Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabezpiecz się, gdy idziesz łowić spod lodu

Janusz Pawul
Ten wędkarz nad zalew Witka wybrał się na ryby tylko z... kotem. Takich jest, niestety, wielu. O tragedię nietrudno...
Ten wędkarz nad zalew Witka wybrał się na ryby tylko z... kotem. Takich jest, niestety, wielu. O tragedię nietrudno... Janusz Pawul
Można ich spotkać na każdym zbiorniku na Dolnym Śląsku. Siedzą na zamarzniętym zalewie Witka, na skutej lodem żwirowni w Jędrzychowicach, na zalewie w Zagórzu Śląskim, na jeziorze Czocha i moczą kije w przeręblach. Po co?

Można ich spotkać na każdym zbiorniku na Dolnym Śląsku. Siedzą na zamarzniętym zalewie Witka, na skutej lodem żwirowni w Jędrzychowicach, na zalewie w Zagórzu Śląskim, na jeziorze Czocha i moczą kije w przeręblach. Po co?

- To się lubi - odpowiada bez wahania Zdzisław Podrucki, prezes koła Polskiego Związku Wędkarskiego w Lubaniu. Wędkuje spod lodu od kilkudziesięciu lat. Jak do tej pory, bez żadnego wypadku. - Trzeba po prostu myśleć - zastrzega.

Ryszard Żywica z Pieńska ma również kilkudziesięcioletni staż nad wodą. Zdarzało mu się wędkować z lodowej tafli. - To jest tak, że kiedy kończy się sezon na połowy z brzegu, zaczyna się zastój. A każdego zapalonego wędkarza ciągnie nad wodę - tłumaczy.

Co można wyciągnąć spod lodu? Głównie okonie, płocie i leszcze. Amatorów nie brakuje.
Na brzegu żwirowni w Jędrzychowicach każdego dnia stoi kilka samochodów. Na białej tafli, na biwakowych krzesełkach rozsiadają się amatorzy wędkowania. - Nie boi się pan? - A czego? Lód jest taki, że autem można jeździć. Gruby na 40 cm - tłumaczy nam pan Bronisław ze Zgorzelca. Zabezpieczenia nie ma. - Niedaleko są koledzy. Pomogą - zapewnia.

Wędkarze ryzykują życiem dla kilku płotek. Łowią samotnie, bez asekuracji ani zabezpieczeń

Są jednak i tacy, którzy wchodzą na lód samotnie. Można ich spotkać m.in. na zamarzniętym jeziorze Witka w Niedowie. Do najbliższego brzegu 50 metrów, pod nimi czterometrowa głębia, a obok tylko kot.

I żadnego zabezpieczenia. Na razie lód jest jeszcze solidny, ale za kilka dni, gdy utrzyma się dodatnia temperatura, może dojść do tragedii.

Jedna już się wydarzyła. 22 grudnia ub.r., w jeziorze Witka utonął samotny wędkarz. Zwłoki 59-letniego mężczyzny wydobyła straż pożarna ze Zgorzelca. Mężczyzna był nad wodą tylko z psem. - Ci, którzy wchodzą na lód o grubości 7 - 8 cm, to nie wędkarze, ale ludzie bez rozumu - mówi ostro Zdzisław Podrucki.

- To ryzykowne hobby - uważa Bernard Szawłowski, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Zgorzelcu. - Z pozycji ratownika, który musi działać, gdy dochodzi do nieszczęścia, mógłbym powiedzieć tylko jedno - w ogóle nie wchodźcie na lód.

Ale zawsze znajdą się tacy, którzy nie posłuchają - konstatuje. Jego zdaniem, szczególnie groźnie będzie teraz, po kilku ciepłych dniach. W zbiornikach przepływowych, takich jak Czocha czy Witka, lód topnieje szybciej, a tafla jest bardziej narażona na pęknięcia.

Współpraca: ALKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska