Biskup legnicki Stefan Cichy przygotowuje odpowiedź na pisma Rzecznika Praw Obywatelskich i Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, których zaniepokoiła bardzo nietypowa forma kontroli obecności młodzieży na mszach w parafii św. Jadwigi Śląskiej w Gryfowie Śląskim.
Kilka miesięcy temu wikary ks. Grzegorz Sowa znalazł sposób na szybką kontrolę. Przy wejściu do kościoła ustawia czytnik linii papilarnych. Gimnazjaliści przystawiają do niego palce, a komputer, który ma w bazie ich odciski palców, błyskawicznie rejestruje ich obecność. Przy 250 osobach to spore udogodnienie. Młodzież nie ma nic przeciwko tej formie kontroli. Zgodziła się na nią też większość rodziców.
Kilka osób uznało jednak, że jest to niewłaściwe. Po sygnałach od nich sprawą zajęli się Rzecznik Praw Obywatleskich i Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Obaj podkreślają, że szanują autonomię Kościoła, ale jednocześnie wyraźnie sugerują, że ksiądz nie powinien gromadzić takich danych osobowych, jak odciski palców. "Nie sposób zgodzić się, iż wyrażenie zgody na taką praktykę przez rodziców ucznia legalizuje pobieranie i przetwarzanie przez katechetę danych osobowych uczniów, w tym wypadku ich danych biometrycznych" - pisze Janusz Kochanowski.
- Wątpliwe jest z punktu widzenia zasadności i celowości pozyskiwanie odcisków linii papilarnych osób przygotowujących się do bierzmowania, jeśli celem takiego działania jest weryfikacja ich obecności w kościele na mszy, zwłaszcza że ten cel osiągnąć można za pomocą innych metod - mówi Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzeczniczka GIODO.
W liście do biskupa Stefana Cichego GIODO pisze o wyroku, jaki w podobnej sprawie wydał Naczelny Sąd Administracyjny. Rzecz dotyczyła pracodawcy, który pobierał odciski palców pracowników, by kontrolować ich czas pracy. - Sąd przyznał rację GIODO, że kontrolę można prowadzić innymi metodami - dodaje Kałużyńska-Jasak. Nie wiadomo jeszcze, czy ordynariusz legnicki uwzględni te uwagi. - Ksiądz biskup przygląda się sprawie, zbiera opinie i w najbliższych dniach przygotuje odpowiedź - mówi ks. Piotr Nowosielski, rzecznik kurii.
Taka forma kontroli jest kompletnym zaprzeczeniem ducha Ewangelii.
Pomysł ks. Sowy stał się już głośny w całym kraju. Budzi różne reakcje. - Niedawno dowiedziałem się, że w Polsce jest już ponad stu egzorcystów. Nie wiem, czy potrafią przegonić diabła, ale skoro już są, może mogliby wygonić demona podejrzliwości z tego pomysłowego wikarego - komentuje Jerzy Wenderlich, poseł SLD. - Myślę też, że owieczki powinny zaprotestować, jeśli ksiądz wydaje parafialne pieniądze na urządzenia, którymi nie dysponuje nawet agent Tomek z CBA. To jest przerażające.
Sprawdziliśmy, że ks. Sowa kupił urządzenie za własne pieniądze. Jego pomysł ma zwolenników. Podkreślają, że czytnik bardzo przyspiesza sprawdzanie obecności. - Nie ma się co oburzać na to urządzenie w czasach, gdy na lotniskach ludzie są prześwietlani do naga - dodają amatorzy nowinek technicznych.
Niby tak, ale jednak tak daleko idąca forma kontroli w Kościele to zgrzyt. - Od strony duszpasterskiej to najgorszy pomysł, bo wiara i religia będą się kojarzyły z penitencjarną formą restrykcji - uważa poseł PO Jarosław Gowin, filozof i autor książek o Kościele katolickim.
Przypomina, że fundamentem wiary jest wolność. - Chrystus mówił: "Jeśli chcesz...". Taka forma kontroli jest kompletnym zaprzeczeniem ducha Ewangelii - mówi Gowin. Rzecznik Praw Obywatelskich wysłał również pismo do gimnazjum w Gryfowie. Dyrekcja szykuje odpowiedź. - Wyjaśnimy, że przygotowanie do bierzmowania prowadzone jest całkowicie poza szkolnym programem nauczania - mówi Alicja Kownacka, dyrektor placówki.
Wyjaśnia, że spotkania w kościele nie odbywają się w ramach lekcji religii. Młodzież bierze w nich udział dobrowolnie, a ksiądz przygotowujący ją do bierzmowania nie jest zatrudniony w szkole. Lekcje religii prowadzi inny kapłan. - Nie jesteśmy więc władni ingerować w organizację zajęć w kościele - mówi dyrektor Kownacka.
Myślę też, że owieczki powinny zaprotestować, jeśli ksiądz wydaje parafialne pieniądze na urządzenia, którymi nie dysponuje nawet agent Tomek z CBA.
Jak działa czytnik linii papilarnych
Urządzenie jeden raz pobiera odcisk palca, np. kciuka, i zapamiętuje układ linii papilarnych. Gdy użytkownik przystawia ponownie do czytnika palec, system błyskawicznie odczytuje układ linii, rozpoznaje go wśród innych zachowanych w bazie i identyfikuje z właściwym. O pomyłce nie ma mowy. Jeśli urządzenie przystosowane jest do odczytywania linii z jednego palca, trzeba zawsze przy odczycie używać tego samego, np. kciuka albo wskazującego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?