Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tańczący z mikrofonem - rozmowa z Kevinem Costnerem

Dariusz Szreter
Kevin Costner
Kevin Costner fot. materiały prasowe organizatora
- Wolę godziny spędzone na graniu muzyki niż godziny spędzone przy kręceniu filmów - mówi Kevin Costner, aktor i reżyser, który w marcu wystąpi w Gdyni na koncercie ze swoim zespołem Modern West.

Jesteś głosem i nazwiskiem stojącym za zespołem Modern West. A kto jest jego liderem?
Sprawa przywództwa nie jest czymś, o czym dyskutujemy w zespole. Chciałbym, żeby wszyscy mieli udział w tym, co razem tworzymy. Nie mógł-bym być w grupie, w której cały ciężar spoczywałby na moich barkach. To prawda, że ja śpiewam, piszę część piosenek, wyznaczam kierunek, ale w moim zespole każdy muzyk jest ważny.

Są jednak wśród nich osoby, do których masz szczególny stosunek, z którymi znasz się od wielu lat.
Tak, z Johnem Coinmanem i Blairem Forwardem znamy się od bardzo dawna. Z Johnem poznaliśmy się w latach 80. w Los Angeles na warsztatach aktorskich. Dołączył do nas Blair i muzykowaliśmy wspólnie przez jakiś czas pod nazwą Roving Boy.

Wasza obecna grupa nazywa się Modern West, ale muzyka, którą wykonujecie, jest dość tradycyjna. Gdzie więc ten "modernizm"?

Nie gramy przecież czystego country, nie trzymamy się niewolniczo tradycji. Gramy naszą własną odmianę muzyki. Pochodzę z Zachodu, występowałem w westernach. To moje zaplecze i nigdy nie zamierzam się od niego dystansować. Stąd ta nazwa, Modern West - Nowoczesny Zachód.

Pochodzę z Zachodu, występowałem w westernach. To moje zaplecze

Nie chcesz, żeby szufladkować muzykę, którą wykonujecie, ale jednak jest ona osadzona w konkretnej tradycji, gdzieś w połowie drogi między country a rockiem. Czy to właśnie muzyka Twoich korzeni, z nią wyrastałeś?
Nie, faktycznie dorastałem z muzyką z Motown (Tamla Motown: popularna w latach 60. wytwórnia z Detroit specjalizująca się w lansowaniu czarnych wykonawców soul, takich jak Diana Ross i Supremes, Jackson 5 czy Stevie Wonder - przyp. red.). Uczyłem się też gry na fortepianie i grałem klasyków, takich jak Mozart. Kiedy jednak tworzysz własną muzykę, swoje piosenki, pozwalasz im płynąć z wnętrza. Wtedy ujawnia się to, kim naprawdę jesteś. Trzy z piosenek na naszej debiutanckiej płycie "Untold Truths" przygotowane były na potrzeby filmu i stąd ich posmak country, który udzielił się całemu albumowi. Ale ja nigdy nie słuchałem country. Wolałem rock'n'rolla i inne style popularne w latach 60. One miały na mnie wpływ i słychać je w naszych nowych piosenkach, które znajdą się na kolejnym albumie "Turn It On". Jest on dużo bardziej rock'n'rollowy niż nasza pierwsza płyta. Na pewno ci się spodoba.

Słyszałem na razie jedną piosenkę "Let Me Be The One". Rzeczywiście, bardzo mi się podoba. Kim jest wokalistka, z którą śpiewasz w duecie?

To żona naszego gitarzysty. Będzie z nami na koncercie w Polsce.

Byłeś nastolatkiem w czasach ruchu hippies. Muzyka rockowa odzwierciedlała wtedy konflikt pokoleń. Czy też tego doświadczyłeś?
Tak. Mój brat walczył w Wietnamie, a w Stanach rodził się ruch antywojenny. Popierałem go, bo chciałem uchronić brata przed okropieństwem wojny. Sytuacja była konfliktowa i skomplikowana.

Skąd miałeś swoją pierwszą gitarę?
Och, to chyba była stara gitara mojego dziadka. Tak naprawdę zacząłem się uczyć grać na gitarze pięć lat temu. W młodości, jak wspominałem, pobierałem naukę klasycznej gry na fortepianie. Niestety, w pewnym momencie ją porzuciłem.

Pochodzę z Zachodu, występowałem w westernach. To moje zaplecze

To znaczy, że w Roving Boy nie grałeś na gitarze, tylko na fortepianie?
Nie. W tamtym zespole pisałem piosenki i śpiewałem. W ogóle nie potrzebowaliśmy wtedy pianisty.

Czy na którejś z płyt Modern West znalazły się piosenki, które powstały w tamtym okresie?
"Leyland Iowa" napisaliśmy przy okazji filmu "Pole marzeń" z 1989 r. To najstarszy "zabytek" w naszym repertuarze.

Podoba Ci się życie w trasie? To chyba zupełnie inne doświadczenie niż wyjazd na kręcenie zdjęć w odległych miejscach czy zagraniczny festiwal filmowy?

Masz rację - bardzo różne. I powiem tak: wolę godziny spędzone na graniu muzyki niż godziny spędzone przy kręceniu filmów.

Naprawdę? Czy to oznacza, że zanosi się na Twój dłuższy rozbrat z filmem?
Nie, jeszcze w tym roku będę reżyserować. Jak skończymy trasę i trochę wypocznę, mam nadzieję rozpocząć zdjęcia we Włoszech.

A skąd w ogóle pomysł tego "skoku w bok" do branży muzycznej?
Moja żona mnie namówiła. Pomysł mi się spodobał, skrzyknąłem więc chłopaków, z którymi kiedyś śpiewałem. Szczerze mówiąc, w ogóle nie sądziłem, że skończy się to wydaniem płyty, a co dopiero dwóch.

Żona nie żałowała tego namawiania, kiedy oświadczyłeś, że znikasz z domu na światowe tournee?
Christine towarzyszyła mi podczas poprzedniej trasy po Europie, dwa miesiące temu. Zagraliśmy wtedy 12 koncertów, a po powrocie do Stanów dostaliśmy 40 kolejnych ofert. Mamy dwójkę małych dzieci, to byłoby zbyt męczące, więc tym razem żona zostanie z nimi w domu.

Czy na koncercie usłyszymy nowe piosenki, z niewydanej jeszcze płyty?
Zagramy pięć-sześć piosenek z "Untold Truths", a reszta to będą piosenki z nowej płyty plus może jeszcze jakieś zupełnie nowe utwory, bo cały czas komponuję. Na koncert złoży się 16-17 piosenek i będzie on trwać jakieś półtorej godziny. Choć chętnie zagrałbym dłużej - nawet trzy godziny. Uwielbiam grać na żywo. To mi się podoba jeszcze bardziej niż nagrywanie w studiu.

Czy myślisz, że to doświadczenie, nagrywania, koncertowania i przede wszystkim śpiewania, wpłynie jakoś na dalszy przebieg Twojej filmowej kariery?
Wszystko, co robimy, czego doświadczamy, wpływa na nasze przyszłe wybory. Życie to przenoszenie doświadczeń na to, co robisz w przyszłości. Nigdy wcześniej nie byłem w Polsce i wielu innych miejscach, które teraz odwiedzam z zespołem. Myślę, że to mnie w jakiś sposób zmieni, a zatem to, co będę w przyszłości robić, będzie jakoś różne od tego, co robiłem do tej pory.

Pochodzę z Zachodu, występowałem w westernach. To moje zaplecze


Myślałem raczej o bezpośrednim wpływie - na przykład zrobieniu filmu muzycznego z Tobą w roli głównej. Może "Bodyguard 2", w którym to on jest znanym śpiewakiem i potrzebuje ochrony, którą zapewnia mu ponętna agentka...

Nie wiem. Na razie przymierzam się do reżyserii filmu o II wojnie światowej. Drogi, którymi kroczymy, bywają zaskakujące.

A gdybyś miał się obsadzić w głównej roli filmu biograficznego o jakimś muzyku? Joaquin Phoenix był rewelacyjnym Johnnym Cashem, Jamie Foxx Rayem Charlesem. A Ty? Masz taką postać z muzycznego panteonu, w którą chciałbyś się wcielić?
O tak, oni byli znakomici w tych rolach. A ja? Nigdy nad tym nie myślałem. Nie potrafię powiedzieć, kogo chciałbym zagrać. Przykro mi...

Wielu muzyków z powodzeniem grało w filmach, natomiast wypady w drugą stronę, kiedy aktorzy - jak w Twoim przypadku - skutecznie szukali spełnienia w muzyce, były o wiele rzadsze. Czy to znaczy, że aktorstwo jest łatwiejsze od muzykowania?

Nie, nie. Tego bym nie mógł powiedzieć. Może powinieneś sam spróbować obu tych rzeczy i odpowiedzieć sobie, czy łatwiej stać na scenie przez dwie godziny i śpiewać swoje piosenki, czy zrobić film. To prawda, co mówisz o tym, że nie ma wielu aktorów, którym powiodło się w muzyce, ale ja mogę mówić tylko za siebie. A wszystko, czego chciałem, to było występowanie na żywo. Jak mówiłem, nie stawiałem sobie nawet za cel nagrania płyty. Mój przypadek jest więc nietypowy. Z drugiej strony, to coś, co akurat dla mnie jest charakterystyczne: zrobić coś, na co się ma ochotę, i zobaczyć, co z tego wyniknie. Czasem prowadzi mnie to do zaskakujących sytuacji. Na przykład takiej, że oto będę występować jako śpiewak w Europie.

Pochodzę z Zachodu, występowałem w westernach. To moje zaplecze

Czy swoją przygodę z muzyką traktujesz jako kolejny sposób zarabiania na życie, czy bardziej jako hobby?
Do wszystkiego w życiu podchodzę serio, skoro się już na to decyduję. Jeśli chodzi o moich muzyków, to dzięki naszemu przedsięwzięciu mogli sobie kupić nowe domy, więc dla nich to chyba rzecz bardzo serio - tym bardziej dla mnie. No i wypada jeszcze wspomnieć o publiczności. To dla niej występuję, staram się pokazać jak najlepszy, oryginalny show, z piosenkami, których nie słyszeli jeszcze w radiu. Krótko mówiąc - dla mnie to bardzo poważna sprawa.

Uczestniczyłeś aktywnie w ostatniej kampanii wyborczej, popierając Baracka Obamę. Po roku jego urzędowania w Białym Domu wielu Amerykanów jest rozczarowanych jego prezydenturą. A Ty, wiedząc to, co wiesz teraz, zagrałbyś znów na jego wiecu wyborczym?

Zdecydowanie tak. Ja nie jestem nim ani trochę rozczarowany. Ameryka musi się zmienić. Musi zmienić swój wizerunek na świecie, ale też swój sposób widzenia świata. Niestety, moi rodacy nie mają dość cierpliwości do tej wielkiej zmiany kierunku. To bardzo ciężka praca. Myślę, że nikt mu jej nie zazdrości. Pewnie były jakieś błędy, ale zrobiłby je każdy, kto podjąłby się tego zadania. Ja jestem zwolennikiem dawania ludziom szansy, żeby się w pełni wykazali. Tak jak nie chciałbym, żeby ktoś wyszedł z mojego koncertu po pierwszej piosence.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska