ko-ko, co się której przyśniło, tylko rwetes robimy pod drzwiami. Blondas notuje na ziemi pazurem melodię kukuryku, na wszelki wypadek, jakby któregoś dnia zbudził się wcześniej (chyba po trupie Liliputa). Ale wreszcie otwierają się drzwi i heja - co sił w nogach pędzimy do koryta. Tam mielona kukurydza i pszenica, czasem twaróg i skorupki od jajek. Ale obowiązuje kolejność dziobania. I wprawdzie powoli wyrastam na kurę alfa 2, ale na razie jedna z pań niosek jest alfą 1 i pierwsza się posila, a wraz z nią koleżanki. My nie stoimy z założonymi skrzydłami, ale najeść się można dopiero, jak tamte są już przy płukaniu dziobów wodą z emaliowanego na biało garnka.
Godz. 8. Po zaspokojeniu pierwszego głodu można się rozejść po wybiegu. Lilipuctwo ciągnie najdalej, aż pod młodą czereśnię, żeby odciąć się od życzliwych kokietek. Ale te nie dają za wygraną. Nieproszone kręcą się, podziobując tu i tam. Moje dziewczyny twardo siedzą w kurniku. Do obiadu daleko, więc nie wiem, jak one wytrzymują ze ściśniętym żołądkiem. Zimno im czy co? Ja zwiedzam wybieg. I zwykle o tej porze przypominam sobie, co słyszałam o menu prawdziwej arystokracji kurzej. Na przykład, taka czubatka polska, z tą swoją koafiurą na głowie, ma serwowane, proszę państwa, w zależności od pory roku:

styczeń - maj (okres nieśności): pełnoporcjowa pasza w granulacie, gryt, czyli potłuczone muszle ślimaków, twaróg, sałatka z selera, przekiełkowane ziarno; luty - lipiec (okres odchowu piskląt): ziarno, jajko, twarożek, zielonki - pokrzywa, jarmuż, gwiazdnica, owoce; sierpień - grudzień (okres spokoju): zielonki, owoce, warzywa, nieco granulatu, mieszanka ziaren, gryt. Ko-ko!

Godz. 9. Gdy dopisze piękne słońce i lekki zefir, Liliput wyłożony na prawy bok lewą nogą od czasu do czasu grzebie w suchej ziemi, aż idą tumany kurzu. Wszystkie Izy Brown wydrapały już sobie grajdołki i zaczynają się w nich kokosić. I też ko-ko-ko skrzydłem jedna i druga sobie pomaga, aż się dymi spod nich. Każda przy tym łypie okiem na Generała, który udaje, że tego nie widzi, i zagdakuje do małżonki, czy wszystko w porządku. Ona z kolei ze skromnie spuszczonymi oczami i dziobem grzebie pazurami pracowicie w ziemi w poszukiwaniu robaka. Wywczasy jej nie w głowie. Jajko trzeba znieść, jajko. A potem może i instynkt kwoczenia - znak, że zostanie się kwoką - natura włączy?

Godz. 10. Dobrze, dobrze, wszystko się układa, moje dziewczyny odważyły się wypuścić z kurnika, aż tu nagle ciche krrrra z nieba, a Liliput jak nie zerwie się na równe ostrogi! Jak nie wrzaśnie strasznym głosem i nie pogna w stronę kurnika. Palant. Wszystkie - łubudu pędzą za nim, omal piór nie stracą. Liliputowa najmniej przestraszona zamyka peleton. Powinna powiedzieć mu do słuchu, że jak będzie powtarzał takie akcje, to dziennie nawet dwóch jajek nie będzie. Przecież się nic nie mogło stać. Trzeba umieć rozpoznać kruka od jastrzębia, no kurde.
Godz. 11. Teraz cały wianuszek wielbicielek Liliputa podziwia go na kupie piasku pod kurnikiem. Nie wiem, kiedy one zdążą odejść do kurnika i siąść spokojnie w gnieździe, by znieść jajko. On coś niby próbuje wygrzebać, ale przecież wiadomo, że tu nic nie będzie do jedzenia. A lepiej nie dziobać stąd kamyków, dzięki którym w żołądku rozetrze się ziarno na śrutę, bo mają ostre krawędzie. Wiem coś o tym. Jak się połakomię jednak na nie, mam potem zgagę.

Godz. 12. Koryto znowu pełne. Obiaaaad!

Godz. 13. Nie ma obawy, nikt się nie przejadł, można szukać dalej. Liliput pognał znów w kąt bliżej czereśni, grzebie w ziemi i gdacze. Panie wyraźnie zainteresowane. Znają tę grę. O-o-o, ko-ko-ko, o tu mam robaka, niech pani patrzy, a może pozwoli pani wskoczyć sobie na plecy. Ale znowu obeszły się smakiem. Tylko ona się liczy. Chyba przedwojenny chów. Wierny jak jakiś łabędź. Phi!
Godz. 14. Kto wpuścił tu tego psa? Jakieś jaja czy co? I co ten szczekacz sobie myśli? Czy naprawdę nie ma tu mężczyzny, żeby mu spuścić lanie? A tak będzie łapał mnie za nogę, dureń jeden. Sio! Kur-War-sza-wa-nie-ho-du-je!!!

Godz. 15. Dobrze, że nadszedł gospodarz i wyciągnął mnie z dziury w siatce. Nie wiem, jak się tam znalazłam. Pędziłam i w końcu - łup, aż pierze poszło - i nie dałam rady się ruszyć. Nie dojdę do siebie do wieczora.

Godz. 16. Na uspokojenie zmierzyłam krokami, ile mamy tego wybiegu. Całkiem nieźle, choć mógłby być jeszcze większy. Ale znajdę sobie bezpieczną dziurę w ogrodzeniu i będę chodziła do lasu. Zielononóżki lubią się zapuścić w pole nawet do kilometra od kurnika, a potem potrafią odnaleźć drogę z powrotem. Nie zamierzam zostać fabryką jajek. 180 rocznie zaspokoi moje ambicje. Niech panie Isy sobie znoszą 220. One pożyją trzy lata, a ja - 10. I to z jakimś miłym kogutem, ko-ko.

Godz. 17. Starsze kury o tej porze już zaczynają nie widzieć. Kurza ślepota, ot co. Ale ja twardo dziobię do końca.

Generał Liliput - dużo rano pieje, ale huzar z niego słaby.

Godz. 18. Schodzimy się do kurnika. Ja włażę na grzędę. Nioski również. Ale dziewczyny próbują usnąć na ziemi. Głowy im już opadają na piersi, gdy wpada gospodarz i sadza je na żerdzie. Wstyd, ale co robić, jak same nie potrafią.
Godz. 19. Zasypiamy. Ja projektuję sobie, jaką dzielną będą kwoką, skoczę do gardła każdemu w obronie piskląt, nawet lisowi, a co. I zasypiam. Rano będzie kolejny dzień do przedzio-bania.
To pisałam ja, młoda i szczęśliwa, kura domowa.

***
Dziękuję prof. Andrzejowi Dubielowi z Dolnośląskiego Związku Hodowców Gołębi i Drobiu za konsultację merytoryczną oraz państwu Teresie i Janowi Wiercikom z Rędzina za pokazanie mi swojego kurnika.

Anna Gabińska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska