Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Rabusie coraz częściej napadają na osiedlowe sklepy

Małgorzata kaczmar
Lipiec 2009. Napad na punkt ubezpieczeń PZU przy ul. Strzegomskiej
Lipiec 2009. Napad na punkt ubezpieczeń PZU przy ul. Strzegomskiej Paweł Relikowski
Z bronią w ręku okradają małe, osiedlowe sklepy. Bandyci znaleźli łatwiejszy cel niż banki z kamerami.

Nie ma tu kamer, nie ma ochrony. Na ulicy rzadko pojawiają się piesi, a sprzedawczyni jest w sklepie sama. Ma za to kasę wypełnioną gotówką. Wrocławscy przestępcy odkryli, że to łatwy cel.

Na Sępolnie mieszkańcy nie mówią o niczym innym. Uzbrojony przestępca od kilku tygodni napada na małe, osiedlowe sklepiki. Terroryzuje przerażone ekspedientki, zabiera pieniądze i wszystko, co jest pod ręką. Policja jest bezsilna.

Bandyta był m.in. w sklepie u zbiegu ul. Kosynierów Gdyńskich i Monte Cassino. Ekspedientki, którą sterroryzował, nie zastaliśmy w pracy. Ale zastępująca ją koleżanka też nie kryje przerażenia. - Od te-go dnia, gdy do naszego sklepu wchodzi młody człowiek w czapce, moja pierwsza myśl brzmi zawsze: "Zaraz wyciągnie pistolet" - opowiada kobieta.

Ekspedientki z saloniku prasowego przy ulicy Celtyckiej na Kozanowie też świetnie wiedzą, co to strach. Był 12 stycznia, środek dnia, godz. 13.30, a one siedziały w sklepie we dwie. - Kończyłam już zmianę, koleżanka namówiła mnie na kawę - opowiada jedna z nich.
Gdy ją piły, do sklepiku wpadł mężczyzna. Miał ok. 30 lat, na głowie kaptur, twarz próbował zakryć szalikiem. Wygrażał nożem. - Niby mamy tutaj gaz do obrony, ale pojemnik leżał za daleko - opowiadają dziś ekspedientki. Szczęśliwie w tym przypadku policja zatrzymała sprawcę po kilkunastu minutach. Okazało się, że pistolet, którym straszył kobiety, był atrapą. Mężczyzna miał we krwi miał ponad 2 promile alkoholu.

Jerzego Laszczaka, byłego komendanta wrocławskiej straży miejskiej, a teraz właściciela firmy ochroniarskiej, to, że przestępcy przerzucili się z banków na małe sklepiki, wcale nie dziwi.
- Tam czują się bezkarni. Banki mają skomplikowane systemy ochrony i monitoring, to odstrasza - tłumaczy. - Samotna sprzedawczyni w osiedlowym sklepiku to łatwa ofiara. Nie ma się jak bronić. Jedyne, co może zrobić, to powiadomić policję. I to wtedy, gdy złodziej może być już daleko - dodaje.

Banki mają skomplikowane systemy ochrony i monitoring, to odstrasza.

Przestępcy rzadziej napadają dziś na banki, bo policja ostatnio coraz lepiej radzi sobie z ich ściganiem. W styczniu na przykład zatrzymano 44-latka ze Zgorzelca, który miał okraść osiem banków na całym Dolnym Śląsku, w tym cztery we Wrocławiu. Tłumaczył, że potrzebował pieniędzy, bo stracił pracę. Ściganie bandytów, którzy okradali banki, stało się skuteczniejsze, bo i te zaczęły więcej inwestować w monitoringi i ochronę. Sklepikarzy na to nie stać.
Najważniejsza zasada: rób wszystko, by ratować życie
Rozmowa z Jerzym Dziewulskim, antyterrorystą, byłym posłem.

Jak ma reagować bezbronna ekspedientka, gdy do sklepu wchodzi "klient" z pistoletem i żąda pieniędzy?
Zasada jest prosta: zrobić wszystko, by uratować własne życie, pieniądze są w tym momencie mniej ważne. Trudno jednak radzić, co zrobić, gdy się stanie twarzą w twarz z napastnikiem. Pierwszy raz, gdy zobaczyłem wymierzoną w siebie lufę pistoletu, miałem nogi jak z waty. Trudno w takiej sytuacji zachować zimną krew. To prawda. Ważne jest, by podczas napadu zapamiętać jak najwięcej szczegółów związanych z napastnikiem. Większość napadniętych jest w takim szoku, że trudno im zapamiętać nawet, w co rabuś był ubrany. A przecież takie szczegóły są niezbędne w odnalezieniu napastnika. Nawet gdy przychodzi w kominiarce, warto zwrócić uwagę, jaki ma głos. Sepleni? Mówi gwarą? Może ma tatuaż na ręce albo brakuje mu kilku zębów? Wszystko to może potem pomóc policji w odnalezieniu rabusia.

Ważne jest, by podczas napadu zapamiętać jak najwięcej szczegółów związanych z napastnikiem.

A jak zachowywać się tuż po napadzie?
Kluczowe jest kilkanaście pierwszych sekund po tym, jak napastnik wychodzi ze sklepu. Oczywiście, od razu wzywamy policję. Ale nie poprzestajemy tylko na telefonie. Warto trochę pomóc funkcjonariuszom - np. wychylić się ze sklepu, by sprawdzić, czy złodziej wsiada do samochodu, zanotować markę auta i numery rejestracyjne. Ważny jest sam kierunek, w którym ucieka rabuś - policja, która przyjedzie pewnie kilkanaście minut później, będzie przynajmniej wiedziała, gdzie go szukać. Czy jest jakiś sposób, by ustrzec się takiego napadu? Warto zwracać uwagę na osoby, które kręcą się w pobliżu sklepu - nigdy nie wchodzą, tylko zerkają albo co kilkanaście minut przechodzą obok. Rabusie lubią wcześniej "zbadać teren". W takich sytuacjach, gdy nie czujemy się bezpiecznie, warto wezwać policję. Nawet gdy okaże się, że alarm jest fałszywy, do potencjalnych napastników dociera prosty komunikat: "skoro już w takich sytuacjach na miejsce przyjeżdżają funkcjonariusze, na żaden sklep nie będzie można bezkarnie napaść".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska