Opisując to, co działo się w czwartek rano na torowiskach we Wrocławiu, prościej byłoby wymieniać trasy, po których tramwaje jeździły bez przeszkód. Aż sześć wozów wypadło z szyn, paraliżując komunikację praktycznie w całym mieście.
Zaczęło się o godz. 5.30: wyleciał z szyn tramwaj na ul. Drobnera, na wysokości Łokietka. Kolejne trzy wypadły z torów ok. godz. 6.25: na pl. Społecznym, na skrzyżowaniu Piłsudskiego oraz na pl. Powstańców Wielopolskich. Pół godziny później kolejny tramwaj wykoleił się przy Piotra Skargi na wysokości pl. Teatralnego. Na koniec o godz. 8.38 szósty wóz wypadł z szyn na skrzyżowaniu Powstańców Śląskich i Hallera, blokując to miejsce aż do godz. 11.20.
Setki wrocławian koczowało na przystankach tramwajowych, a podróż do pracy trwała średnio dwa razy dłużej niż zazwyczaj
Szczęśliwie, wozy jechały powoli i nikomu nic się nie stało. Ale i tak setki wrocławian koczowało na przystankach tramwajowych, a podróż do pracy trwała średnio dwa razy dłużej niż zazwyczaj. - Do pracy ruszyłem o 7.45, tramwajem linii 10 z Pilczyc na pl. Społeczny. Tramwaj stawał wszędzie: najpierw przed ulicą Kwiską, później na Jana Pawła II i koło Heliosa. - mówi Bartłomiej Kocik.
Takich problemów nie było w Poznaniu i Krakowie, gdzie lepiej radzili sobie z odśnieżaniem torowisk. Choć i tam padał śnieg, tramwaje z szyn nie wypadały.
We Wrocławiu kłopoty były nie tylko z tramwajami. Rano kilkanaście kolizji i kiepsko odśnieżone drogi skutecznie utrudniały także jazdę kierowcom samochodów i autobusów. - Na autobus czekałam 25 minut, a potem przyjechały dwa naraz - denerwowała się Justyna Woźniak z Nowego Dworu.
Podróż autobusem z Psiego Pola do centrum trwała rano ponad godzinę. Niektórzy się poddawali.
- Chciałem dostać się tramwajem albo autobusem do Rynku z Sienkiewicza, ale tak długo nic nie przyjeżdżało, że poszedłem pieszo - opowiada Mateusz Myszka ze Śródmieścia.
Stał cały pl. Grunwaldzki, korek na Legnickiej zaczynał się już na wysokości ul. Kwiskiej, na Powstańców Śląskich czy Krakowskiej sznur aut też ledwo się poruszał.
- To, co się działo, przechodzi ludzkie pojęcie. Nie wiem gdzie są ci, co odpowiadają za odśnieżanie. Ale mam wrażenie, że jak tylko zaczyna padać, gdzieś się chowają - żalił się Adam Dobrowolski, kierowca, który utknął w korku na Legnickiej.
Kłopot był także z taksówkami. W niektórych korporacjach czekało się na nie aż półtorej godziny.
Sprawdzaliśmy, wszystkie pługi, jakie są w mieście, czyli 35, były w pracy. Pomagała im temperatura - przez dużą część dnia była dodatnia, więc część śniegu stopniała.
Które drogi w mieście są odśnieżane, a gdzie nie pojawiają się pługi? Lista w sobotę w "Polsce-Gazecie Wrocławskiej".
Nie tylko miasto
Śnieg paraliżował w czwartek nie tylko Wrocław. Także trasy pod miastem były zablokowane. Autostrada A4 stała w obu kierunkach. Najpierw, jeszcze w nocy, ślizgające się tiry zablokowały ją w stronę granicy za zjazdem na Kąty Wrocławskie. Potem kolizja na wysokości Strzelina na trzy godziny zablokowała jazdę w stronę Katowic. A ok. godz. 9 przed Legnicą, ponownie stanęła nitka do granicy.
Setki wrocławian koczowało na przystankach tramwajowych, a podróż do pracy trwała średnio dwa razy dłużej niż zazwyczaj
Krajową ósemką, między Oleśnicą a Wrocławiem, też było trudno przejechać. Co kilka kilometrów na poboczu stały samochody, które nie radziły sobie ze śniegiem. Około 9 rano doszło do wypadku w Długołęce: tir wjechał w forda eskorta. Kłopoty były także w Dobrzykowicach, gdzie ok. 11 auto wpadło do rowu.
Od 8 do 11 zablokowana była droga ze Strzelina do Ziębic.
gazetawroclawska.pl
Jak wrocławskie służby radzą sobie z odśnieżaniem?
Podyskutuj na naszej stronie internetowej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
