Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka nożna: Chodzi się na Śląsk, nie na rywala

Mariusz Wiśniewski
Kibice Śląska potrafią zapełnić Oporowską, ale jesienią był z tym problem. Jak będzie wiosną?
Kibice Śląska potrafią zapełnić Oporowską, ale jesienią był z tym problem. Jak będzie wiosną? Paweł Relikowski
- Nigdy nie jest tak, aby nie mogło być lepiej. Ale nie było też tak źle, jak twierdzą niektórzy - komentuje frekwencję w rundzie jesiennej na meczach wrocławskiego zespołu prezes Śląska Piotr Waśniewski.

Nie da się jednak ukryć, że w porównaniu z poprzednim sezonem liczba kibiców na spotkaniach rozgrywanych przez zespół Ryszarda Tarasiewicza na własnym boisku spadła. Jesienią Oporowska zapełniła się do ostatniego miejsca tylko na meczu z Legią Warszawa. Po pozostałych, w tym z Wisłą Kraków, pewna część biletów pozostała w kasach.

Prezes Waśniewski komentuje: - Na frekwencję ma wpływ wiele czynników. Na pewno jednym z nich są ceny biletów, ale równie ważnym - jeśli nie ważniejszym - jest gra zespołu, wyniki, miejsce w tabeli. Nie bez znaczenia są też takie kwestie, jak na przykład pora rozgrywania spotkań czy też pogoda. Wiadomo, że przy świecącym słońcu chętniej idzie się na stadion niż wtedy, kiedy pada deszcz. Zwłaszcza jeżeli mówimy o takim obiekcie jak Oporowska, gdzie tylko jedna trybuna jest zadaszona.

Wiosną z frekwencją może być jeszcze gorzej. Po pierwsze, wrocławianie nie mają o co praktycznie grać. Po drugie, rywale, którzy zawitają na Oporowską, nie należą do atrakcyjnych.

Kibic nie powinien przychodzić na rywala, ale na swój zespół, niezależnie od tego, z kim gra - mówi Waśniewski

- Nie zgodzę się z tym, że wiosną nie mamy atrakcyjnych rywali - odpowiada prezes Śląska. - Jagiellonia z Tomaszem Frankowskim gra fajną piłkę. Lechia to aspekt sportowy i kibicowski. Korona też jest ciekawym rywalem, a GKS Bełchatów to zespół od kilku lat znajdujący się w ligowej czołówce. Lecha nikomu przedstawiać nie trzeba, a na koniec zmierzymy się z Arką i tu chyba też nic nie należy dodawać. A więc rywale w moim przekonaniu są atrakcyjni - analizuje. Nieco później prezes Waśniewski stwierdza: - Ale ja bym na to spojrzał nieco inaczej. Kibic nie powinien przychodzić na rywala, ale na swój zespół, niezależnie od tego, z kim gra. Chodźmy więc oglądać piłkarzy Śląska, a nie na przykład Wisły, którzy akurat przyjechali na mecz do Wrocławia.
Podobnego zdania jest trener Śląska Ryszard Tarasiewicz, który już nieraz zwracał uwagę, że Oporowska się wypełnia tylko na pojedynkach z tymi ciekawszymi przeciwnikami. Na pozostałych meczach jest już z tym różnie.

I mimo słów prezesa Waśniewskiego, wydaje się, że włodarze Śląska zauważyli problem frekwencji na meczach rozgrywanych we Wrocławiu, a dowodem może być wprowadzenie nowego rodzaju wejściówek - bilet rodzinny. Na tego rodzaju bilet będzie mogła wejść cała rodzina, bez względu na jej liczebność. Poza tym już w przyszłym tygodniu ruszy internetowa sprzedaż biletów (o szczegółach będziemy informowali na naszych łamach), która ma ułatwić nabywanie wejściówek. Czy to przyciągnie fanów?
Kibice oduczyli się kupowania karnetów. Musimy to zmienić
Z Michałem Mazurem, rzecznikiem Śląska Wrocław, rozmawia Mariusz Wiśniewski

Śląsk mocno nagłaśnia sprzedaż karnetów. Do tego dochodzą nagrody związane z karnetami. To reakcja na mniejszą frekwencję w rundzie jesiennej?
Nie wiązałbym tego z frekwencją. Już podczas przedsezonowej akcji Koncertowe Granie mieliśmy w planach losowanie atrakcyjnych nagród dla osób, które kupią karnety. Teraz po prostu wracamy do tego pomysłu. Poza tym Śląsk przez wiele lat nie miał w swojej ofercie karnetów i kibice trochę się oduczyli ich kupowania. Dlatego teraz chcemy im o nich przypomnieć i namówić do wsparcia w ten sposób klubu. Mają w tym pomóc atrakcyjne ceny abonamentów, prezent przy zakupie karnetu i później możliwość wygrania wielu nagród, w tym wartych kilka tysięcy skuterów, których mamy aż sześć do rozdania.

Kibice uważają, że karnety i bilety są za drogie.
Głos kibiców jest dla nas bardzo ważny, o czym najlepiej świadczy wprowadzenie do naszej oferty biletu rodzinnego, który jest tak naprawdę rodzajem zniżki. Nigdy się wszystkim jednak nie dogodzi i zawsze się znajdzie grupa osób, która będzie twierdziła, że jest za drogo. Karnety się
sprzedają, więc z ich cenami chyba nie jest aż tak źle. Oceniając tę sprawę, warto wziąć pod uwagę fakty, a te są takie, że kupując karnet, kibic otrzymuje jeden mecz gratis. To wymierna, finansowa korzyść, podobnie jak prezent w postaci szalika czy możliwość wygrania atrakcyjnych nagród.

Nigdy się wszystkim nie dogodzi. Zawsze się znajdzie grupa osób, która będzie twierdziła, że jest za drogo

Dochodzą też bonusy w postaci własnego, stałego miejsca czy wchodzenia na stadion bez konieczności stania w kolejkach pod kasami, a to już sprawy, których nie da się przełożyć na pieniądze. Co do biletów, trzeba zaznaczyć, że ich podstawowe ceny tak naprawdę nie zmieniły się od czasu awansu do ekstraklasy. Doszły za to wspomniane bilety rodzinne. To nie wszystko: od dawna mamy na przykład ulgi dla fanklubów czy też darmowe wejście dla zorganizowanych grup ze szkół, domów dziecka czy szkółek piłkarskich.

To ile karnetów zamierzacie Państwo sprzedać?
Nie wyznaczyliśmy sobie konkretnej liczby. Po prostu, co rundę chcemy ich sprzedawać coraz więcej. Dążymy do tego, aby większość kibiców, chodzących na mecze Śląska, miała karnet, podobnie jak to jest w ligach zachodnioeuropejskich. To nasz główny cel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Piłka nożna: Chodzi się na Śląsk, nie na rywala - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska