Od lat giną miliony złotych z miejsc strzeżonych najpilniej we Wrocławiu: bankomatów, specjalnego sejfu (tzw. wrzutni nocnej) przy jednym z banków. Zabrano kopertę z gotówką z furgonetki konwojentów, a z sortowni pieniędzy skradziono 5 milionów złotych. Wszystkie te zdarzenia wiążą się z jednym miejscem: bazą konwojentów przy ul. Wagonowej we Wrocławiu.
***
Jest godzina 4.50. 23 maja 2007 roku. Do pomieszczenia z bankomatem banku BPH przy ul. Horbaczewskiego we Wrocławiu wchodzi dwóch mężczyzn. W środku rozkładają parasol, by kamery nic nie nagrały. Widzimy więc jedynie prawe ucho jednego z mężczyzn. Widzimy, jak majstruje przy bankomacie i wyciąga kasety z pieniędzmi. Zginęło pół miliona złotych. Śledztwo umorzono.
Oczywiście, policja wciąż szuka śladów złodzieja. A jak coś wytropi, to śledztwo natychmiast zostanie wznowione.
No i policja od lat tropi i tropi, a gotówka jak ginęła, tak ginie.
***
W bazie przy ul. Wagonowej swoją siedzibę mają dziś konwojenci firmy Solid Security. Wcześniej był Patron Service, ale został wchłonięty przez Solid. Jeszcze wcześniej było tam Asco - wykupione przez Patrona. Marki, nazwy i właściciele się zmieniali, ale zostawali ludzie.
Bankomat przy ulicy Horbaczewskiego uzupełniono kasetami z gotówką kilka godzin przed kradzieżą - 22 maja 2007 roku, późnym popołudniem. Zrobiła to ekipa z Wagonowej. Do maszyny podeszło dwóch mężczyzn. Jeden miał klucz, drugi kartkę z kodami. Żeby otworzyć urządzenie i nie włączyć alarmu, trzeba znać dwa kody i wprowadzić je do dwóch różnych zamków. Laik sobie nie poradzi.
***
Stanisław był jednym z ochroniarzy, który dostarczył gotówkę do bankomatu. Policja od razu podejrzewała go o udział w skoku. Ale miał mocne alibi. Całą noc był w domu.
Żeby otworzyć urządzenie i nie włączyć alarmu, trzeba znać dwa kody i wprowadzić je do dwóch różnych zamków. Laik sobie nie poradzi
Pozostał tylko niepokój. Jeden ze świadków - kolega z pracy - zeznał w śledztwie: "Znam go jeszcze z czasów firmy Asco, gdzie razem pracowaliśmy przy ładowaniu bankomatów. I pamiętam, że to on znajdował się w załodze, która obsługiwała okradziony bankomat. On po tym incydencie, a było to około 1,5 roku temu, przestał pracować w firmie".
Około 1,5 roku przed majem 2007, czyli musiało to być pod koniec 2005 roku. Czyli bankomat z ul. Horbaczewskiego nie był pierwszym okradzionym we Wrocławiu.
- Wcześniej było ich kilka - twierdzi nasz informator.
W grudniu 2006 roku Stanisław wrócił do pracy do bazy na Wagonowej. W 2009 roku otarł się o kolejną kradzież. Był 19 stycznia. Konwojenci z Wagonowej dostali polecenie: pojechać do Polbanku w Opolu i zabrać "bezpieczną" kopertę. W środku 300 tys. zł.
Tak też się stało. Po drodze zabrali jeszcze utarg z różnych sklepów i stacji benzynowych. Wrócili do bazy i oddali wszystko kasjerowi.
Trzy dni później okazało się, że przepadła koperta z Polbanku. Co się z nią stało, nie wiadomo do dziś. Kasjer co prawda podpisał protokół przyjęcia koperty, ale później zeznał, że to przeoczenie. Że koperty nie było. Konwojenci byli pewni, że musiała zostać w furgonetce. Ale furgonetka dwa dni stała w bazie. Dopiero 21 stycznia wzięła ją kolejna ekipa. Był w niej Stanisław. Brak koperty ujawniono 22 stycznia. Czyżby któryś z konwojentów kopertę znalazł i zabrał ją? Śledztwo umorzono.
A Stanisław odszedł z pracy w ochronie rok temu. Dziś ma biznes w małej miejscowości na Dolnym Śląsku. O dawnej pracy nie chce rozmawiać. - To zamknięty rozdział. Wiele rzeczy było nie tak, ale ja o tym nie będę mówił - przyznaje.
***
Stanisław pracował jeszcze w bazie na Wagonowej, kiedy zginęło 2,4 mln zł z nocnej wrzutni BRE Banku na ul. Strzegomskiej.
Była godzina 4.56. Złodzieje weszli do pomieszczenia. Kluczami otworzyli pokrywę sejfu. Później jeden z nich odczytał z kartki kod do elektronicznego zamka szyfrowego.
Ale wrzutnia ma dwa szyfrowe zamki: jeden elektroniczny, drugi mechaniczny. Takie pokrętło, jakie znamy z gangsterskich filmów o kasiarzach z lekarskim stetoskopem łamiących szyfry w kilka sekund. Nasz złodziej tego zamka nawet nie dotknął. Musiał wiedzieć, że jest otwarty. Kasjerka wyciągająca pieniądze z sejfu dzień wcześniej nie zamknęła go. Zostawiła zamek z ustawionym szyfrem zamiast "rozrzucić" go. To była stała praktyka kasjerek, a pilnujący ich konwojenci z Wagonowej musieli o tym wiedzieć. Kasjerka oglądała nagranie ze złodziejami. Po sylwetce i ruchach rozpoznała w jednym z nich konwojenta, który jej pilnował. Dowodów, że to on, jednak nie znaleziono.
Konwojent: - Nic się pan ode mnie nie dowie. Nie chcę o tym rozmawiać.
***
Kilka miesięcy temu szefowie Solidu pozbyli się dużej grupy konwojentów z bazy przy ulicy Wagonowej
Kilka miesięcy temu - mówi nasz informator - szefowie Solidu pozbyli się dużej grupy konwojentów z bazy przy ulicy Wagonowej.
- Nic nikomu nie zarzucono. Po prostu zwolniono nas. Mówiło się, że to efekt tych kradzieży.
Poniedziałek, 16 marca 2010. Z sortowni gotówki przy ulicy Międzyleskiej we Wrocławiu zginęło 5 milionów złotych.
Jak się okazało, fałszywi konwojenci podszyli się pod... pracowników z Solid Security z bazy na Wagonowej.
- Zemsta zwolnionych?
- Każda hipoteza jest możliwa - mówi były konwojent.
Więcej o sprawie przeczytasz w "Polsce-Gazecie Wrocławskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?