Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemoralne kłusowniczki na łowach

Jacek Antczak
Maciej Kulczyński
Kłusownictwo seksualne zatacza coraz szersze kręgi. Kobiety wcale nie są w tym gorsze od mężczyzn, ale za to uważają łowczynie za wyjątkowo niemoralne. Rozmowa z psychologiem, profesor Hanną Brycz o badaniach strategii wyrywania partnerów ze stałych związków.

Kolorowe magazyny pełne są opowieści zdradzonych kobiet, które zaczęły nowe życie, bo ukochany mąż dał się uwieść koleżance z pracy albo co znacznie gorsze - najbliższej przyjaciółce. Naukowcy ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i Uniwersytetu Gdańskiego od kilku lat badają zjawisko kłusownictwa seksualnego. Ostatnio sprawdzali, jak kłusownicy są postrzegani przez młodych ludzi żyjących w stałych związkach. I okazało się, że choć stałe związki rozbijają zarówno mężczyźni, jak i kobiety, to tym pierwszym opinii to specjalnie nie szarga. Za to kobieta uwodząca cudzego męża do krótkotrwałego romansu nie może liczyć na litość i wybaczenie, a o ostracyzm towarzyski zadbają inne kobiety. Ale jak podkreślają autorzy badań, Hanna Brycz, Dariusz Majewski i Anna Miękczyńska, mężczyźni już tak źle o kłusowniczkach nie myślą.

- No cóż, stereotypy kobiety czystej moralnie w sferze seksualnej i folgującego erotycznym impulsom mężczyzny nadal święcą triumfy. Zaskakuje jednak, że to kobiety utrwalają uprzedzenia i stereotypy wobec innych kobiet - dodaje prof. Hanna Brycz.

Zjawiskiem kłusownictwa seksualnego pierwsi zajęli się socjobiolodzy David Schmitt i David Buss, którzy opisali mechanizm zdobywania dla siebie partnera, który już jest w stałym związku - dla krótkiej, acz ekscytującej przygody bądź nowej relacji. Jak się jednak okazuje, to polowanie jest w dużej mierze podyktowane nieświadomymi popędami, a nie jakimś wrednym, przemyślanym wyborem.

Najbardziej typowe dla kłusownictwa seksualnego strategie uwodzenia to pysznienie się urodą (sprawdza się u kobiet), hojność, czyli zasobność portfela (to już panowie), sugerowanie nieatrakcyjności rywala czy rywalki, wreszcie kuszenie łatwym seksem. I co tu kryć - szczególnie perfidne jest też udawanie przyjaźni wobec znajomej pary i czekanie na dogodny moment do rozpoczęcia polowania. Koniecznie też zapamiętajmy - skoki w bok zdarzają się od 20 do 50 procent ludzi. A więc co piąty z nas wie, co to zdrada.

Najbardziej typowe dla kłusownictwa seksualnego strategie uwodzenia to pysznienie się urodą.

Dzięki badaniom okazuje się, że w kłusownictwie seksualnym, w łowach na szczęśliwych mężczyzn, panie wcale nie ustępują panom. Co z tymi kobietami się porobiło?
Nic, są po prostu nie gorszymi kłusowniczkami niż mężczyźni.

Ale przecież kobiety odżegnują się od tego procederu, a faceci mówią, że oni to dopiero wyrywali...
No właśnie, mówią. Ludzie nietrafnie postrzegają samych siebie. Statystyki kłusownictwa są nieprawdziwe, gdyż opierają się na sondażach i na tym, co ludzie mówią o sobie. Mężczyźni, chcąc uchodzić za zdobywców, znacznie zawyżają liczbę kobiet, które mieli. Dla pań, choć wychowanych w społeczeństwie, które coraz bardziej przyzwala na swobodne zachowania seksualne, to ciągle rzecz wstydliwa. Stąd ich twierdzenia, że miały znacznie mniej kontaktów seksualnych niż w rzeczywistości. I mówią tak nawet, jeśli badania są anonimowe.

Dlatego badania dotyczące postrzegania takich kłusowniczek i kłusowników przez ludzi młodych nie były sondażowe. Ale słowo "eksperyment" mnie troszkę przestraszyło. Czyżbyście wodzili ludzi na pokuszenie...

Nie bardzo (śmiech). Komisja etyki natychmiast by takie eksperymenty zakwestionowała. To były badania, które nazwałabym "postrzeganiem kobiet i mężczyzn na łowach". Uczestnicy słuchają historyjki, opisującej kobietę, która stosując różne strategie kłusownictwa seksualnego, wyrywa zajętego mężczyznę. I przejmuje go albo do przelotnej znajomości, albo do stałego związku. Tak samo robi mężczyzna.

I jak postrzegamy tych kłusowników?

Kobiety najsurowiej oceniają kłusowniczki. Zrobiliśmy też badania, których jeszcze nie opracowałam, a w których kobiety wcielały się w rolę takiej kłusowniczki. I dostawały usprawiedliwienie zewnętrzne lub nie.

A co to jest "usprawiedliwienie zewnętrzne"?

Na przykład okropna żona, a więc i toksyczny związek, od którego trzeba uwolnić obiekt zainteresowania. Dzięki takiemu usprawiedliwieniu swoje zachowanie oceniamy nie najgorzej.

Takie badania - zdrad i kłusowania seksualnego - to w Polsce nowość?
Na temat zdrady jest dużo badań. Termin "kłusownictwa seksualnego", opis jego strategii i badania zapoczątkowali psychologowie ewolucyjni David Schmitt i David Buss osiem lat temu. Zainteresowało mnie to i zaczęłam przyglądać się Polakom. To był strzał w dziesiątkę, bo ludzie są tym tematem bardzo zaintrygowani.

Nie dziwię się. Jeśli kłusujemy na potęgę, to bardzo nas ten temat kręci. Ale strategie kłusownictwa seksualnego pewnie nie zmieniają się od czasów starożytnych.
Ależ skąd, zmieniają się. Popatrzmy chociaż na internet, który bardzo ułatwia kłusownictwo. Pomaga ukryć tożsamość i pokazywać się zupełnie z innej strony - i nie mówię tu o przestępczości czy pedofilii, ale nawiązywaniu normalnych relacji osobistych w sieci. A efektywna dla kobiety strategia "pysznienia się urodą"? Przecież przemysł kosmetyczny w ogóle by nie istniał, gdyby kobiety nie musiały ciągle być ładne i powabne, nawet gdy osiągają słuszny wiek. A faceci, żeby skutecznie polować, muszą być bogaci. To jest atawizm kobiet tak silny, że trudno go przezwyciężyć.

Uroda u mężczyzn też ma znaczenie, nie tylko zasobność portfela.

Czyli inteligencją i urodą mężczyźni nic nie wyrwą.
Uroda u mężczyzn też ma znaczenie, nie tylko zasobność portfela. Powołam się na sytuację występującą u naszych przyjaciół, właściwie krewniaków - goryli. Samice pokrywa najczęściej samiec dominujący, alfa, przywódca stada. Ale często zdarza się, że samice same dobierają sobie partnerów, najczęściej tych młodych i przystojnych. I co ciekawe, w czasie stosunku z samcem alfa wydają głośne dźwięki rozkoszy, a przy zbliżeniu z tym młodym, przystojnym, ale niższym rangą tylko odsłaniają zęby. Ukrywają swoją przyjemność przed samcem dominującym.

Czyli na kobiety "ulegające przelotnym romansom" i te "kłusujące" działają przystojni partnerzy, zwłaszcza ci o "symetrycznych rysach". Co z tymi rysami?
Symetria wiąże się z dobrym materiałem genetycznym. Tak to jest skojarzone w naszych głowach, że ludzie przystojni, o symetrycznej twarzy, są bardzo pożądani seksualnie, i to zarówno kobiety, jak i mężczyźni.

Sporo tego pożądania.

Seks ludzie uprawiają od zawsze - inaczej byśmy nie rozmawiali (śmiech), ale fakt, że zainteresowanie seksem cały czas wzrasta. Widać to w mediach, reklamach, które przecież bazują na naszych popędach, nie tylko seksualnych. Z pewnością seks jest dziś bardziej wyrafinowany, a ludzie bardziej świadomi swojej seksualności. Jednak trend feministyczny, który się u nas pojawił, spowodował, że kobiety czują się już bardziej partnerkami, szczególnie w kulturach indywidualistycznych, do jakiej też należymy. I częściej zachowują się podobnie do mężczyzn: dążą do coraz wyższej pensji, emancypacji, kariery, wolą być bardziej samodzielne, żyć jak singielki i dobierać partnerów seksualnych tylko przystojnych, tylko tych pożądanych. A jeśli po drodze się pojawi dziecko, to dla kobiety nie jest przeszkodą. Albo od początku zabezpiecza się przed ciążą albo rodzi dziecko i wychowuje je sama - w końcu ono jest jej, i nic nie szkodzi, że nie wiadomo, kim jest tatuś. Dzięki badaniom okazuje się, że w łowach seksualnych, w kłusowaniu na szczęśliwych mężczyzn, panie nie ustępują panom.

I dobierają sobie tych partnerów, nie zważając na to, czy są w jakimkolwiek związku?

Oczywiście. To, co kiedyś było wielkim tabu - nie uwodzi się zajętego mężczyzny - skończyło się.

Powiedziała Pani, że przenosimy w nowożytne czasy marzenia przodków o kłusownictwie seksualnym. To kiedyś się nie kłusowało, tylko marzyło?
Też się kłusowało, ale w sposób niedotyczący sfery seksu. Nasi przodkowie marzyli o idealnej partnerce albo partnerze. Ale to marzenie zdarzyć się nie może. Każdy z nas ma jakieś wady, każdy z czasem powszednieje...

W łowach seksualnych, w kłusowaniu na szczęśliwych mężczyzn, panie nie ustępują panom.

Trzeba to opowiedzieć naszym partnerkom czy partnerom i nie myśleć o kłusownictwie?
Zna pan historyjkę z życia prezydenta Stanów Zjednoczonych, zwaną od jego nazwiska efektem Coolidge'a? Wraz z pierwszą damą odwiedzał kiedyś jakąś fermę. Prezydencka para przechadzała się po gospodarstwie. Prezydentowa obserwowała na podwórku koguta, który uganiał się za kurami i z nimi kopulował. Zapytała farmera, jak często kogut może sobie tak używać. Dziesiątki razy dziennie - usłyszała. "To proszę to przekazać mojemu mężowi" - poprosiła przewodnika pani Coolidge. Prezydent po chwili namysłu zapytał, czy kogut za każdym razem kopuluje z tą samą kurą. "Oczywiście, że nie" - odpowiedział farmer. "To proszę to przekazać mojej małżonce".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska