Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podwyżki w Polskiej Miedzi: zarząd KGHM umywa ręce

Piotr Kanikowski
Piotr Krzyżanowski
W kopalniach i hutach dyrekcje negocjują z załogą. Związkowcy żądają 300 złotych podwyżki

Przestała obowiązywać ustawa o negocjacyjnym systemie kształtowania wynagrodzeń z 16 grudnia 1994 r., na podstawie której zarząd KGHM i związkowcy co roku byli zobligowani usiąść do stołu i do końca lutego uzgodnić wysokość podwyżek.

Negocjacji nad wskaźnikiem wzrostu wynagrodzeń na 2010 rok nie ma. W sprawie podwyżek przedstawiciele załogi są odsyłani do dyrektorów hut i kopalń, od których prezesi lubińskiej spółki oczekują opracowania własnego motywacyjnego systemu premii i nagród.

Związkowcy, owszem, zgadzają się na takie rozwiązanie. Ale najpierw chcą kilku kluczowych uzgodnień na poziomie zarządu KGHM. Już 26 stycznia przedstawili swoje postulaty. Wśród nich żądanie podniesienia o 300 złotych (brutto) miesięcznej płacy zasadniczej we wszystkich kategoriach zaszeregowania.

Dla załogi oznaczałoby to de facto podwyżkę znacznie wyższą niż 300 zł, bo równocześnie wzrosłyby liczone od tej podstawy pochodne, jak np. dodatek stażowy czy inne. Podwyżka miałaby zostać wpisana do Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy i być naliczana natychmiast, z wyrównaniem od 1 stycznia.

Zaproponowany przez związkowców termin rozmów (29 stycznia) nie został podjęty. - Członkowie zarządu byli wówczas w Chinach. Odpisaliśmy, że spotkamy się w innym czasie - wyjaśnia Anna Osadczuk, rzeczniczka KGHM.

Działacze związkowi tracą już cierpliwość. Wczoraj wysłali do zarządu ostre ponaglenie. - Jeśli nie poskutkuje, powiadomimy Państwową Inspekcję Pracy, że zarząd łamie kodeks pracy - zapowiada Ryszard Zbrzyzny, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego.

Mimo wszystko, w niektórych hutach i kopalniach Polskiej Miedzi podjęto rozmowy nad motywacyjnym systemem premii i nagród. Zdaniem związkowców - niemrawe, jałowe i drażniące. - W Rudnej odbyliśmy dwa spotkania na temat regulaminu premiowania - relacjonuje Józef Czyczerski, szef Sekcji Górnictwa Rud Miedzi NSZZ "Solidarność". - Rozmawiamy, ale to do niczego nie prowadzi. Pod hasłem "motywacja" bujamy się już trzeci miesiąc.

Atmosfera jest napięta i grozi wybuchem. Zwłaszcza że w ubiegłym roku, ze względu na kryzys gospodarczy, zarząd KGHM zdecydował o zamrożeniu płac. Wiosną, gdy okazało się, że wyniki finansowe spółki będą o półtora miliarda lepsze od zakładanych, załoga wymusiła jednorazową wypłatę 5 tys. zł premii dla każdego. Świadczenie nazwano dowcipnie "bramowym", bo zanim ówczesny prezes Mirosław Krutin zgodził się na wypłatę, związkowi demonstranci wyważyli bramę i wjechali z taczkami pod okna jego gabinetu.

W tym roku na "bramowe" pracownicy nie liczą. KGHM ogranicza też pracę w sobotę, kiedy kopalnie płaciły najlepiej. Bez sobót górnicze pensje dotkliwie się skurczą.

Falę niezadowolenia może powstrzymać zagwarantowanie odpowiedniego wskaźnika wzrostu wynagrodzeń w Zakładowym Układzie Zbiorowym Pracy. A do tego są potrzebne rozmowy zarządu ze związkowcami. Rosną pretensje do prezesów KGHM, że zrzucili problem na barki 12 dyrektorów hut, kopalń i innych oddziałów. - Dyrektorzy są blisko kotła. W kotle wrze i można się poparzyć. A zarząd mówi: "Szarpcie się, my sobie pojeździmy po świecie". To nieodpowiedzialne - oburza się Leszek Hajdacki, wiceprzewodniczący ZZPPM.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska