Spośród 16 osób, które trafiły do pięciu wrocławskich szpitali po zderzeniu autobusu z cysterną, 11 zostało wypisanych do domów. Pozostałych pięć przebywa w dwóch szpitalach: kolejowym przy al. Wiśniowej i wojewódzkim przy ul. Kamieńskiego.
Pod opieką lekarzy szpitala kolejowego znajduje się starsze małżeństwo i kierowca cysterny. - W czwartek lub piątek zostaną oni wypisani do domów, są zdrowi - informuje lekarz dyżurny Jan Węgiel.
Pozostałe dwie ofiary wypadku leczą się w Wojewódzkim Szpitalu przy ul. Kamieńskiego. - Do domu wyjdą najwcześniej w przyszłym tygodniu - tłumaczy dyrektor placówki prof. Wojciech Witkiewicz. Wszystko dlatego, że obie poszkodowane osoby mają skomplikowane złamania.
Do katastrofy doszło w nocy z poniedziałku na wtorek przy ul. Karkonoskiej. Kilka minut po północy cysterna wjechała w autobus relacji Jelenia Góra - Warszawa. Oba pojazdy od razu stanęły w płomieniach. Na miejscu zginął pasażer autobusu, 73-latek z Mazowsza, oraz zaklinowany na swoim siedzeniu 58-letni kierowca. Uciekający z pojazdu pasażerowie próbowali go wyciągnąć. Ale gdy mężczyzna zobaczył, że nie mają na to szans, krzyknął: "Zostawcie mnie, ratujcie się sami".
W środę w świdnickim PKS-ie, gdzie pracował kierowca, zapanowała żałoba.
Do katastrofy doszło w nocy z poniedziałku na wtorek przy ul. Karkonoskiej.
Pracownicy nie mogli uwierzyć, że zginął ich kolega. - Był jednym z najdłużej tu zatrudnionych - mówi Jerzy Wolski, prezes świdnickiego PKS-u. - Sumienny, dostawał trudne, długie trasy, nigdy nie był karany mandatami, nie było na niego skarg. Za trzy lata miał przejść na emeryturę. To dla nas wielka tragedia. Mężczyzna zostawił żonę i dwójkę dorosłych dzieci. Jego koledzy są pewni, że zrobił, co mógł, by do wypadku nie doszło. - To był dobry człowiek, chętny do pomocy, bardzo otwarty. Gdy autobus już płonął, martwił się przede wszystkim o pasażerów - mówią.
Wczoraj prokurator przedstawił kierowcy cysterny zarzuty spowodowania katastrofy w ruchu drogowym ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do 12 lat więzienia. - Przekroczył też prędkość. Jechał 88 km/h zamiast dozwolonych 70 - tłumaczy Małgorzata Klaus, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?