Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mimochodem o Wrocławiu

Małgorzata Matuszewska
Andrzej Krajewski
Ukazała się świetna książka o latach 50. w stolicy polskiego Dzikiego Zachodu

Fenomen twórczości Marka Krajewskiego, autora czarnych kryminałów rozgrywających się w Breslau, sprawił, że ludzie pióra częściej niż kiedyś sięgają po Wrocław - odmieniają go przez przypadki, każąc swoim bohaterom chodzić po wrocławskich osiedlach, parkach, ulicach. Przyznam - zaczęło mnie to nużyć.

Wiadomo przecież, że samo umiejscowienie akcji nie jest gwarantem sukcesu. A stara prawda głosi, że najważniejsza od formy jest treść. Na szczęście u Andrzeja Krajewskiego, autora wydanego właśnie "Skylinera", wszystko jest w najlepszych proporcjach.

Urodzony w 1933 roku grafik, malarz i współtwórca polskiej szkoły plakatu w latach 50. zeszłego wieku mieszkał we Wrocławiu i pisze właśnie o tym. Ale na kartach powieści nie eksponuje nachalnie nazwy miasta. Co prawda na wewnętrznej stronie okładki wydawca zamieścił szkic planu fragmentów Starego Miasta i Śródmieścia, ale specjaliści miejskich public relations raczej nie zrobią użytku z tej publikacji.

Wrocławianie, zwłaszcza starszej daty, na pewno z przyjemnością prześledzą miejskie tropy rzucone przez Krajewskiego. Ale to nie miasto jest tu najważniejsze, tylko ludzkie losy. Losy człowieka, który przypadkiem znalazł się w stolicy Dolnego Śląska. Bohaterem "Skylinera" jest młody człowiek, odstający od schematu sztampowego mieszkańca Ziem Odzyskanych. Jest zakochany w jazzie, słucha z pasją zagranicznych stacji radiowych, ubiera się barwnie i ze swadą, kombinuje na prawo i lewo, jak przeżyć i nie zostać wcielonym do Ludowego Wojska Polskiego.

Młodość upływa mu w mieście zniszczonym, w którym jednak pełno wspaniałych zagranicznych samochodów, najpiękniejszych kobiet i wartych kontynuacji przyjaźni.

Jednym z kumpli bohatera jest czterdziestoletni Leon vel Lio, handlarz ciuchami, innym niezwykły stomatolog Sokal, z pochodzenia Żyd, którego historia, opisana w skrócie i bez zbędnych literackich zawijasów, z powodzeniem posłużyłaby jako kanwa prawdziwego hollywoodzkiego filmowego bestselleru. Opowieści jest w książce mnóstwo: jedna o tym, jak handlowano korkiem, inna o ognistych romansach i wojskowym życiu.

"»Skyliner« Charliego Barneta był sygnałem rozpoznawczym niekonformistycznych, antykomunistycznych i proamerykańskich młodych ludzi" - pisze Andrzej Krajewski. Idąc tropem słynnego amerykańskiego saksofonisty jazzowego, autor układa na kartach książki tytuły jazzowych utworów, kreśląc barwny, nietuzinkowy świat miasta na Dalekim Zachodzie, dziś już zapomnianego. Czyni to bez nachalnego sentymentalizmu, często właściwego ludziom opowiadającym o latach swojej młodości.

"Skyliner" to świetna książka, po którą sięgnąć powinni wielbiciele prozy Leopolda Tyrmanda, ale też fani wolnego ducha. Znajdą go między okładkami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska