Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego nie będę oglądał

Aleksander Malak
Aleksander Malak
Aleksander Malak
Z niejakim zdziwieniem przeczytałem w mojej gazecie sprzed dwóch tygodni mój felieton o tetrapodach. Tak naprawdę przeczytałem tylko tytuł, bo zawartość znałem wystarczająco dobrze.

"Tetrapody wyszły z mody" - ogłosiła redakcja przez całą szerokość strony. Redakcja, nie ja. Ja napisałem "z wody", dokładnie z Morza Świętokrzyskiego.

Jeżeli chodzi o "modę", to tetrapody, jeżeli można tak powiedzieć, dopiero w nią (modę) wchodzą. Prostuję niniejszym niezawiniony przez siebie błąd, ponieważ nie chcę, by tetrapody, polskie tetrapody, niczym sukienki z lat minionych trafiły na jakiś skład "niemodnych" rzeczy.

A o modzie też będzie. Nieoczekiwanej modzie na piłkę ręczną, którą zawdzięczamy już nie wiem komu bardziej: Jurasikowi,Bieleckiemu, dwóm kompaniom braci- Lijewskich i Jureckich, Szmalowi et consortes, czy też ich "zwariowanemu" trenerowi Bogdanowi Wencie, którzy przynajmniej raz w roku przykuwają nas do telewizorów z okazji kolejnych mistrzostw.

Napisałem "nas", ale przecież nie wszystkich. Ja na przykład siadam przed telewizorem na pierwsze 10 minut meczu. I jeżeli mecz w wykonaniu Jaszki, Jachlewskiego, Siódmiaka i wymienionych wyżej toczy się do jednej bramki - przeciwnika - oglądam dalej.

Jeżeli jednak Wyszomirski nie obroni kolejnego rzutu, jeżeli Tłuczyński z karnego walnie w poprzeczkę, jeżeli Rosiński sam na sam demoluje słupek, jeżeli Żółtak zamiast Kuchczyńskiemu poda piłkę jakiemuś Czechowi i gdy w końcu z trzybramkowej przewagi robi się dwubramkowa, ale dla rywali, wstaję z miejsca i zamykam się przed komputerem, układając pasjansa.

Niby układam, ale głowę w dalszym ciągu mam zaprzątniętą meczem. Bo przecież "musi być dramaturgia, inaczej o czym by pisali dziennikarze", "chłopaki pokażą, jak pokazały w poprzednim meczu, charakter" (Wenta mówi "pokazali", ale powinno być "pokazały"), "najważniejsze jednak, że przy słabszej naszej postawie potrafimy wygrywać mecze".

Nie mogę już tego słuchać! Mam dość huśtawki, doprowadzania do remisu, pokazywania charakteru, wygrywania jedną bramką w ostatniej "wencie" (jeżeli ktoś nie wie - jedna wenta to ostatnie 15 sekund meczu). Po prostu nie wytrzymuję!

Tylko dlaczego i co mnie ciągnie do nieustającego podglądania relacji na żywo w internecie? Przecież ciśnienie już mi skoczyło wystarczająco wysoko!

Kiedy w końcu czytam: "35:34! Jachlewski faulowany na 17 sekund do końca. Mamy piłkę. Wenta prosi o czas" - nie wytrzymuję. Biegnę do telewizora. Muszę być naocznym świadkiem zwycięstwa. W czasie jednej wenty nasi mogą mecz tylko wygrać. Przegrać? Nigdy!

I wygrali.
Piszę to jeszcze przed meczem z Francją, który o niczym nie przesądza. Więc go pewnie oglądnę, chociaż jeżeli Bielecki znowu.
Na pewno jednak półfinał i finał obejdą się beze mnie. Nie dam rady. Ale to nie znaczy, bym chciał, żeby piłka ręczna w wykonaniu Wenty i jego kompanii wyszła z mody. Kiedykolwiek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska