Na dziesięć dni przed startem I ligi czas w Zagłębiu Lubin jakby stanął. Po zakontraktowaniu Jewhena Kopyła z Sosnowca (będzie występował w miedziowym klubie przez trzy lata) nie podpisano umowy z żadnym nowym zawodnikiem.
Co nie oznacza, że do Zagłębia nikt już nie trafi. Wszystko zależy od tego, czy ktoś z Lubina jeszcze odejdzie. Kilka dni temu wydawało się, że spadkowicza z ekstraklasy opuści Grzegorz Bartczak. Miedziowi, po długich negocjacjach, doszli wreszcie do porozumienia z Wisłą Kraków w sprawie transferu utalentowanego prawego obrońcy. Lecz nieoczekiwanie to, co Białej Gwieździe udało się z klubem, nie powiodło się z samym piłkarzem. Mistrz Polski nie był w stanie spełnić jego wymagań finansowych i Bartczak ostatecznie został w Zagłębiu. Przynajmniej na razie, bo chrapkę na niego wciąż ma Legia Warszawa.
Z miedziowymi pożegnać się nie może Michał Chałbiński. Napastnik dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Problem w tym, że żaden klub nie chce go u siebie, nawet za darmo. A sam piłkarz łatwo nie zrezygnuje z gwiazdorskiej gaży, jaką dostaje w Zagłębiu. Na razie Chałbiński trafił więc do trzecioligowego zespołu rezerw.
W Lubinie z chęcią pozbyliby się także Rui Miguela.
- Ale nie będzie to łatwe, bo przecież to nie Ronaldinho - przyznaje Jakub Jarosz, dyrektor sportowy klubu. Podobno chętnie widziałby go w swoim zespole Czesław Michniewicz, nowy trener Arki Gdynia. Ale Portugalczyk woli wrócić do ojczyzny. Jednak nie do tamtejszej trzeciej ligi, z której wyjeżdżał do Polski, ale już do ekstraklasy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?