Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żacy, nie nazywam się Byk, tylko Bąk

Jacek Antczak
Paweł Relikowski
"Wszystkim 80 osobom, które nie zdały egzaminu poprawkowego z mikroekonomii, życzę szczęśliwej podróży do Dublina" - żart wykładowcy Uniwersytetu Ekonomicznego wywołał burzę. A przecież na uczelniach nie takie rzeczy się zdarzały. Anegdoty o potyczkach dolnośląskich uczonych ze studentami zebrał Jacek Antczak

Dodajmy, że w ogłoszeniu, które dr Bartosz Scheuer, adiunkt z Katedry Ekonomii i Gospodarowania Środowiskiem wrocławskiego UE, zamieścił na uczelnianej stronie, poza życzeniami "sympatycznej pracy w KFC" znalazła się też prośba, by - "jeśli ktoś z Państwa, w związku z wynikami, ma zamiar zrobić sobie krzywdę, to proszę uczynić to poza budynkiem L, ponieważ z tamtejszego linoleum ciężko usuwa się krew; poza tym i tak jest tam już wystarczająco ślisko". Wśród głosów oburzenia znalazły się też takie, że... dr. House'a uwielbiamy oglądać w TV, ale jeśli nie daj Bóg ma z nami zajęcia na uczelni, to...

Ćwiczenia: Będziecie państwo mieli Kłopot

Politechnika Wrocławska, zajęcia z analizy matematycznej, mgr Jerzy Pietraszko, dzięki bujnej fryzurze i jeszcze bujniejszej brodzie znany pod pseudonimem Pedro, na początku semestru daje studentom zadanie z algebry liniowej. Informuje, że jeśli ktoś je rozwiąże, będzie zwolniony z egzaminu.

Studenci szukają odpowiedzi miesiącami. Bezskutecznie. Rozsyłają je nawet do znajomych z ośrodków naukowych z całej Polski, nie informując, że chodzi o zaliczenie zajęć. W końcu z jednego z instytutów matematyki jednego z najlepszych polskich uniwersytetów nadchodzi mejlem odpowiedź: "Niestety, nie wiemy, jak rozwiązać to zadanie. Ale próbujcie we Wrocławiu. Tam jest taki gość, nazywa się Pietraszko. Prawdopodobnie tylko on wie, jak to zrobić".

Niestety, wszyscy musieli przystąpić do egzaminu. A te u Pietraszki są legendarne. Na jednym z nich podał pytania, zachęcił studentów do korzystania z wszelkich pomocy naukowych, życzył im, by poszło lepiej niż jego doktorantom i... wyszedł z sali. Jego życzenia na wiele się nie zdały.

Studenci socjologii na Uniwersytecie Wrocławskim pamiętają, że podobnie na egzaminie zdarza się zrobić profesorowi Stanisławowi Kłopotowi (który już na zajęciach zapowiada, że zdaje sobie sprawę, iż nie będą mieli "spokoju z Kłopotem i kłopot z jego przedmiotem"). Kiedyś na egzaminie nawet zapytał: "Czy ktoś z Państwa chce kawy?". Po czym wyszedł, zakupił i po półgodzinie przyniósł na tacce do sali. Wyniki - mimo iż profesor chciał podnieść poziom naukowy i kofeiny w organizmach studentów - były takie jak zwykle. Niezbyt rewelacyjne.

Nazywam się Matacz, Jerzy Matacz. Jak ktoś nie wie, co to znaczy, nich sprawdzi w słowniku

A co do nazwiska. Studenci Politechniki do dziś wspominają, jak kilka lat temu na zajęciach z "drutów" (tak nazywa się teorię obwodów) przywitał ich po bondowsku prowadzący je doktor:
- Nazywam się Matacz, Jerzy Matacz - powiedział i po chwili milczenia dodał: - Jak ktoś nie wie, co to znaczy, nich sprawdzi w słowniku. Niektórzy sprawdzili. Słownik języka polskiego: matacz - "osoba postępująca nieuczciwie, używająca wybiegów i kłamstw". Na szczęście niebawem okazało się to - podobnie jak w przypadku dr. Scheuera - groźnie brzmiącym, house'owskim, ale tylko żartem.
Korytarz: Spotkanie z dziekanem

Wiadomo, że często losy studentów i znakomitych wykładowców stykają się... na uczelnianych korytarzach. Gorzej, gdy do takich niespodziewanych spotkań dochodzi tam, gdzie i studenci, i mistrzowie chodzą piechotą.

Koniec lat 80. Toaleta damska w Instytucie Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego. Dwie studentki I roku myją ręce i narzekają na zachlapaną podłogę. Po chwili wchodzi starsza pani ubrana w stylonowy fartuszek koloru zielonego. Jedna ze studentek zwraca się do niej nieco podniesionym głosem: - Niech pani zobaczy, jak tu brudno. Powinna pani częściej zmywać posadzkę!
Starsza pani pokiwała głową: - Ma pani rację, bardzo tu brudno...

Świadek sytuacji, jedna z adiunktów, stanęła jak wryta. Po chwili wyjaśniła studentkom, że starsza pani, którą właśnie sztorcowały, nie jest sprzątaczką. - To profesor Mirosława Chamcówna, dyrektorka instytutu.

Dziewczyny zbladły. Egzamin u profesor Chamcówny jednak zaliczyły - były świetnie przygotowane. A Pani profesor - skarbnica wiedzy i wspaniały człowiek - po prostu zleciła sprzątaczkom dokładne czyszczenie toalet. A zielony fartuszek nosiła dalej...

Proszę pana, tu nie siedzi żaden ch..., lecz dziekan Wydziału Prawa profesor Jan Kosik

Cóż, warto w toalecie zachowywać się przyzwoicie. Warto się też przedstawiać. Jeden ze studentów z lat 60. pamięta sytuację, gdy jego kolega, student prawa, nie wytrzymał kilkuminutowego oczekiwania przed kabiną WC i zdesperowany zaczął się dobijać. - No, ile, ch..., będziesz tam jeszcze siedział? Wyłaź wreszcie, ja mam zaraz egzamin!

Zza drzwi usłyszał spokojną odpowiedź. - Proszę pana, tu nie siedzi żaden ch..., lecz dziekan Wydziału Prawa profesor Jan Kosik. I ja też mam za chwilę egzamin.

Egzamin: Walka o dostateczny

Egzamin wstępny na filologię polską. 25-letni asystent zwraca uwagę na wiercącego się studenta. Ewidentnie podpowiada koleżance i jej coś dyktuje. "Proszę pana, jeszcze raz zobaczę takie zachowanie, a egzamin i studia ma pan z głowy". Student się uspokoił. I od tego dnia do dziś nie opuścił instytutu, podobnie jak młody asystent. Był rok 1963. Studentem był dzisiejszy profesor Jan Miodek, a sztorcował go obecny profesor Janusz Degler.
Przeskakujemy w XXI wiek. Także egzamin wstępny. Instytut Historii Uniwersytetu Wrocławskiego. Nie wiadomo, czy ta historia jest prawdziwa, ale z pewnością od kilku lat powtarzają ją sobie - z nadzieją - studenci historii. Egzamin wstępny. Komisja: dr Aleksander Srebrakowski, profesorowie Grzegorz Hryciuk i Grzegorz Strauchold. Student miał wylosować pytanie ze stosu karteczek leżących na biurku. Pogrzebał, pogrzebał, w końcu wylosował, przeczytał i wyraźnie się zmartwił. Odpowiedzi nie znał. Minę miał jednak tak rozpaczliwą, że szacowna komisja zgodziła się, by wylosował inne pytanie. Po przemieleniu górki z karteczkami młodzieniec znów miał pecha - nie umiał nic powiedzieć. Mina studenta była jeszcze bardziej cierpiąca i dostał ostatnią szansę. Bardzo przebierał w stosie karteczek. Nie udało się jednak. Profesor Hryciuk postawił dwóję, prof. Strauhold również, a dr Srebrakowski trójkę. Oczywiście uzasadnił swoją ocenę: - Widzieliście, że czegoś usilnie szukał, a to znaczy, że coś wie.

Plac Grunwaldzki. Instytut Dziennikarstwa, Public Relations i Teorii Komunikacji. Egzamin u profesora Michaela Fleichera. Każdy student otrzymuje jedno pytanie. Pierwszy: "Kto wynalazł śmierć?". Drugi: "Do czego służy ortografia?". Trzeci: "Jaka jest wartość pieniądza?". Oczywiście, dobra odpowiedź (w pierwszym przypadku student nie wiedział, w drugim brzmiała "Odróżnienie głupich od mądrych", w trzecim "Czas") oznaczała ocenę bardzo dobrą. Zła... ocenę dobrą.

Znacznie gorzej mieli studenci na jednych z zajęć u magistra Maurycego Graszewicza. Wielu z nich próbowało otrzymać trójkę lub chociażby czwórkę - chcieli przejść do historii jako pierwsi. Nie udało się. Mgr Graszewicz stanowczo stwierdził, że nie może ocenić kreatywności studentów. Wszyscy dostali piątki. Mimo tych specyficznych kryteriów oceniania frekwencja na zajęciach obu wykładowców jest niemal 100-procentowa.

Proszę powiedzieć kolejnym studentkom, że chyba ktoś was źle poinformował - nazywam Bąk, a nie Byk

Studenci jednak zawsze wierzyli w "sposoby na Alcybiadesa". Kiedyś - lata 70. - przed egzaminem z językoznawstwa u charyzmatycznego wykładowcy profesora Stanisława Bąka na studenckiej giełdzie rozeszła się fama, że mistrz bardzo lubi czerwone stroje - można wtedy liczyć na wyższą ocenę.

Na egzamin wchodzi więc studentka w czerwonej sukience, następna też ma taki strój, kolejne również. Bodaj przy ósmej pan profesor wstawił delikwentce trójkę i skomentował: "Proszę powiedzieć kolejnym studentkom, że chyba ktoś was źle poinformował - nazywam Bąk, a nie Byk".

Czekamy na Wasze anegdoty o dolnośląskich wykładowcach, ich niekonwencjonalnych zachowaniach, niezapomnianych... egzaminach i zajęciach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska