Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Choć niewielkiego wzrostu i w dodatku rudy, nie był wredny

Hanna Wieczorek
Badacze z Wrocławia na tropie neandertalczyka w Polsce. Jednego znaleźli i wiedzą już, że miał około 20 lat, używał czegoś w rodzaju kamiennej wykałaczki i był mężczyzną. To wszystko powiedział im jeden ząb znaleziony w jaskini Stajnia w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Naukowcy nie wiedzą jeszcze, czy neandertalczyk stracił trzonowca z powodu bójki, ale przyznają, że to dopiero początek poszukiwań. Co jeszcze znajdą?

Od dwóch wieków naukowcy i amatorzy śledzili jego losy. Początkowo uważano, że zadomowił się przede wszystkim w Europie. Jednak jego ślady odkryto na Syberii i w zachodniej Azji. Przez wiele lat uważano, że jest przodkiem współczesnego człowieka. Dzisiaj wiadomo, że był prawdopodobnie ślepą uliczką ewolucji. Choć i tu nie wszyscy są zgodni - część naukowców uważa, że został wchłonięty przez populację Homo sapiens. Stał się synonimem tępego brutala - wiadomo, małpolud - choć badania pokazały, że był inteligentny - jego mózg prawdo-podobnie był większy od naszego. Wstrząsem stało się jednak odkrycie, że był kanibalem.

Nikt nie miał wątpliwości, że żył na terenach dzisiejszej Polski. Archeolodzy od dawna znajdowali ślady jego bytności w różnych miejscach naszego kraju. Jednak do niedawna nie udało się znaleźć szczątków naszego dalekiego kuzyna.

Złą passę przerwali naukowcy ze Szczecina, którym sekundowali paleozoologowie, antropologowie i lekarze z Wrocławia oraz warszawscy geolodzy. W jaskini Stajnia w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej dokopali się oni do trzech zębów Homo neanderthalensis.

Takie młode stanowisko

Paweł Socha z Zakładu Paleozoologii Uniwersytetu Wrocławskiego nie ma wątpliwości, że w jaskini Stajnia naukowcy będą mieli co robić jeszcze przez wiele lat.

- To bardzo młode stanowisko - mówi. - Ma dopiero trzy lata. A na przykład badania prowadzone w jaskini Biśnik na Śląsku trwają od 1991 roku.

Jak się pracuje w jaskiniach? Nikt nie chce się głośno skarżyć, ale trudno o luksusy, kiedy nawet w

Badania prowadzone w jaskini Biśnik na Śląsku trwają od 1991 roku

największe upały temperatura wynosi 4,5 do 6 stopni Celsjusza, a względna wilgotność - 100 procent. I w takich warunkach, powolutku, bardzo ostrożnie zdejmuje się 10-centymetrowe warstwy osadu. Ostrożność jest konieczna, bo nie wolno naruszyć granicy pomiędzy warstwami z różnych okresów. A jaskiniowy profil osadów wcale nie przypomina tortu. To raczej dobrze wyrośnięty zawijaniec, w którym różne warstwy ciasta i nadzienia wzajemnie się przenikają.

Jakby tego było mało, praca wcale nie kończy się na zebraniu osadów. Trzeba je przede wszystkim przesiać, żeby odnaleźć ukryte w nich naukowe skarby. Konieczna jest też woda do płukania, a w Stajni i w pobliżu nie było rzeki czy strumyka. Trzeba było więc dostarczyć wodę, a później zorganizować jej zamknięty obieg.
- Niektóre znaleziska mają po 2 milimetry - tłumaczy cierpliwie Paweł Socha. - Dlatego osad płucze się w specjalnych sitach o oczkach nie większych niż pół milimetra. Po takim płukaniu wszyscy jesteśmy w błocie od stóp do głów - przyznaje ze śmiechem wrocławski paleozoolog i wspomina, jak na takie płukanie trafił mały, odświętnie ubrany chłopczyk. Rodzice z przerażeniem w oczach odciągali go w bezpiecznie, czyste miejsce. A on głośno protestował, bo gdzie tu sprawiedliwość? Dorośli mogą taplać się w błocie, a on nie?!

Gołym okiem nawet największy specjalista nie dojrzy najdrobniejszych znalezisk, które zostały na sicie. Szuka się więc ich za pomocą specjalnej, podświetlanej lupy.

- Nie, nie jest to specjalnie skomplikowane urządzenie - uśmiecha się Paweł Socha. - Podobnych używa się choćby w gabinetach kosmetycznych.

Czuć tchnienie historii

Po takim płukaniu wszyscy jesteśmy w błocie

Dr Wioletta Nowaczewska, antropolog z Wrocławia, nie musi grzebać się w ziemi. Jej zadanie to badanie szczątków, które znajdą inni. Ale do Jury Krakowsko-Częstochowskiej pojechała i nie żałuje tej podróży w czasie. W jaskini Stajnia na własne oczy przekonała się, w jakich warunkach żyli neandertalczycy. Wystarczyło zejść do niewielkiej dolinki w pobliżu jaskini, by wyobrazić sobie mamuci step - trawiastą równinę pełną wielkich ssaków. A to właśnie za stadami mamutów, nosorożców włochatych, reniferów i żubrów ściągnęli tam neandertalczycy.
Archeolodzy w Stajni znaleźli tysiące zabytków z początku ostatniej epoki lodowcowej, czyli około 100 tysięcy lat temu. Wskazują one, że Stajnia była zamieszkana przez dłuższy czas. Do naszych czasów przetrwały na przykład krzemienne noże asymetryczne, których neandertalczycy używali między innymi do cięcia skór i obróbki kości. Są ślady, które świadczą, że były one długo używane i nawet naprawiane! Zespół szczecińskich archeologów, pod wodzą dr. Mikołaja Urbanowskiego, w centralnej części jaskini natrafił na zbiorowisko buł krzemiennych. Niektóre były już częściowo obrobione.

Urbanowski uważa, że był to magazyn neandertalczyków mieszkających w jaskini. Gromadzili surowiec do wyrobu narzędzi, bo krzemień, który mieli pod ręką, nie był najlepszej jakości. Musieli się więc wyprawiać po surowiec na narzędzia na południe Jury. Możliwe, że z takich wypraw przynosili więcej krzemienia i magazynowali go w Stajni.

Jest ząb, potem drugi i trzeci!

Najcenniejsze znaleziska z jaskini Stajnia to trzy zęby, z których jeden na pewno należał do neandertalczyka. I co ciekawsze, nie tkwiły one w szczęce jednego osobnika. Odkrycie jest ważne, ostatecznie to pierwsze szczątki tego hominida zlokalizowane na terenie Polski. Ale nie ma nic dziwnego w tym, że zachowały się zęby. Bo przecież szkliwo jest najtwardsze, wytrzymuje konkurencję z każdą kością.

Dlaczego dopiero w XXI wieku udało się natrafić na szczątki neanderatalczyka? Teorii jest wiele, a i powodów może być kilka.
Nie wiadomo na przykład, czy kości tych hominidów nie są zagrzebane gdzieś w polu. Okazuje się bowiem, że w XIX wieku normalnym procederem w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej było wybieranie jaskiniowych namulisk i rozrzucanie ich po polach jako nawozu.

Największym przedsiębiorcą zajmującym się tego rodzaju działalnością gospodarczą w jaskiniach był Otto Grube. W latach 1872-1879 prowadził eksploatację jaskiniowych osadów. Podobno bywały dni, że kilkanaście furmanek wyjeżdżało z tym towarem. W trakcie wydobywania namulisk natrafiono na zabytki i kości zwierząt, które zostały zebrane i opracowane przez profesora Uniwersytetu Wrocławskiego Ferdinanda Römera, sprawującego nad tymi pracami nadzór archeologiczny. Kto wie jednak, co umknęło czujnym oczom tego geologa i paleontologa z Wrocławia.

Jaskinie wykorzystywano w ten sposób do początku lat 20. ubiegłego wieku, kiedy to gwałtowne protesty obrońców przyrody i archeologów zmusiły przedsiębiorców do zaniechania tego procederu.
Miał jakieś 20 lat

Dr Nowaczewska, razem z Pawłem Dąbrowskim, kolegą z Katedry Antropologii Uniwersytetu Wrocławskiego, przebadała neandertalski ząb na kilka sposobów. Najpierw najstarszą metodą - dokładnie go obejrzała. Potem zrobiła to samo, ale pod bardzo czułym mikroskopem. Wszystko po to, by porównać go z zębami ludzi i ich prehistorycznych kuzynów. Najpierw trzeba było wykluczyć to, że ząb, który trafił do Wrocławia, pochodzi od małpy. Potem można było już ze spokojnym sumieniem szukać podobieństw ze stałymi, górnymi, prawymi trzonowcami innych hominidów. Bo właśnie taki trzonowiec znaleziono w Stajni.

Trzeba było wykluczyć to, że ząb, który trafił do Wrocławia, pochodzi od małpy

- Jeśli przypadkowo natrafimy na ząb neandertalczyka, nie jesteśmy w stanie rozpoznać, że należy on do tego właśnie gatunku - mówi dr Nowaczewska. - Mnie upewniły w tym między innymi mikrouszkodzenia szkliwa, układające się w specyficzny wzór występujący u Homo neanderthalensis. A nasz ze Stajni miał dodatkowo rysy przy koronie, które mają jedno wytłumaczenie: grzebał sobie w zębach twardym narzędziem. Pewnie rodzajem prehistorycznej wykałaczki, możliwe, że kamiennej.

Czego się jeszcze dowiedzieliśmy o homonidzie ze Stajni?

Badania genetyczne mówią, że właściciel znalezionego zęba miał jakieś dwadzieścia lat. Był prawdopodobnie mężczyzną. Jakim jednak cudem trzy pojedyncze zęby znalazły się w jednym miejscu? Można snuć różne przypuszczenia: ktoś je przyniósł, mamy do czynienia z pierwszym gabinetem stomatologicznym w Polsce, trójka krewkich mężczyzn pobiła się, albo są to jedyne zachowane szczątki zmarłych osobników.

Wioletta Nowaczewska uśmiecha się. Naukowcy mają już pewne podejrzenia, ale przyznają, że jest jeszcze za wcześnie o nich mówić. Bo na potwierdzenie hipotezy nie ma jeszcze twardych dowodów. Będziemy więc czekać razem z nimi.

Ponury, owłosiony i tylko chrząkał?
Nieprawda. Okazuje się, że neandertalczyk używał odzieży, wytwarzał biżuterię, umiał rozniecać ogień i korzystał z różnych narzędzi.

Przez lata ukształtował się obraz neandertalczyka jako ponurego, owłosionego małpoluda, który potrafił jedynie pochrząkiwać.

W świetle najnowszych badań ten portret Homo neanderthalensis jest całkowicie fałszywy. Bo co prawda osobniki tego gatunku były krępe, miały niskie, przesunięte do tyłu czoło, silnie rozwinięte łuki nadoczodołowe, co upodabniało ich czaszkę do czaszek małp człekokształtnych. Ale uwagę zwracają ich ogromne oczodoły, świadczące o tym, że ich oczy, przysłonięte wysuniętymi brwiami, były naprawdę ogromne. A co więcej, wielkość puszki mózgowej (większej niż u Homo sapiens) dowodzi, że miały duży mózg. Pewnie większy od naszego.

Na podstawie odnalezionych czaszek i innych kości udało się odtworzyć jego sylwetkę i rysy twarzy. Średni osobnik męski miał około 160-170 centymetrów wzrostu. Kobiety były niższe i ich wzrost raczej nie przekraczał 160 cm. Trzy lata temu hiszpańscy genetycy stwierdzili, że przynajmniej niektórzy osobnicy tego gatunku byli rudzi i mieli bardzo jasną karnację. Jeszcze większą sensacją okazał się odkryty u nich gen, mający postać podobną do genu współczesnych ludzi, który dotąd jako jedyny został powiązany z umiejętnością mówienia.

Neandertalczycy mieli duży mózg. Pewnie większy od naszego.

Neandertalczyk żył od ok. 250 do 30 tysięcy lat temu. Zamieszkiwał Europę i wybrzeża Morza Śródziemnego. Szczątki neandertalskiego człowieka odkryto po raz pierwszy w 1856 w Neanderthal, w pobliżu Düsseldorfu (Niemcy).

Ale wiadomo już, że w pewnych enklawach udało mu się przetrwać kilka tysięcy lat dłużej. W jaskini na Gibraltarze znaleziono szczątki neandertalczyków sprzed 23 tysięcy lat.

Neandertalczyk prawdopodobnie ewoluował z Homo heidelbergensis lub formy z nim blisko spokrewnionej.

Neandertalczycy rozprzestrzenili się po Europie (z wyjątkiem pokrytej lodowcem Skandynawii) i na Bliskim Wschodzie. Do niedawna uważano, że właściwie nigdzie więcej nie można było ich spotkać, choć nieliczne ślady wskazują na obecność podobnych form w południowej Syberii i północnej Afryce.
W 1938 w jaskini Teszik Tasz, w pobliżu Samarkandy, odkopano fragmenty szkieletu młodego neandertalczyka, w tym 150 fragmentów kości składających się na kompletną czaszkę. Powiększyło to znany obszar zamieszkiwania tego gatunku i dowiodło, że zamieszkiwał również wysokie góry. Jednak odkrycia z 2001 i 2007 roku, tj. wykopaliska w Mamontowaja Kuria w górach Uralu u wybrzeży Morza Arktycznego oraz w jaskini Okładnikowej w górach Ałtaj, wspomagane zaawansowanymi badaniami genetycznymi, sugerują, że zakres występowania neandertalczyka był znacznie większy.

Neandertalski człowiek praktykował ceremonialny pochówek zmarłych.

W okresie dużych wahań klimatycznych wykazywali przystosowania do zimnego klimatu.
Prawdopodobnie w tym czasie, dla ochrony od zimna, zaczęli używać odzieży, a nawet biżuterii. Neandertalski człowiek uprawiał myślistwo i zbieractwo, potrafił rozniecać ogień. Używał narzędzi wykonanych z kamienia, drewna i kości. Praktykował ceremonialny pochówek zmarłych. Szkielety zwierząt znajdowane wraz z ludzkimi szczątkami mogą być śladami obrzędów rytualnych, interpretowanych niekiedy jako prymitywne formy religijne.

Naukowcy z Instytutu Maxa Plancka w Dreźnie przebadali kolagen z kości neandertalczyków.
Stwierdzili, że zawarte w nim izotopy wskazują, że głównym pożywieniem tych homonidów były duże zwierzęta: mamuty, żubry czy renifery. Dieta Homo sapiens była bardziej zróżnicowana, zawierała na przykład ryby. Nie miał kłopotów ze znalezieniem jedzenia, gdy zabrakło w okolicy wielkich ssaków. Neandertalczycy natomiast mogli mieć w takiej sytuacji poważne kłopoty ze zdobyciem odpowiednich ilości pożywienia.

Do tej pory trwają spory o neandertalczyka wśród przodków człowieka współczesnego.
Początkowo uważano, że był odrębnym, spokrewnionym z człowiekiem, rozumnym gatunkiem. Obecnie większość badaczy uznaje go za podgatunek Homo sapiens.

Nauka dysponuje dużą liczbą szczątków pochodzących od ponad 400 neandertalczyków.
Dzięki temu jest najlepiej opisanym hominidem. Jego szczątki znaleziono w Hiszpanii, Francji, Włoszech, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Belgii, Chorwacji, Izraelu, Iraku, Portugalii, Rumunii. A ostatnio w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Choć niewielkiego wzrostu i w dodatku rudy, nie był wredny - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska