Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dan Brown: To masoni rządzą Ameryką

Katarzyna Pachelska, Marta Wróbel
"Zaginiony symbol" Brown pisał przez sześć lat, my na polski przekład czekaliśmy pięć miesięcy. Przez ten czas "The Lost Symbol" już zdążył stać się jedną z najszybciej kupowanych książek w historii.

Trudno się dziwić, stawiające kontrowersyjne tezy "Anioły i demony" i "Kod Leonarda da Vinci", przerobione w dodatku na kinowe hity z Tomem Hanksem w roli głównej, zaostrzyły apetyt na nową powieść Amerykanina. Po przebrnięciu przez 623 strony "Zaginionego symbolu" wiem jedno - książka jest równie wciągająca, co irytująca.

Jest tu znów niezawodny bohater, Robert Langdon, profesor specjalizujący się w objaśnianiu symboli. Ma jak zwykle pomocnicę, tym razem żwawą i atrakcyjną panią naukowiec. Jest i potężny przeciwnik, który chce zniszczyć coś, co jest drogie całej ludzkości. Do tego Brown dorzucił oryginalną dyrektorkę Biura Bezpieczeństwa CIA, niewidomego księdza, dwie specjalistki od komputerów, ciemnoskórego architekta. I zagadkę, którą Langdon musi rozwikłać.

Tym razem tajemnica dotyczy piramidy, która jakoby otwiera drzwi do ukrytej przez lata wiedzy, zdolnej oświecić ludzkość na wieki wieków. Do tej pory sekretu tego strzegli masoni, teraz - za sprawą czarnego charakteru - piramida ma wreszcie przemówić. Nie po to jednak, żeby uwolnić starożytną mądrość, ale by pogrążyć świat w mroku.

Odnosi się wrażenie, że w porównaniu z Waszyngtonem Rzym czy Paryż to prowincjonalne mieściny.

Tyle tylko, że akcja "Zaginionego symbolu" rozgrywa się nie w Europie, ale we współczesnym Waszyngtonie. Odnosi się wrażenie, że w porównaniu z Waszyngtonem Rzym czy Paryż to prowincjonalne mieściny. Pewnie już po ulicach stolicy USA przewodnicy oprowadzają szlakiem "Zaginionego symbolu". Brown odnalazł masońskie akcenty w Kapitolu, Bibliotece Kongresu i innych miejscach. W dodatku opisów tych budynków nie powstydziłby się żaden folder reklamowy.

Biblioteka Kongresu "może rościć sobie prawo do miana największej biblioteki na świecie", Instytut Smithsoniański to "największe i najnowocześniejsze muzeum na świecie", a Waszyngton, "promieniował niemal mistyczną mocą". Jako książka napisana ku pokrzepieniu serc amerykańskiego narodu, "Zaginiony symbol" spisuje się znakomicie.

Irytować może też postać czarnego charakteru, faceta, który nazwał sam siebie Mal'akhem. Ogolony na zero, umięśniony jak grecki bóg, wytatuowany na całym ciele (oprócz czubka głowy), superbogaty i superinteligentny może być interesujący. Potem autor odkrywa przed nami, skąd się wziął i jak stał się tym, kim teraz jest. To opowieść tak niedorzeczna, że aż chce się rzucić książkę w kąt. Na szczęście finał książki wyjaśnia niektóre z tych niedorzeczności, ale i tak niesmak pozostaje.
Jeśli "Anioły i demony" i "Kod Leonarda da Vinci" jako tako odnosiły się do rzeczywistości, to "Zaginiony symbol" przechyla się w stronę science-fiction. Nie zdradzając zbyt wiele z intrygi, można powiedzieć, że Robert Langdon dokona cudu prawie na miarę Jezusa Chrystusa. Mimo tych niedoskonałości nowa powieść Browna ma to, co powinna mieć: fabułę, o której będzie się dyskutować.

Bestseller na każdą kieszeń
Mimo że w księgarniach i sieciach typu EMPiK kolejna część przygód Roberta Langdona kosztuje 44,90 zł, okazuje się, że w innym miejscu można ją kupić... prawie o połowę taniej.

W sieci sklepów Biedronka cena książki wynosi 25,99 zł. Czyli jeszcze taniej niż cena hurtowa powieści (28,74 zł). Mowa, oczywiście, nie o "gorszym" wydaniu, na ciemnym papierze i w miękkiej okładce, ale o wydaniu z twardą oprawą.

Czemu winny jest taki stan rzeczy? Osoba z Firmy Księgarskiej Jacek Olesiejuk nie chce się przedstawić i mówi o tajemnicy handlowej. Agnieszka Majchrzak z Biura Prasowego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów mówi o wolnym rynku. I dodaje:

- Ściganie takich praktyk jest ograniczone do sytuacji, w których jest to wynikiem nadużywania przez przedsiębiorcę pozycji dominującej.

Hanna Masalska z Domu Książki przy ul. Piłsudskiego we Wrocławiu nie kryje niezadowolenia:
- Dostaliśmy zaledwie kilka egzemplarzy "Zaginionego symbolu", podczas gdy w marketach jest ich więcej.

I są tańsze. Jedno jest więc pewne: zadowolony oczywiście jest klient.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska