Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kurzewski: Chcę przejąć Śląsk

Michał Lizak
Tomasz Kurzewski wraz z żoną Dorotą Michalak-Kurzewską do tej pory działał przede wszystkim na rynku telewizyjnym
Tomasz Kurzewski wraz z żoną Dorotą Michalak-Kurzewską do tej pory działał przede wszystkim na rynku telewizyjnym fot. Darek Iwanski / Forbes / Forum
Rozmowa z Tomaszem Kurzewskim, właścicielem ATM-u.

Czy to prawda, że rozważa Pan możliwość zakupu koszykarskiego Śląska?

Odpowiem bardzo krótko - tak, choć sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Wszystko rozstrzygnie się w ciągu najbliższych dni.

Czasu jest niewiele, bo do 15 lipca musi zapaść decyzja o zgłoszeniu zespołu do rozgrywek.

Zdaję sobie z tego sprawę. Jestem pewny, że Śląsk wystartuje w lidze, choć nie sądzę, że do jutra sprawa mojego zaangażowania będzie definitywnie rozstrzygnięta. Kluczowe spotkania odbędą się w środę i wówczas wszystko powinno być jasne.

Jest taka możliwość, że jeszcze zmieni Pan plany?

W biznesie różne sytuacje mają miejsce i nie można wykluczyć żadnej opcji przed finalizacją transakcji. Rozmawiam jednak o tym, by przejąć klub. Do tego chcę teraz doprowadzić.

Skąd w ogóle taki pomysł?

Wiem, w jakiej sytuacji jest klub koszykarski, a ja jestem - aż do bólu - lokalnym patriotą. Widać to zresztą po wszystkich naszych produkcjach telewizyjnych, serialach, w których Wrocław był, jest i, mam nadzieję, zawsze będzie szeroko obecny. Tutaj żyję, tutaj pracuję, płacę podatki i jestem dumny z tego miasta. A Śląsk jest jego ważną częścią.

I widząc sytuację klubu, po prostu sam z siebie wpadł Pan na pomysł ratowania Śląska?

Nie będę ukrywał, że wpływ na moją decyzję miały dwie osoby: były właściciel klubu Grzegorz Schetyna i prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. Obaj namawiali mnie do zaangażowania się w koszykówkę, dla obu ten klub jest ważny. Wiem, że szybkie znalezienie firmy czy człowieka, który byłby wiarygodnym partnerem, gwarantem dobrej sytuacji klubu, nie jest łatwe. Zwłaszcza w tak krótkim czasie, tym bardziej że często są to rozmowy jedynie telefoniczne.

Dwa lata temu w podobnej sytuacji był Waldemar Siemiński i przekonał się, że to nie jest łatwy biznes...

Ja mam swoje zdanie na temat tego, co zrobił dla Śląska Waldemar Siemiński. Wiele osób wiesza teraz na nim psy, a ja wiem, że ten człowiek wydał z własnej kieszeni 10-12 milionów złotych, zdobył z klubem dwa medale. Za to należą mu się słowa uznania. Powiem więcej - nie znam wielu osób, które stać by było na taki gest. W środę spotykam się z panem Siemińskim i wówczas powinniśmy zamknąć temat przejęcia klubu.

Jakie środki ma Pan zamiar zaangażować w Śląsk?

Myślę, że budżet Śląska nie będzie mniejszy od tego, jakim dysponował w poprzednich rozgrywkach, a może nawet uda się już na starcie sprawić miłą niespodziankę, jeszcze go powiększając. Śląsk znowu powinien walczyć o finał play-off - to musi być cel tego klubu.
Jak widzi Pan przyszłość tego projektu? To w tej chwili jedynie doraźne działanie, swego rodzaju akcja ratunkowa?

Nie będę ukrywał, że tak właśnie jest, bo przecież nie było czasu, by przygotować długoletnią strategię. Na razie jest to doraźne działanie, ale ja z reguły angażuję się w projekty długookresowe. Na pewno Śląsk nie jest dla mnie zabawką, którą za chwilę po prostu odstawi się na półkę i przestanie się nią interesować. To nie jest z mojej strony żadne szaleństwo czy chwilowy kaprys.

Czy Pana powiązania z telewizją mogą mieć znaczenie dla przyszłości koszykarskiego Śląska?

Mam nadzieję, że tak będzie, bo przecież zawodowy sport nierozerwalnie powiązany jest z telewizją. Ale na szczegóły jest jeszcze za wcześnie.

Mówiło się o możliwości zaangażowania się Polsatu, z którym od lat Pan blisko współpracuje. Nie tylko w Śląsk koszykarski, ale przede wszystkim piłkarski. Czy Pana plany związane z koszykówką nie są pierwszym krokiem właśnie w tym kierunku?

Z nikim o tym jeszcze nie rozmawiałem - najpierw trzeba rozstrzygnąć wszystkie kwestie własnościowe, muszę po prostu kupić klub. Ale to może być pomysł na przyszłość - tym bardziej że są takie tendencje na świecie.

ATM jest spółką giełdową, jej wartość zależna jest od kursu akcji, a ten jest zmienny i każda informacja dotycząca firmy może nie niego wpływać. Jak giełda może zareagować na wiadomość o zaangażowaniu Pana firmy w sport, a konkretnie w koszykówkę?

Po pierwsze - na 90 procent zaangażuję się jako osoba fizyczna, a nie firma. Dlatego na giełdowe notowania ATM-u nie powinno to mieć wpływu. Z drugiej strony wydaje mi się, że mamy wystarczające zaufanie u inwestorów, by taki ruch nikogo nie niepokoił. Oni wiedzą, że angażujemy się w projekty, które z reguły się udają. A na pewno nie przynoszą strat.

Czyli klub nie zmieni nazwy na ATM Śląsk, a Pana firma nie zastąpi ASCO na koszulkach graczy?

Nie mam takich planów. I to wszystko, co w tej chwili mogę powiedzieć. Z konkretami musimy się wstrzymać.

Czy bywał Pan kiedykolwiek na meczach koszykarzy Śląska? Czy może Pan o sobie powiedzieć, że jest Pan kibicem tego zespołu?

Oczywiście, że tak - od lat jestem obecny na meczach. Powiem więcej - mimo niewielkiego wzrostu sam wielokrotnie grywałem w koszykówkę, a więc ten sport nie jest mi obcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska