Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląsk remisuje z Legią. Piłkarze zdradzili trenera

Mariusz Wiśniewski
Bartłomiej Wójtowicz
W telewizyjnych derbach, jak od roku nazywa się pojedynki Legii i Śląska (właściciele obu klubów są również właścicielami odpowiednio telewizji TVN i Polsatu), im było dalej od pierwszego gwizdka, tym ciekawiej. A najciekawiej było już po końcowym gwizdku, na pomeczowej konferencji, na której Ryszard Tarasiewicz w swoim stylu nie bał się powiedzieć, co myśli o sytuacji w warszawskim zespole

- Piłkarze Legii Warszawa zdradzili swojego trenera (Jana Urbana - od red). Widać było poprawę w ich grze po zmianie szkoleniowca, widać walkę, determinację. A wcześniej co, nie mogli tego robić? To jest w porządku? Jak nie układa się współpraca, to trzeba to powiedzieć, a nie być hipokrytą i jątrzyć za plecami.

Pojedynek ze Śląskiem był bowiem debiutem na ławce trenerskiej na ul. Łazienkowskiej Stefana Białasa, który zastąpił zwolnionego tydzień temu Jana Urbana. I chociaż gospodarze nie wygrali, to zagrali z determinacją, o którą trudno było w poprzednich spotkaniach rundy wiosennej.

- Wyszliśmy mocno zdeterminowani. Trochę w innym stylu niż za trenera Jana Urbana. Harowaliśmy i cierpliwie realizowaliśmy założenie taktycznie. Szkoda, że nie udało się wygrać - stwierdził po meczu Maciej Rybus, pomocnik Legii.

Gospodarze od pierwszej minuty starali się grać długimi piłkami do napastników, aby w ten sposób zmusić obronę Śląska do cofnięcia się i zrobienia miejsca pomocnikom. Wrocławianie wydawali się być trochę zaskoczeni taką taktyką rywali i przez pierwsze minuty mieli duże problemy z wyjściem z własnej połowy. Na efekty trzeba było czekać do 11 min. Po dośrodkowaniu Macieja Iwańskiego z rzutu rożnego Marian Kelemen, zamiast łapać piłkę, piąstkował i ta wróciła pod nogi rywala. Pomocnik Legii ponownie wstrzelił piłkę w pole karne Śląska, a tam najszybciej dopadł do niej Dickson Choto, uderzeniem głową posyłając ją do siatki.

Piłkarze Legii Warszawa zdradzili swojego trenera

Od tego momentu gra się wyrównała i Śląsk również zaczął stwarzać sobie sytuacje bramkowe. Najlepszą miał Sebastian Dudek, ale z kilku metrów trafił prosto w Jana Muchę.

Co się nie udało Dudkowi w pierwszej połowie, udało się po przerwie. Po ładnej, dwójkowej akcji Piotra Ćwielonga z Krzysztofem Wołczkiem ten drugi został w polu karnym powalony przez Inaki Astiza.

- Podłączyłem się do akcji w odpowiednim momencie, trąciłem piłkę i Astiz mnie zahaczył. Karny ewidentny - opowiadał Wołczek. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Dudek.

Naprawdę gorąco na boisku zrobiło się w ostatnich minutach. Najpierw doskonałej okazji nie wykorzystał Krzysztof Ulatowski, który nie potrafił opanować piłki po kiksie Muchy. Chwilę później najpierw Łukasz Madej powstrzymywał Rybusa, ale mu się nie udało, a poprawka Tadeusz Sochy była tak ostra, że zawodnik zobaczył czerwoną kartkę. Na murawie doszło do przepychanek między zawodnikami i arbiter musiał ponownie sięgać po kartki. Wynik samego meczu już się jednak nie zmienił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska