Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sebastian Mila zostaje w Śląsku!

Mariusz Wiśniewski
Ryszard Tarasiewicz był zadowolony z przedłużenia umowy z Sebastianem Milą.
Ryszard Tarasiewicz był zadowolony z przedłużenia umowy z Sebastianem Milą. Paweł Relikowski
Śląskowi udało się zatrzymać u siebie lidera swojego zespołu. Zawodnik podpisał przy okazji nowy kontrakt do 2013 roku.

A jednak się udało - Śląsk Wrocław zatrzymał u siebie Sebastiana Milę. 28-letni środkowy pomocnik podpisał z klubem nowy kontrakt do czerwca 2013 roku.

W kontekście Śląska od wtorku praktycznie nie mówiło się o niczym innym, jak tylko o odejściu Mili do Metalistu Charków, albo jednego z klubów ligi tureckiej. Wydawało się, że wszystko jest przesądzone, bowiem zainteresowane strony oferowały piłkarzowi pieniądze, których w Śląsku na pewno by nie dostał. - Staramy się, aby Sebastian został u nas - mimo wszystko deklarował prezes Śląska, Piotr Waśniewski.

Starania okazały się bardzo skuteczne i nic dziwnego, że prezes Śląska w piątek tryskał dobrym humorem i zadowoleniem: - Ostatnimi dniami bardzo dużo mówiło się o przyszłości Sebastiana. Ale wiecej gdzie będzie grał, a nie to, czy zostanie w Śląsku. Dlatego teraz pozwoliliśmy sobie użyć stwierdzenia, że przedstawiamy nowego zawodnika Śląska Wrocław. Udało się trenerowi współnie z nami przekonać Sebastiana, że Śląsk jest dla niego odpowiednim miejscem.
Trener Ryszard Tarasiewicz skomentował całą sytuację krótko: - Powiem tylko, że jestem zadowolony i podtrzymuję opinię, że zdrowy Sebastian Mila jest najlepszym rozgrywającym pomocnikiem w Polsce.

Sam zainteresowany sprawiał wrażenie smutnego. Później jednak też się uśmiechał i chętnie dzielił swoimi przemyśleniami z ostatnich dni: - To nie była łatwa decyzja, bo być może nigdy już nie dostanę takiej propozycji. Ale Śląsk mnie nauczył, że pieniądze nie zawsze gwarantują szczęście. Gdyby to był inny klub, na przykład gdyby to było w ŁKS Łódź, na pewno bym wyjechał.

Tarasiewicz: Zdrowy Sebastian Mila to najlepszy pomocnik w Polsce.

Później zawodnik tłumaczył: - To trener za mnie zadecydował. Jemu zawdzięczam najwięcej, bo odnalazł we mnie to, co się nie udało innym trenerom. Kibice... Rozmawiałem o całej sytuacji z dobrym kolegą. Radziłem się go i pierwsza jego odpowiedź byłą taka, że sam nie wie, co by zrobił. Ale później dostałem od niego sms-a, abym chociaż raz spojrzał w życiu na fora internetowe na stronach Śląska i dostanę odpowiedź, co mam zrobić. I tak zrobiłem.

To nie pierwszy raz, kiedy Mila odrzucił konkretną i bardzo dobrą ofertę klubu spoza polskiej ligi. Kilka lat temu zawodnika chciał Spartak Moskwa. Kontrakt był już przygotowany, szczegóły uzgodnione i brakowało tylko podpisu Mili. Ten jednak zrezygnował z wyjazdu do Rosji.

Teraz zawodnik nie ukrywa: - Na dzisiaj wyjazd do zagranicznego klubu, to temat dla mnie zamknięty. Oczywiście jak się zgłosi Arsenal, czy Manchester United to zmienię zdanie i chyba nawet trener będzie mnie namawiał do wyjazdu. Ale o takich klubach nie myślę, bo to nierealne.
Aby zatrzymać swojego lidera działacze klubu z Oporowskiej musieli jednak sięgnąć do kieszeni.
- Czym skusiliśmy Sebastiana? Wrocław to ładne miejsce na ziemi - żartował prezes Waśniewski.

- Oczywiście zmieniły się zasady wynagrodzenia. Ale szczegółów kontraktu nie zdradzimy. Nie możemy konkurować z klubami ukraińskimi czy tureckimi potencjałem, ale atmosfera i plany jakie mamy mogą też być skuteczne, aby przekonać zawodnika, że Śląsk to dla niego odpowiednie miejsce.

Waśniewski: Czym skusiliśmy Sebastiana? Wrocław to ładne miejsce.

Przy okazji powrócił temat Janusza Gancarczyka, którego dla odmiany nie udało się skłonić do pozostania w Śląsku. Zawodnik na pół roku przed wygaśnięciem umowy z wrocławskim klubem podpisał umowę z Polonią Warszawa i najpóźniej latem opuści Oporowską.

- Gdyby z Jankiem była podobna sytuacja jak z Sebastianem i mógłbym z nim porozmawiać, to wierzę, że doszlibyśmy do porozumienia. Ale nie miałem takiej szansy. To nie moja wina, ani klubu - stwierdził trener Tarasiewicz.
Utrzymanie Sebastiana Mili w klubie może jednak wpłynąć na dalsze ruchy transferowe wrocławian. Wiadomo, że działacze Śląska bardzo skrupulatnie pilnują budżetu na nowych graczy. Podwyżka pensji oznacza, że mniej pieniędzy będzie na nowych graczy. Ale nie oznacza, że ich nie będzie w ogóle.

Włodarze klubu z Oporowskiej zakładali, że w piątek będą mieli dwie niespodzianki dla dziennikarzy. Jedną miał o być przedłużenie umowy z Milą, a druga podpisanie kontraktu z nowym zawodnikiem. Najprawdopodobniej chodziło o Piotra Ćwielonga z Wisły Kraków. Ostatecznie jednak do porozumienia w tej sprawie nie doszło.
- Co do Ćwielonga, rozmowy się toczą swoim torem. Dla nas to jeden z wielu piłkarzy, którymi się interesujemy. Ale aby doszło do podpisania umowy muszą się porozumieć cztery strony: klub, zawodnik, menadżer i Śląsk. Dopóki nie podpiszemy kontraktu, nie powiemy, że jesteśmy blisko - komentuje prezes Waśniewski.

Niewykluczone jednak, że jeszcze w ten weekend Śląsk pozyska nowego zawodnika. Może będzie nim Ćwielong, ale jak twierdzi prezes Śląska: - Sytuacja jest bardzo dynamiczna i w naszym klubie naprawdę wiele się dzieje. Powiem tak: nie znacie dnia, ani godziny, kiedy ktoś może do nas trafić.

Ale nie we wszystkich przypadkach tak jest. Wiadomo, że na początku przyszłego tygodnia rozstrzygnie się, kto będzie pełnił rolę drugiego bramkarza w Śląsku. Po pozyskaniu Mariana Kelemena wiadomo, że ktoś z dwójki: Wojciech Kaczmarek i Ivo Vazgec musi odejść.
- Rozmawiałem z nimi i obaj chcą zostać w Śląsku - zdradza trener Tarasiewicz.
Prezes Waśniewski dodał: - To pokazuje, że idziemy w dobrym kierunku, bo zawodnicy chcą u nas grać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska