18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Staszulonek: Wyjmę z nogi śruby i znów na sanki

Wojciech Koerber
Ewelina Staszulonek
Ewelina Staszulonek fot. marcin oliva soto
- Ja jestem zawodniczką i mogę popełnić jakiś błąd. Tor mógł być lepiej zabezpieczony. Niczym nieosłonięte rury znajdowały się zbyt blisko - mówi w rozmowie z Wojciechem Koerberem ósma zawodniczka Igrzysk Olimpijskich Ewelina Staszulonek.

Z Eweliną Staszulonek, saneczkarką Karkonoszy Jelenia Góra, ósmą zawodniczką igrzysk w Vancouver, rozmawia Wojciech Koerber.

Gratulacje za olimpijski występ. W Turynie była Pani piętnasta, w Vancouver ósma, ta numerologia podpowiada mi, że w Soczi winna być jedynka.
Oby! Różne rzeczy się w sporcie zdarzają. Trzeba po prostu zrobić cztery dobre ślizgi. Zresztą w ogóle trzeba oddać mnóstwo dobrych ślizgów.

A kiedy zacznie je Pani oddawać u siebie w kraju? Kiedy mistrzostwa Polski rozegrane zostaną, jak sama nazwa wskazuje, w Polsce, zamiast w łotewskiej Siguldzie? Choć zdaję sobie sprawę, że jest kilku lepszych adresatów tego pytania.
Ja mam nadzieję, że powstanie w końcu tor w Krynicy, że nie będziemy musieli płacić za ślizgi do końca mojej kariery. Trzymam kciuki, żeby tak się stało.

Ile kosztuje taki ślizg?
To zależy, ale w Europie mniej więcej 20 euro. Przed sezonem mamy takich sześć dziennie, w sezonie trzy, cztery. Wychodzi suma kolosalna, choć nie wgłębiałam się w to. A kto za to płaci? Chyba nasz związek.

Budowę toru w Krynicy bombardują jednak zieloni, tymczasem zrodził się nieśmiały pomysł, by powstał taki w Karpaczu. Koszt - ok. 65 mln złotych.
Słyszałam o protestach zielonych, ale mam nadzieję, że gdzieś w końcu taki tor powstanie i więcej młodych ludzi będzie mogło zjeżdżać. Bo, póki co, większość czasu spędzam w Niemczech. A wiadomo, że ojczyzna to ojczyzna.

Roczne utrzymanie toru to ok. 10 mln złotych. Jak już więc budować, to taki światowej klasy. By przyjeżdżali najlepsi na obozy i zostawiali euro w Polsce, by były zawody najwyższej rangi. By po roku obiekt nie splajtował.
Czy Krynica, czy Karpacz, oba miasta mają hotele i pamiątki, na czym można zarabiać. W Koenigsee mają gaesteboby dla amatorów. Przepraszam, że tak po niemiecku, ale tam wciąż siedzę. To takie bobsleje dla turystów, którymi można pojeździć. Z tego, co się orientuję, kosztuje to około 40-60 euro za ślizg. Tam to pomaga w utrzymaniu toru. Często gdy kończę trening, widzę takich pozytywnie nakręconych, oczekujących już ludzi. Oni zjadą dużo wolniej, lecz będą już wiedzieli, o co chodzi, bo zawodnikowi często trudno jest wytłumaczyć.

W Europie jeden ślizg kosztuje jakieś 20 euro. Dziennie mamy takich sześć

W Vancouver zjeżdżano za szybko. Jaki tam popełniono błąd?
Może nie w projekcie, ale właśnie w przekroczonej prędkości. Tor miał być o 20 km/h wolniejszy, a z męskiego startu, czyli z samej góry, zjeżdżano ponad 150 km/h. Bardzo duża pomyłka.

Sport jest grą błędów, ale nie może być tak, że od jednego błędu traci się życie.
No właśnie. Ja jestem zawodniczką i mogę popełnić jakiś błąd. Tor mógł być lepiej zabezpieczony. Niczym nieosłonięte rury znajdowały się zbyt blisko. My z tym Gruzinem razem trenowaliśmy, ale wypadek obejrzałam dopiero w Polsce, po powrocie. Tam nie chciałam tego robić ze względu na swoją psychikę. Ja wolę bardziej techniczne tory, wolniejsze, bo na nich widać technikę zawodnika. Na szybkich autostradach ważna jest natomiast szybkość reakcji.

Korzystała Pani z pomocy psychologa, jak kolega z MKS-u Karkonosze, Maciej Kurowski?
Nie. Ja po prostu nie dopuszczałam do siebie tej tragedii. Owszem, płakałam, ale nie mogłam dać się sobie załamać. Długo pracowałam, żeby być na igrzyskach. Może jestem egoistką, ale uważałam, że muszę zrobić coś, do czego wcześniej się szykowałam.

Ja bym powiedział, że nie egoistką, a charakterną, odważną sportsmenką, która miała tam coś do zrobienia. I na co harowała cztery lata.

Chcę też coś zdementować. Ja z godnością przyjęłam to, iż obniżono nam start. To nieprawda, że byłam z tego powodu zła. Bo choć wspomniałam, że wolę tory techniczne, to jednak taki mam charakter i specyfikę, iż rozpędzam się wraz z metrami. Po tym można mnie poznać. No i trochę mi tych metrów brakowało. A Maciek? Zdaje się, że miał jechać na treningu właśnie po tym Gruzinie. Od niego się dowiedziałam o tej tragedii. Byłam w szoku.

Kierowca rajdowy przed wyścigiem objeżdża tor z pilotem i ten robi zapiski. Pani z kartką w ręce nie zjedzie, więc chyba wszystko musi mieć w pamięci.

W Europie jeden ślizg kosztuje jakieś 20 euro. Dziennie mamy takich sześć

My zawsze obchodzimy tor od dołu, układamy sobie w głowie linię jazdy i robimy trening mentalny. Planujemy, co robimy na konkretnych wirażach. No i wszystkie tory znamy na pamięć. O każdej porze dnia i nocy. To podstawa, by móc planować poszczególne czynności.

Panią stawia się po tej jaśniejszej stronie naszych olimpijskich występów.
Mam nadzieję, że się udało. Można gdybać, bo zaczynałam z dalszym numerem, ale przesunęłam się na ósme miejsce. Byłam w pozytywnym szoku. Jeśli zdrowie pozwoli, to będę startować pewnie i po Soczi. Bo ja kocham sanki. Na razie czekam jednak na termin zabiegu. Będą mi wyjmować w Niemczech sześć śrub ze złamanej wcześniej kości piszczelowej. To efekt wypadku we Włoszech (saneczkarce groziła nawet amputacja nogi - WoK). A później rehabilitacja i letnie treningi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska