Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poczytaj mi, mamo

Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski
Krzysztof Kucharski Mikołaj Nowacki
Mama mi nie poczyta, bo nie żyje, ale kiedy byłem szczuplutki i niewielki czytywała mi książeczki z serii "Poczytaj mi, mamo".

Jedna taka cienka i podłużna książeczka licząca 20-30 stron kosztowała 1,50 zł i można ją było kupić nie tylko w każdej księgarni, ale też w każdym kiosku Ruchu, który stał nawet w najmniejszej wsi. W tych wsiach (przynajmniej większych) były też biblioteki. Na pierwsze polskie wydanie "Ulissesa" wydanego w stutysięcznym nakładzie trzeba zapisywać się w kolejce pod księgarnią. Dziś nawet taki literacki snobizm jest abstrakcyjny. Jeśli ktoś stanie w kolejce, to po wredną książkę wydaną przez IPN, która kapie tylko jadem.

Pięknoduchy powymierały? Może nie do końca, bo choćby w tej chwili na wrocławskim Rynku można się znaleźć w Strefie Wyzwolonej Książki. To znaczy przysiąść sobie w festiwalowym klubie i poczytać jakąś ciekawą książkę, a może i kupić ją po parominutowej lekturze. Siedem lat temu na świecie karierę zaczął robić ruch bookcrossing (krążąca książka). U nas była to Akcja Uwalniania Książki. Jeśli ktoś miał ciekawą książkę, której nie chciał trzymać w domu, podrzucał ją w jakimś publicznym miejscu: na poczcie, w poczekalni do lekarza, w tramwaju. Byle gdzie, tak żeby książka nie wylądowała w koszu.

Historia książki zaczęła się od mogunckiego drukarza Johannesa Gutenberga, który wymyślił technikę druku i przy jej pomocy wydał Biblię, a potem już poszło. Dziś się drukuje miliardy, a może nawet biliony książek, których nikt nie czyta. To znaczy czyta garstka. Jeszcze w połowie XX wieku wydawało się, że książka ma perspektywy. Teraz umiera. Ratunkiem ma być e-book, czyli książka elektroniczna. Czy to będzie nowa rewolucja czytelnicza? Za piękne, żeby było prawdziwe.
Wyobraźmy sobie: pisarz pisze książkę, sprzedaje za duże pieniądze witrynie internetowej i ma jeszcze jakiś procent za każde kliknięcie. Czytelnik nie płaci nic. Za tę darmochę musi cierpliwie pozamykać kilkanaście reklam, nie przeklinając przy tym, bo to niekulturalne.

Popiskuję sobie tak na boku cichutko, nie tylko dlatego, że grubo ponad 50 procent rodaków nie bierze do ręki żadnej książki, a potem się dziwimy, skąd się bierze tylu idiotów oglądających durne seriale, dlaczego mamy polityków półidiotów. Ano stąd... Człowiek, który nie ma żadnych intelektualnych horyzontów, nie nadaje się do niczego. Jest intelektualną roślinką podlewaną piwem. Jak Kiepski. Pani nieoczytany polityk nie zrozumie, dlaczego dobry nauczyciel czy lekarz powinien dużo zarabiać. Proces myślowy jest mu obcy.
Teraz tacy politycy od oświaty pochylają się nad szkolnymi lekturami i dumają, jak tu odciążyć mózgi uczniów, by nie musieli czytać za grubych książek z opisami przyrody. Debilami łatwiej się rządzi - to stara prawda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska