18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Deklaracja Pawłowicka: Tutaj diabeł tkwi w szczegółach

Katarzyna Kaczorowska
Krystian Kiełb
Krystian Kiełb Janusz Wójtowicz
Z prof. Krystianem Kiełbem, rektorem Akademii Muzycznej, rozmawia Katarzyna Kaczorowska

Deklaracja Pawłowicka zaczęła żyć swoim życiem, niezależnym od tego, co w niej umieścili sygnatariusze. Przekuje się w realia?
To pokaże czas. Na dziś nie doszukiwałbym się w niej niczego więcej ponad to, co jest w niej zapisane. Przypomnę: to rodzaj oświadczenia woli siedmiu rektorów wrocławskich uczelni publicznych, będący de facto deklaracją współpracy, także w zakresie rozwiązań instytucjonalnych. Dobra współpraca we wrocławskim środowisku akademickim istnieje od lat i jest wartością.

Ale przyzna Pan, że Deklaracja sporo szumu zrobiła.
Dajmy sobie trochę czasu. W tej sprawie winny wypowiedzieć się senaty uczelni-sygnatariuszy, powstanie zespół roboczy, który zajmie się dalszymi uzgodnieniami. I jak na razie nie widzę powodów do niepokoju.

Czy ten ruch jest próbą ucieczki do przodu? Do matury szykuje się niż demograficzny.
Problem niżu nie dotyka wszystkich. Odczuwany jest i zapewne będzie tam, gdzie umasowiono kształcenie, co pociągnęło za sobą obniżenie jakości. W kształceniu artystów dominuje profil nauczania oparty na zasadzie mistrz - uczeń. I zgrzeszyłbym, gdybym powiedział, że poziom kształcenia artystycznego obniża się, bo to nieprawda. Jest przeciwnie. Dzięki uczestnictwu uczelni artystycznych w Procesie Bolońskim, wymianie międzynarodowej, większej mobilności studentów i pedagogów, włączyły się mechanizmy konkurencji działające projakościowo.

Ale mówi się o megauczelni, pojawiają się głosy o łączeniu struktur administracyjnych.
Te głosy są przedwczesne i podnoszą lęk przed nieznanym, a nie wyjaśniają sprawy. Ja też spotkałem się z pytaniami, czy Deklaracja oznacza redukcje np. w administracji, gdyż powstanie jedno wielkie centrum obsługi studenta - niczego takiego w planach nie ma. To za daleko idące przypuszczenia i jak na razie nieuzasadnione.

Jak Deklarację Pawłowicką odebrano w Akademii Muzycznej?
Z zaciekawieniem i ostrożnością.

Dlaczego?
Sądzę, iż z powodu wspomnianej specyfiki uczelni artystycznych. Docierają do mnie
głosy wyrażające obawy dotyczące ewentualnego działania naszej uczelni i ASP w ramach hipotetycznego megauniwersytetu. Wynikają prawdopodobnie z tego, iż istniejące aktualnie w Polsce wydziały artystyczne uniwersytetów są zazwyczaj nastawione na kształcenie nauczycieli i animatorów kultury, często w formule niemal masowej jak na realia kierunków artystycznych. W większości przypadków są to mniejsze ośrodki akademickie, które nie mają własnych autonomicznych uczelni artystycznych.

Deklaracja to tylko wola współpracy siedmiu uczelni. Dajmy sobie czas

I co Pan mówi tym głosom?
Powtarzam, że obawy są przedwczesne. Po to powstaje zespół roboczy, by określić warunki brzegowe. Co więcej, nie można wykluczyć opcji, że w momencie pojawiania się realnych ram, czy formuły ewentualnej konsolidacji, uczelnie artystyczne zachowałyby odrębność, tworząc coś w
rodzaju wewnętrznej federacji np. Uniwersytetu Sztuki. To byłoby zresztą naturalnym krokiem do przodu, bo już teraz ze sobą współpracujemy. Ewentualna integracja, nawet w jej federacyjnym modelu, musi być wynikiem potrzeby samych uczelni. Pamiętajmy tu o zasadzie - jeśli nie chcesz, to nie musisz, jeśli chcesz, to możesz.
Jak będzie wyglądała przyszłość wrocławskiego środowiska akademickiego?
Tego nie wiemy. O kierunkach przemian można myśleć realnie dopiero po zmianach w ustawie o szkolnictwie wyższym, ustawie o tytule i stopniach naukowych oraz tytule i stopniach w zakresie sztuki. Niepokojem napawa mnie to, iż argumenty za integracją bądź przeciw niej są często przypadkowe i nieadekwatne do polskich realiów. Ewentualne wzorce, skądkolwiek miałyby być zaczerpnięte, należy modyfikować i adaptować do polskich czy środowiskowych tradycji. Nasze szkolnictwo wyższe ma także swoje mocne strony, a niestety o tym w debacie prasowej nie mówi się wcale. I to mnie boli.

Zatem zostawić status quo?
Tego nie powiedziałem. Sądzę, iż działać należy z ostrożnością, namysłem i uwzględnieniem potrzeb środowiskowych. Aktualna wydaje się dewiza - universitas semper reformanda, uniwersytet winien się reformować. Baczmy jednak, by w ferworze przemian nie utracić tego, co decyduje o istocie akademickości, i co w tej tradycji jest ponadczasowo cenne, wartościowe, naukowo i społecznie ważne.

Jest Pan idealistą?
To nie jest kwestia idealizmu. Uczelnie to nie tylko instytucje świadczące usługi edukacyjne, a student to nie klient przychodzący do usługodawcy. Tak na poważną uczelnię patrzeć nie można. W historii Europy, która zrodziła ideę uniwersytetu, uczelnie odegrały niezwykle ważną rolę kulturotwórczą. Dziś często jako wzory pokazuje się nam współczesne uniwersytety amerykańskie. Ale tamta tradycja, w dzisiejszym jej rozumieniu, ukształtowała się w drugiej połowie XIX w. Za oceanem działalność badawcza i dydaktyczna jest powiązana z praktyką życiową, ponad sto lat temu wybitny matematyk i filozof Alfred Whitehead pisał, że z założenia amerykańskie uczelnie mają być czymś w rodzaju potężnych organizacji, dokonujących przekształcania teorii w skuteczny instrument cywilizacyjnego postępu.

Wróćmy do Wrocławia i Deklaracji. Jak w kraju odbierany jest dokument?
Podobnie jak u nas. Z życzliwym zainteresowaniem, czasem zazdrością, że takie wizjonerskie posunięcia możliwe są tylko u nas. Z drugiej strony są się głosy wyrażające obawy, zwłaszcza odnośnie modelu funkcjonowania ewentualnych nowych struktur, a więc kwestii, które nie zostały przez nas jeszcze poruszone. Co ciekawe, Deklaracji, poza Wrocławiem, praktycznie nikt nie czytał, za to o niej nie tylko czytał, ale i dyskutował. Z dystansem podchodzę do głosów, jakie pojawiają się na ten temat. I wracamy do pytania - Deklaracja "żyje" niejako w dwóch wymiarach: literalnym i wizjach jej ewentualnych konsekwencji.

Obawy są przedwczesne. Po to powstaje zespół roboczy, by ustalić ramy

Jest Pan pełen nadziei czy obaw?
Oczekiwania - jesteśmy na początku drogi, która zapewne jest daleka, może i kręta. O ile na poziomie uzgodnień ogólnych wszystko wydaje się proste, o tyle kwestie szczegółowe rodzą zwykle problemy. Diabeł tkwi w szczegółach. To jednak nie może zniechęcać do działania, ale winno mobilizować do szukania adekwatnych rozwiązań.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska